[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szafie, licząc na to, że zyska na tym przynajmniej kilkanaście sekund. O
Boże, kiedy oni przyjadą!
Josh zaparkował w pewnej odległości od domu, podbiegł i cicho
wszedł do ogrodu. Księżyc skrył się za chmurami i było ciemno.
Zatrzymał się na chwilę, by oczy przyzwyczaiły mu się do ciemności, po
74
RS
czym rozejrzał się wokół. Wszystko wskazywało na to, że okna i drzwi są
nienaruszone, ale w krzewach koło domu coś się poruszyło. Księżyc
wyjrzał zza chmur i Josh dostrzegł jakiś niewyrazny kształt. Ruszył w
tamtą stronę i wtedy usłyszał zbliżający się głos syreny. Przed dom
zajechał samochód policyjny i po kilku sekundach Josh leżał na trawniku,
twarzą do ziemi, z rękami skutymi w kajdanki.
- Puście mnie, jestem jej znajomym. Wezwała mnie...
- Co ty powiesz? Może byś jednak wstał i spokojnie z nami poszedł?
- Wstałbym, gdybym mógł. Podnieśli go z ziemi.
- No, młody człowieku, aresztujemy cię za próbę włamania do
cudzego domu.
- Na miłość boską... - zaczął, ale policjant przerwał mu,
oświadczając, że wszystko, co teraz powie, może zostać użyte jako dowód
przeciwko niemu. Następnie podszedł do drzwi i zastukał.
- Policja! Może pani już wyjść. Złapaliśmy włamywacza.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanęła w nich Melissa.
- Josh? Dlaczego masz kajdanki na rękach? - spytała zdumiona.
- Zostałem zaaresztowany.
- Ty? Za co?
- Za próbę włamania, proszę pani - oznajmił policjant.
- Włamania? Ale on był w pracy, dzwoniłam po niego. To nie może
być on!
- Jeśli to nie on, to gdzie jest włamywacz? - spytał zaskoczony
policjant.
- Tam. - Josh kiwnął głową w kierunku krzewów. - Jest tam i zjada
kwiatki.
75
RS
Policjant poświecił latarką w kierunku wskazanym przez Josha. Przy
krzaku stała koza i spokojnie obgryzała fuksję.
Melissa oniemiała, a po chwili wybuchnęła histerycznym śmiechem.
- O Boże, ależ mnie wystraszyła!
Zmieszani policjanci uwolnili Josha i zabrawszy kozę, udali się na
poszukiwanie jej właściciela.
- Chyba za swój wkład w tę sprawę zasłużyłem co najmniej na kawę
- powiedział Josh.
- Ja też. Dziękuję, że tak szybko przyjechałeś... Ale czym
przyjechałeś? Nie widzę samochodu.
- Zaparkowałem trochę dalej, żeby nie spłoszyć tego włamywacza.
Melissa znowu zaczęła się śmiać. Josh spojrzał na nią z ukosa i
powiedział:
- Czy mógłbym liczyć na odrobinę współczucia? Oczywiście gdybyś
umiała zdobyć się na taką wspaniałomyślność.
- Przykro mi, że cię aresztowali - powiedziała, tłumiąc śmiech.
- Przykro ci! Zostałem wgnieciony w ziemię przez dwóch osiłków,
żebra mam poprzestawiane, a ty mówisz, że ci przykro!
Popatrzył jej w oczy i nagle objął ją i przytulił.
- Chodz tu, niemądra dziewczyno. Nic ci się nie stało? Pokręciła
głową i nagle poczuła, że do oczu napływają jej łzy.
- Wiem, że to głupie, ale okropnie się wystraszyłam. Chyba nigdy w
życiu tak się nie bałam. Kiedy klamka się poruszyła...
Przytuliła twarz do jego piersi. Poczuła zapach trawy i ziemi. Objął
ją mocniej, po czym poprowadził do salonu i posadził w fotelu.
76
RS
- Zasłonię okna, wypijemy kawę, a potem pójdę, a ty zamkniesz
drzwi na klucz. W porządku?
Wyszedł z pokoju. Okna zostały zasłonięte, z kuchni dobiegały
odgłosy krzątaniny, świeciły wszystkie lampy, a ona nie wiadomo czemu
wciąż się bała. Poczuła, że powinna iść do łazienki, ale myśl o tym, że
będzie musiała sama pójść na górę...
Josh wrócił.
- Co ci jest? - spytał łagodnie.
Milczała, bo co mogła powiedzieć? Przecież to była tylko koza.
- Boisz się? Kiwnęła głową,
- Och, kochanie - szepnął i, usiadłszy na poręczy fotela, przytulił ją,
po czym zaczął łagodnie kołysać.
- Muszę iść do łazienki - wyznała cicho.
Bez słowa poprowadził ją na górę i czekał przed drzwiami, dopóki
nie wyszła.
- Tak mi głupio... - zaczęła, ale objął ją i powiedział:
- Nonsens. Zmiertelnie się przestraszyłaś, a to rzeczywiście mogło
być włamanie. %7łeby czuć się bezpiecznie, musisz mieć na zewnątrz
automatyczne lampy i psa obronnego.
- Cally nie cierpi psów - odparła. - Nic mi nie będzie. Robię z igły
widły.
Jednak gdy odstawił filiżankę i spojrzał na zegarek, ogarnął ją lęk.
- Idz do łóżka. Ja będę spał tutaj - powiedział.
- Nie wyśpisz się. Jedz do domu. Nic mi nie będzie.
Ale on poprowadził ją na górę, wziął kołdrę, poduszkę i wrócił na
dół.
77
RS
Początkowo czuła się dobrze. Drzwi sypialni zostawiła otwarte i
słyszała, że Josh, ściszywszy telewizor, ogląda ostatnie wiadomości.
Dopiero pózniej, gdy z krzykiem obudziła się z koszmarnego snu,
zrozumiała, że jej spokój był pozorny. Josh w jednej chwili stanął w
drzwiach.
- Lisso, już dobrze. -Kochanie, jestem przy tobie, Usiadła na łóżku.
- Klamka się poruszyła, drzwi zaczęły się otwierać... i obudziłam
się...
Materac ugiął się pod jego ciężarem i poczuła, że ją przytula.
- Połóż się i postaraj zasnąć - powiedział.
Melissa przylgnęła do niego i powoli zaczęła się uspokajać. Jednak
nie mogła zasnąć. Nie pozwalała na to jego bliskość, bicie jego serca,
które czuła. Zwróciła głowę w bok, by spojrzeć na niego. W słabym
odblasku latarni, ulicznej zobaczyła, że na nią patrzy.
- Lissa? - szepnął i dotknął jej warg swoimi. Wyciągnęła ręce, objęła
go i zaczęła całować. Po chwili Josh puścił ją, szybkimi ruchami zdjął
ubranie i wsunął się pod kołdrę. Kochali się długo i gorączkowo.
Gdy przestali, Melissa poczuła nagle przypływ głębokiego smutku.
Dlaczego jej to zrobił? Dlaczego zmusił ją do kochania się z nim? Poczuła
się okropnie. Z oczu popłynęły jej łzy. I wtedy Josh przytulił ją do piersi i
ukołysał do snu.
Kiedy się obudził, Melissa od dawna była na nogach. Gdy z
niepewnym wyrazem twarzy zjawił się na dole, przywitała go wyrzutami.
- Wykorzystałeś mnie - powiedziała twardo. Popatrzył na nią
badawczo.
78
RS [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl