[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Leary z przyjaciółką udali się do Afganistanu. Na lotnisku w Kabulu został zatrzymany przez agentów
służb specjalnych i sprowadzony do więzienia San Luis Obispo w Kalifornii. Nic nie było słychać o
Leary'm przez długi czas, aż jego nazwisko znów pojawiło się w czołówkach dzienników latem 1975
roku, wraz z oświadczeniem o poręczeniu i przedterminowym zwolnieniu z więzienia. Lecz nie
uwolniono go aż do początku 1976 roku. Od jego przyjaciół dowiedziałem się, że zajął się
psychologicznymi problemami, związanymi z podróżami kosmicznymi, oraz badaniem kosmicznych
związków pomiędzy ludzkim systemem nerwowym a przestrzenią międzygwiezdną, a więc
zagadnieniami, których studiowanie nie powinno być przyczyną dalszych kłopotów z powodu obiekcji
czynników rządowych.
32
8. Podróże w świecie duszy
Tak zatytułował nauczyciel islamski, dr Rudolf Gelpke, swoją relację na temat auto-eksperymenów z
udziałem LSD i psylocybiny która ukazała się w wydawnictwie Antaios w lutym 1962 roku. Tytuł ten
pasuje dobrze do opisanych dalej eksperymentów z LSD. Podróże z udziałem LSD i podróże
kosmiczne prowadzone przez astronautów, mają z sobą dużo wspólnego. Obydwa przedsięwzięcia
wymagają bardzo ostrożnych przygotowań zarówno w odniesieniu do środków bezpieczeństwa, jak i
celów, podejmowanych po to, aby zminimalizować zagrożenie i uzyskać najlepszy rezultat.
Astronauci nie mogą pozostać w kosmosie, a eksperymentatorzy z LSD w transcendentalnych
sferach. I jedni, i drudzy muszą wrócić na ziemię, do codzienności, gdzie uzyskane, nowe
doświadczenia powinny być poddane ocenie.
Następujące dalej relacje zostały tak dobrane, aby ukazać różnorodność możliwych stanów
odurzenia LSD. W doborze materiału była także brana pod uwagę określona motywacja do wzięcia
udziału w takim eksperymencie. Zamieszczono tylko relacje osób, które eksperymentowały w
poszukiwaniu poszerzenia możliwości doświadczania wewnętrznego i zewnętrznego świata, oraz
tych, które próbowały z pomocą tego narkotykowego klucza otworzyć nowe "drzwi percepcji" (William
Blake: doors of perception). Znalazły się tam również relacje takich osób, które doświadczyły
działania LSD w sposób wyrażony metaforą przez Rudolfa Gelpke, który - w celu ustanowienia
nowych perspektyw i nowego pojmowania "świata duszy" - użył tego środka do przezwyciężenia sił
grawitacji, przestrzeni i czasu w znaczeniu, w jakim przyzwyczailiśmy się te kategorie pojmować.
Pierwsze dwie z następujących dalej relacji pochodzą ze wspomnianej wcześniej publikacji Rudolfa
Gelpke w Antaiosie.
Taniec duchów wiatru (0.075 mg LSD, 23 czerwca 1961 roku, godz. 13.00)
Zaraz po zażyciu tej dawki, którą należy uznać za średnią, wdałem się w ożywioną rozmowę z kolegą
z pracy, którą prowadziliśmy do godz. 14.00.
Następnie samotnie odwiedziłem księgarnię Werthmullera, gdzie substancja zaczęła działać
wyraznie. Spostrzegłem, że tematy książek, wśród których spokojnie grzebałem w głębi księgarni, są
mi całkowicie obojętne, podczas gdy przypadkowe szczegóły z mojego otoczenia nagle wysunęły się
na pierwszy plan i stały się jako "znaczące". Następnie, po upływie jakichś dziesięciu minut, zostałem
odkryty przez znane mi małżeństwo i zmuszony do konwersacji z nimi, która, przyznaję, nie była dla
mnie mila, choć i nie była specjalnie przykra. Przysłuchiwałem się tej rozmowie (nawet temu, co sam
mówiłem) "jakby ze znacznego oddalenia". Sprawy, o których rozprawialiśmy (konwersacja dotyczyła
perskich opowieści, które wtedy tłumaczyłem) "należały do innego świata". Zwiata, który mogłem
teraz rzeczywiście sobą wyrażać (poza wszystkim, miałem świeżo wdrukowane "zasady gry", o
których pamiętałem), ale z którym nie miałem już dłużej żadnego emocjonalnego związku. Moje
zainteresowanie nim zacierało się - tylko nie stać mnie było, aby to spostrzec.
Po udanym wymówieniu się, poszedłem do miasta na targ. Nie miałem żadnych "wizji", słyszałem i
widziałem wszystko normalnie, lecz równoczenie wszystko było inne w sposób trudny do wyrażenia;
wszędzie "niewidzialne szklane mury". Z każdym stawianym krokiem stawałem się coraz bardziej
zautomatyzowany. Uderzyło mnie zwłaszcza spostrzeżenie, że stopniowo tracę kontrolę nad
mięśniami twarzy, która wydawała się robić coraz bardziej stężała, pozbawiona całkowicie wyrazu,
pusta, martwa - jak maska. Mogłem wciąż iść i wprawiać siebie samego w ruch tylko dlatego, że
znałem tę czynność "z przeszłości" i pamiętałem, jak się to robi.
Lecz im dalej cofało się moje wspomnienie, tym bardziej stawałem się niepewny. Pamiętam, że w
jakiś sposób zaczęły to wyrażać moje ręce: wkładałem je do kieszeni, wymachiwałem nimi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl