[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zagłuszył na moment warkot silnika. Wtedy świat wokół nas pojaśniał. Na  Diabolo
włączono wszystkie światła i reflektory. My i pontony ze skradającymi się komandosami
byliśmy doskonale widoczni dla strzelców ukrytych na pokładzie.
Komandosi wycelowali broń w statek.
- Alfa, Delta, co widzicie? - pytał dowódca komandosów.
- Nic... po prostu... nic - usłyszałem odpowiedz przerywaną przekleństwami.
ROZDZIAA ÓSMY
PLANY DOTARCIA DO AADOWNI WRAKA " PRZYJMUJEMY
NIESPODZIEWANYCH GOZCI " FAASZYWI CELNICY " ALARM
 CZAOWIEK ZA BURT " SABOTA%7Å‚ NA  FILADELFII " SPACER
PO PLA%7Å‚Y W JURACIE " KOLACJA Z SUWOROWEM I
PAWLINSKIM " NIEMIECKI AGENT NA  DIABOLO
Po ostatnich słowach Michała w sali zapadło milczenie.
- Danielle, gdzie ukryłaś płetwonurków Pigmejów? - zapytał Julio.
Reszta grupy patrzyła na zdemolowany model statku i wyobrażała sobie siebie,
czterdzieści metrów pod wodą w obliczu tego ogromu poskręcanego żelastwa.
- Mówiłeś, że ten korytarz ma prawie trzydzieści metrów długości. Czy do tej ładowni
nie można by dojść od kila? - Steve zapytał Michała.
Mój przyjaciel zamyślił się.
- Jasne, że można - odpowiedział po chwili. - Jednak kto umiejętnie założy ładunek?
Rufa rzeczywiście jakby wisi w powietrzu, ale część rufowa ledwo trzyma się śródokręcia.
Jeśli mamy tu samorodny talent od podwodnych detonacji, to uda się nam zrobić odpowiednią
dziurkę. W przeciwnym razie będziemy mieli wybuch, wielką chmurę mułu i rufę, która
przesunie się w dowolnym kierunku. Ponadto nie wiemy, jaki detonacja może mieć wpływ na
stan Å‚adunku.
- Palniki - rzucił Kostia.
- Pal sobie na zdrowie - Michał lekceważąco machnął ręką. - Możesz tam pracować
kilkanaście minut. W tym czasie może uda ci się zrobić dziurkę w poszyciu.
Danielle w zamyśleniu przyglądała się modelowi i słuchała wymiany zdań.
- A ty, Paweł, co proponujesz? - zwróciła się w moją stronę. Patrzyła mi przy tym
głęboko w oczy.
- Myślę, że powinniśmy spróbować rozpracować temat na kilka sposobów, wykonać
rzetelną dokumentację i wybrać najlepsze wyjście - odpowiedziałem.
- Lejesz wodę - stwierdził Michał.
- Co rozumiesz przez słowa  rzetelna dokumentacja ? - pytał Steve. - Do czego nam
to potrzebne?
- Proponuję, żebyśmy podzielili się na dwu- lub trzyosobowe zespoły, które zbadają
dno statku, wejście do ładowni i możliwość dostania się do wnętrza przez śródokręcie -
wyjaśniałem. - Potem powtórzymy oględziny. Po pierwsze, wykluczymy możliwość
popełnienia błędu, a to ważne w obliczu tego, co mieliśmy z Michałem okazję przeżyć. Po
drugie, prawie wszyscy będziemy pojęcie o tym, co nas czeka.
Danielle skinęła zadowolona głową, jakby przyjęła mój plan do realizacji. Nagle do
sali wszedł jeden z anonimowych marynarzy. Szepnął dziewczynie coś na ucho. Ona
gwałtownie wstała.
- Będziemy mieli gości - oznajmiła nam. - To polskie wojsko.
- Bronimy się czy podnosimy ręce do góry? - zapytał Julio.
- To załatwi Paweł, nasz polski przyjaciel, który zna bardzo dużo osób - cedziła
Danielle patrząc na mnie z przymrużonymi oczami.
Poczułem mrowienie w brzuchu. Jednocześnie jakby niewidzialna dłoń zacisnęła mi
się na gardle. Od następnych kilku minut zależało życie moje i Michała. Przeszedłem z
Danielle do nowoczesnej sterówki naszego statku. Miałem przy tym okazję pierwszy raz
zobaczyć kapitana, milczącego drania o zaciętej minie, ciemnej brodzie i elegancko
ułożonych czarnych włosach.
- Jaką mamy pozycję? - zapytałem go.
Odpowiedział sternik, który przed sobą oprócz kompasu miał ekran monitora z
dokładnymi informacjami na temat obecnej sytuacji  Diabolo .
- Zapalcie wszystkie światła - zaproponowałem.
- Co ty?! - krzyknęła Danielle. - A jak zaczną strzelać?
- To odpowiemy ogniem - wtrącił się kapitan. - Mister Sebedian wydał dokładne
rozkazy.
- Potem proponuję otworzyć rufową furtę do ładowni - mówiłem. - Zwiatło ich
zdenerwuje, a gdy otworzymy furtę, będą musieli tam wysłać swoją ekipę. Wejdą na pokład
na naszych warunkach. Spuśćcie na dno  Filadelfię ze wszystkim, co mogłoby wzbudzić
podejrzenia celników.
- Tu gdyński Urząd Celny, chcemy wejść na pokład - odezwał się czyjś głos przez
radio.
Kapitan spojrzał na mnie nie wiedząc, co robić.
- Musimy zyskać na czasie - rzuciła Danielle.
- Chyba pomyliliście się o parę mil - rzekłem przybierając zaczepny ton głosu. -
Jesteśmy 19 mil morskich od brzegu, czyli poza piętnastomilowym pasem polskich wód
terytorialnych objętych pełną jurysdykcją polskiego rządu.
- Podejrzewamy, że penetrujecie wrak  Wilhelma Gustloffa . Urząd Morski w Gdyni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl