[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wymierzył trzy miesiące aresztu również z zawieszeniem oraz kazał mu zapłacić
za naprawę podłogi w sali balowej. Wyroki zapewne wydadzą się wam łagod-
ne, ale trzeba uwzględnić fakt, że nie włamali się do dworu, a weszli do niego
wpuszczeni przez Janiaka.
Co zaś się tyczy tego ostatniego, poprosiłem władze śledcze o pewne względy
dla niego. Z uwagi na podeszły wiek Janiaka w ogóle umorzono przeciw niemu
śledztwo. Trzeba było uwzględnić sytuację, w jakiej się znalazł po śmierci Czer-
skiego. Antykwariusz zapewniał go, że w testamencie znajdzie się zapis dla niego,
167
potem okazało się, że żadnego testamentu nie zostawił. Po tylu latach pracy dla
Czerskiego Janiak znalazł się na łasce kustosza powstającego muzeum, bał się,
że go usuną z mieszkania. Batura zaś za pomoc w penetrowaniu starego dworu
obiecywał wysokie wynagrodzenie i załatwienie mieszkania w mieście. Niepew-
ny swego losu Janiak dał się skusić jego namowom.
Zdziwi was może fakt, że choć znaliśmy jego rolę w przestępczej działalności
Batury, Janiak został jednak etatowym dozorcą dworu w Janówce. Potem prze-
szedł na rentę, nadal jednak mieszka w oficynie w dworskim parku.
A panna Wierzchoń i Bigos?
Gdy zostaliśmy sami w niesamowitym dworze, dyrektor Marczak nieśmiało
zaproponował:
 A może jednak zjemy jajecznicę na kiełbasie?
 Nie! Nigdy!  wrzasnął Bigos.  Już wolę umrzeć z głodu.
Spałaszował jednak wielką porcję, przyrządzoną przez pannę Wierzchoń.
Była już głęboka noc, a my wciąż siedzieliśmy w kuchni dworskiej i jeszcze
raz przeżywaliśmy w opowiadaniach minione dni i godziny.
Tę naszą miłą pogawędkę przerwał nagle dyrektor Marczak:
 Nie zamierzam ukrywać faktu, że uważam pana za bardzo złego kusto-
sza  powiedział.  Jesteście tutaj tak długo, a zaledwie zakończyliście inwen-
taryzację. Nie zaproponował nam pan żadnej konkretnej koncepcji przyszłego mu-
zeum. A poza tym nie potrafi pan sobie ułożyć stosunków z młodymi współpra-
cownikami. Przecież ci młodzi ludzie nie mogą ciągle jeść jajecznicy na kiełbasie.
Ani nie powinni być pozbawieni elementarnych rozrywek kulturalnych. . .
 Nie jest tak zle, panie dyrektorze. . .  mruknął w mojej obronie kolega
Bigos.
 Nigdy nie uważałem, by nadawał się pan na kustosza  z niezwykłym
okrucieństwem ciągnął dyrektor Marczak.  Mianowałem nim pana, aby zgłębił
pan tajemnicę dworu. Zrobił pan swoje i może odejść. Mam dla pana inną pracę.
W najbliższej przyszłości wyjedzie pan z naszego ramienia do Monachium w bar-
dzo poufnej misji. Chodzi o odnalezienie i odzyskanie wywiezionych podczas
wojny przez hitlerowców zbiorów jednego z naszych muzeów. W Monachium
podobno mieszka człowiek, który wie, gdzie te zbiory się znajdują. Pan z nim na-
wiąże kontakt i postara się wydobyć od niego tajemnicę miejsca, gdzie te zbiory
do dziś są ukryte. Zaznaczam, że będzie to bardzo niebezpieczna i wymagająca
wielkiego sprytu misja. . .
Ogarnęła mnie taka radość, że chciałem ucałować poczciwą gębę dyrektora.
 A co z Janówką?  zaniepokoiłem się.
 Na razie obowiązki kustosza pełnić będzie panna Wierzchoń. Niech nikt
nie mówi, że nie umożliwiam młodzieży dobrego startu.
168
Ale panna Wierzchoń wcale się nie cieszyła. Gdy nazajutrz rankiem żegnałem
się z nią, aby z dyrektorem Marczakiem jechać do Warszawy, powiedziała do
mnie ze smutkiem:
 Po powrocie z Monachium pan nas odwiedzi, prawda?
 Na pewno  przyrzekłem.
Uściskałem mocno kolegę Bigosa, który bacznie oglądając się na wszystkie
strony, czy nas nie słyszy panna Wierzchoń, zwierzył mi się w największej tajem-
nicy:
 Pan był zły, ale ONA jest jeszcze gorsza. Powiedziała dziś do mnie:  Bigos,
schowaj na strych swoją gitarę, bo ona gra mi na nerwach. Musimy wziąć się do
roboty. I co pan na to, panie Tomaszu? Z deszczu wpadłem pod rynnę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl