[ Pobierz całość w formacie PDF ]

paczkę. Zresztą dobrze się stało, bo inaczej mogłyby się zepsuć.
- A co było w środku?
- Kokosy, ananasy i jakieś tam jeszcze orzechy.
- Ekstra. Paul zabrał nas kiedyś na wycieczkę i nauczył mnie, jak
się otwiera kokosy. Dał mi nożyk, który kiedyś był własnością jego
synka. Nauczył mnie, że trzeba to robić bardzo ostrożnie, żeby się nie
skaleczyć. To taki specjalny nożyk do owoców.
- To miłe - powiedział Grant, zagryzając wargi. - Dużo czasu z
nim spędzałeś?
- Codziennie. On ma ten hotel, gdzie mieszkaliśmy i może robić
to, co chce. Raz zabrał nas na swój własny ka-te-ran-man. A kiedy
indziej polecieliśmy jego samolotem na inną wyspę.
Grant zaciskał dłoń na słuchawce, aż zbielały mu palce.
- To musiało być przyjemne - wykrztusił. -Może przyjedziesz do
domu? Chciałbym jeszcze posłuchać o tej wyprawie.
- Dobrze. Zaczekaj, spytam babcię.
- Grant? - rozległo się w słuchawce po krótkiej chwili.
- Chcę widzieć się z moim synem.
- Oczywiście - odparła Wilma. - On też chce się z tobą zobaczyć,
ale z powodu tego, co zaszło u nas w domku, nasz prawnik doradził,
żeby zaczekać, aż omówi sprawę odwiedzin z twoim adwokatem.
Jeszcze dzień czy dwa i wszystko będzie ustalone.
69
RS
Grant uśmiechnął się złośliwie. O tak, będzie ustalone. Już Clive
Medor się tym zajmie. A potem Jennerowie będą mogli sobie błagać.
- Dziękuję - odparł sucho i odłożył słuchawkę. Zaraz potem
nakręcił numer biura adwokata.
Jeśli Tess myśli, że może zadawać się z kimś obcym i nie
ponieść kary, to bardzo się myli.
Tylko poczekaj. Już niedługo zaczniesz za to płacić...
Alex wyszedł ze swego gabinetu, żeby przywitać się z kobietą,
którą Clive Medor miał zamiar powalić na kolana, i ku swemu
zdumieniu stwierdził, że rodzina Jennerów stawiła się w komplecie.
Cała czwórka wstała na jego widok. Dwie kobiety - najwyrazniej
matka i córka - były wysokie, szczupłe i ubrane z wyszukaną prostotą.
Mężczyzni też byli wysocy, przystojni, dobrze zbudowani, tyle że
starszy był siwy, a włosy młodszego miały ten sam ciemnobrązowy
odcień co jego siostry.
Wszyscy mieli poważne miny i patrzyli mu w oczy. Alex
wiedział z doświadczenia, że dziewięciu z dziesięciu klientów, którzy
nie umykają wzrokiem, jest godnych zaufania. Tylko dwa razy w całej
swojej karierze dał się nabrać i więcej tak się nie stanie...
Rzadko zdarzało mu się widzieć tak zintegrowaną rodzinę.
Przypominali mu piękne ptaki lecą-ce kluczem, reagujące
jednocześnie na niewidzialny dla innych sygnał. Pomyślał, że
niektórzy ludzie mogą czuć się w ich towarzystwie onieśmieleni.
Alex przywitał się ze wszystkimi po kolei, najmłodszą kobietę
zostawiając na koniec. To musi być Tessa. Jeszcze nie zdecydował,
czy podejmie się prowadzenia jej sprawy. Nie przejrzał dostarczonych
70
RS
mu dokumentów, gdyż czasami wolał wyrobić sobie opinię o kliencie
przy bezpośrednim spotkaniu.
Od razu uderzyła go jej uroda i promieniujące od niej ciepło. Nie
był jednak przygotowany na to, że gdy dotknie jej szczupłych palców,
dozna niemal wstrząsa. Dłoń miała bardzo chłodną, ale jednocześnie
zauważył żyłkę pulsującą u nasady jej szyi. Na skroni dojrzał kropelki
potu. Oddychała gwałtownie, a kiedy spojrzał uważniej w jej oczy,
zobaczył, że zrenice ma tak rozszerzone, iż niemal zasłaniają
złotobrązowe tęczówki.
Zdał sobie sprawę, że jest przerażona.
Natychmiast zadziałał jego opiekuńczy, męski instynkt. W jakiś
dziwny, tajemniczy sposób poczuł, że jest już zaangażowany w jej
sprawę i nic nie może na to poradzić.
- Niech się pani nie obawia, nie straci pani syna - powiedział,
puścił jej dłoń i gestem zaprosił wszystkich do gabinetu.
Siedząc w poczekalni Tess poczuła, że zbliża się atak. Skórę
miała lepką, a w uszach zaczynało coś dzwonić. Usiłowała zwalczyć
go w taki sposób, jak uczył ją ojciec. Przez cały czas była przytomna,
ale odnosiła wrażenie, jakby przebywała w innym wymiarze.
Serce biło jej coraz szybciej, a ona zapomniała o regularnym,
głębokim oddychaniu i zaczęła dyszeć. Bardziej poczuła niż usłyszała,
że ktoś nadchodzi.
Poczuła, że jej dłoń została zamknięta w uścisku silnej ręki, z
której spłynęło na nią nieoczekiwanie ciepło.
71
RS
Zrozumiała, że oto znalazła się w obliczu siły, z jaką nigdy
wcześniej nie miała do czynienia. Jak przez mgłę usłyszała słowa,
które podziałały niczym balsam na jej kompletnie roztrzęsione nerwy.
- Niech się pani nie obawia, nie straci pani syna.
Słowa te zabrzmiały jak ułaskawienie dla skazańca. Czuła się
bezpieczna nawet wtedy, gdy mężczyzna cofnął dłoń.
- Jestem przy tobie, kochanie - szepnął ojciec. - Oprzyj się o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl