[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uruchamiający się na najmniejszy odgłos z sąsiedniego pokoju.
Tuż przed siódmą rano Leśnik obudził mnie szarpiąc za ramię.
- Wstawaj - wyszeptał. - Musimy jechać do Mikołajek.
Zerwałem się z łóżka i po porannej toalecie poszedłem na śniadanie. W dużej stołówce
z drewnianymi stołami i niebiesko-żółtymi zasłonami siedział w kącie Leśnik. W drugim
końcu sali jedli Angielka i Niemiec.
- Odsłuchałem taśmę - komandos mówił przyciszonym głosem smarując kromkę
chleba masłem. - Nie nagrała się żadna rozmowa. Mamy tylko odgłos elektrycznej golarki
Niemca i dzwięki stukania po klawiaturze oraz wybierania jakiegoś numeru telefonu.
Opuściłem widelec i schylając się spojrzałem na typ notebooka, przenośnego
komputera, który miał Niemiec. Zapamiętałem nazwę japońskiej marki i dokończyłem
posiłek. Musieliśmy jeszcze złożyć zeznania policjantowi, który przyjechał do nas ze
Szczytna. Potem szybko wsiedliśmy do Rosynanta i ruszyliśmy w stronę Mikołajek.
Poprosiłem Leśnika, żeby poprowadził Rosynanta, a sam włączyłem komputer
pokładowy. Dzięki sieci telefonii komórkowych mogłem połączyć się z komputerem Spidera
na jachcie. Przesłałem mu nagrane dzwięki oraz nazwę komputera.
- Po co to robisz? - pytał Leśnik.
- Nim dojedziemy do Mikołajek, Spider dzięki komputerowi ustali numer telefonu,
pod jaki dzwonili nasi sąsiedzi. Większość aparatów ma przypisane takie same tonowe
dzwięki do tych samych klawiszy
- Cwaniak z ciebie - zamruczał Leśnik. - Jedynka i inne cyfry w każdym aparacie
brzmią tak samo. To znany feler systemów alarmowych w domach i samochodach.
- Tak jest. Znając markę komputera Niemca, wiemy, jaki ma typ klawiatury. Sądzę, że
Spider potrafi ustalić tekst napisany przez blondyna.
- A jeśli nie?
- Trudno. Warto jednak spróbować.
Odezwał się mój telefon komórkowy. Dzwonił pan Tomasz.
- Jedziecie do Mikołajek?
- Tak.
- Dobrze. Podjedzcie do Stacji Hydrobiologicznej Instytutu Ekologii PAN. Znajdziecie
ją na zachodnim brzegu Jeziora Mikołajskiego. Spider dziękuje za zlecenie.
- Polecam się na przyszłość.
Leśnik włączył radio i kiwał się w rytm najnowszego przeboju. Po kilkudziesięciu
minutach byliśmy już przed bramą stacji.
- Może nie powinniśmy tak afiszować się Rosynantem parkując na terenie stacji PAN-
u? - zapytał Leśnik.
- Masz rację - przyznałem.
Wcisnąłem guzik zmiany barwy Rosynanta na kamuflaż leśny. Wysiadając wyjąłem z
bagażnika sporą płachtę materiału sprowadzonego z Australii. Australijska armia od dawna
testuje mundury ze specjalnej powłoki wchłaniającej barwy otoczenia. Wystarczy kilka minut,
żeby żołnierz ukryty w krzakach był zupełnie niewidoczny. Przykryłem Rosynanta ochronną
plandeką i już po chwili kontury pojazdu zaczęły rozmywać się. Leśnik patrzył na to
zdumiony.
- Dobrze, że wjechaliśmy w krzaki, bo inaczej ktoś stuknąłby Rosynanta - powiedział
pełen podziwu.
Przeszliśmy przez bramę ośrodka badawczego. Stróż już wiedział o naszej wizycie.
- Szef panów czeka w gabinecie dyrektora - powiadomił nas.
Wskazał nam drogę do głównego budynku. Była to nowoczesna bryła betonu, z
wielkimi przeszklonymi drzwiami, połączona laboratoriami ze starym domostwem
przypominającym dwór.
Weszliśmy do pustego sekretariatu. Drzwi do gabinetu dyrektora były szeroko otwarte.
Pan Tomasz siedział w głębokim fotelu popijając herbatę. Za biurkiem siedział młody
człowiek w wielkich, jak denka butelek, okularach na nosie. Był typem naukowca nie
przywiązującego większej wagi do swej powierzchowności. Nie był zaniedbany, ale już na
pierwszy rzut oka odnosiło się wrażenie, że żyje on o wiele ważniejszymi sprawami niż reszta
świata.
- To docent Pyrkosz - Pan Samochodzik przedstawił nam gospodarza. - A to moi
współpracownicy: Paweł i Michał:
Uścisnęliśmy dłoń docenta i usiedliśmy w fotelach.
- Muszę panów zmartwić - zaczął docent Pyrkosz. - Nie ma dyrektora i chwilowo go
zastępuję. Pan Tomasz naświetlił mi gnębiący panów problem. Trochę interesowałem się
historią ośrodka. Otóż po wojnie budynek zajął oddział radzieckiego wywiadu, który
dokładnie sprawdził siedzibę Abwehry, w której się znajdujemy, oraz baraki, które stały na
otoczonym drutami kolczastymi terenie. Dokładnie wszystko przeszukali, baraki zburzyli, a w
głównym budynku wykuli mnóstwo dziur.
- I nic nie znalezli - domyśliłem się.
- Właśnie - docent Pyrkosz słabo uśmiechnął się.
- Skąd ta pewność? - dopytywał się pan Tomasz.
Docent Pyrkosz uśmiechnął się tajemniczo.
- My, naukowcy, jesteśmy strasznymi gadułami - powiedział. - Kiedyś spotkałem
starszego już pana, który zajmował się tą samą tematyką co ja. To był Rosjanin. W czasie
rozmowy spytał mnie, czy w ośrodku badawczym w Mikołajkach nie odkryliśmy pamiątek z
drugiej wojny światowej. Podejrzewałem, że to szpieg, ale jego wiedza na temat hydrobiologii
była duża, więc uwierzyłem, że to tylko jego czysta ciekawość. Oczywiście powiedziałem mu
prawdę. Zresztą był on tu wczoraj i nawet pokazałem mu nasz ośrodek.
- Zaraz, zaraz - przerwałem docentowi. - Jak on się nazywał?
- Władimir Popów - rzekł zdumiony moją natarczywością naukowiec.
Leśnik patrzył za okno, a pan Tomasz głęboko westchnął.
- Co go interesowało? - nie dawałem Pyrkoszowi spokoju.
- Właściwie wszystko, ale głównie nasze podziemne laboratoria.
- Jak głębokie są piwnice?
- Dwa poziomy.
- Możemy je zobaczyć?
- Czy to konieczne? - Pyrkosz spojrzał na mnie badawczo. - Staramy się utrzymać tam
sterylne warunki, nie wprowadzać żadnych nowych bodzców, a przecież każdy z nas na
ubraniu przenosi zarazki i bakterie.
- Rosjanina pan wpuścił - zwrócił mu uwagę Pan Samochodzik.
- Z przykrością muszę odmówić - docent zapadł się w dyrektorskim fotelu i założył
ręce na piersi.
- Rosjanin dostał od pana pamiątkę - odezwał się Leśnik. - Stare zdjęcie w drewnianej
ramce.
- Tak. Co z tego? - zaperzył się docent.
- Ten Popów jest rosyjskim szpiegiem - oświadczył Leśnik.
Komandos cały czas patrzył w okno ponad głową naukowca. Oczy Leśnika były
nieruchome, zimne. Pyrkosz pod wpływem tego spojrzenia zmiękł jak wosk.
- Skąd panowie wiedzą, że to szpieg? - zapytał.
Pan Tomasz opowiedział o pierwszym swym spotkaniu z Popowem, o informacjach
zdobytych przez Spidera i na koniec pokazał mu zdjęcie Rosjanina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl