[ Pobierz całość w formacie PDF ]

mi członkami społeczeństwa? Z sondaży wynika, że chcą oni tego, czego chce
ogromna większość dorosłych Polaków i  generalnie  ogromna większość
przytomnych ludzi na naszej planecie  chcą normalnie żyć. Dużo chcą. Nie
zbyt dużo, ale dużo. Ci młodzi ludzie już niedługo powinni się włączyć w budo-
64
wę nowej Polski. To oni powinni dać wielką energię III czy IV, mniejsza o liczby,
Rzeczypospolitej. Tylko jak to mają zrobić w sytuacji, gdy w wielu regionach
kraju bezrobocie wśród dwudziestolatków sięga pięćdziesięciu procent. Jak mają
dać społeczeństwu wielką energię i porcję nadziei absolwenci wyższych uczelni,
którzy nie są w stanie znalezć pracy? Co z tego, że mają oni często o wiele szer-
sze horyzonty niż ich rodzice, skoro ich widoki na znalezienie sensownej pracy są
o wiele gorsze.
Nadchodzi piętnasty w polskiej historii wyż demograficzny. Wspólnym do-
świadczeniem ostatniego była  Solidarność . Czy wspólnym doświadczeniem te-
go nie będzie przypadkiem życie na zasiłku? Młodzi ludzie popadną w apatię
i będą wegetować, wyjadą z Polski czy wściekną się i doprowadzą do rewolty?
Młodzieży bez pracy będzie coraz więcej. Frustracji też. Socjolog Tomasz %7łu-
kowski mówi, że rewolta jest możliwa, ale raczej teoretycznie. Teoretycznie, bo
młodzież, jak dorośli, jest bardzo podzielona. Zbyt podzielona, by mógł się zda-
rzyć protest pokoleniowy taki jak  Solidarność czy taki jak rok 1968 we Francji.
Ale napięć może być co niemiara, bo na rynek pracy wejdą kolejne roczniki. Ry-
nek pracy albo bezrobocia. Bomba tyka i warto ją rozbroić, bo jeśli komuś nie
przeszkadza, że tylu ludzi w Polsce ma na starcie kamień u nogi, to może chociaż
ktoś przestraszy się, gdy sobie uświadomi, do czego taka masa młodych ludzi
w poczuciu beznadziei jest zdolna. Tym młodym ludziom trzeba dać szansę i na-
dzieję. Po pierwsze dlatego, że na nią zasługują. Po drugie dlatego, że normalne
społeczeństwo nie może sobie pozwolić na to, by talenty młodych zdolnych ludzi
marnować. Po trzecie dlatego, że im bardziej wykształceni, im bardziej zadowo-
leni, im częściej zatrudniani i lepiej opłacani będą młodzi ludzie, tym większa
będzie w Polsce szansa na stworzenie prawdziwej klasy średniej. Tym trwalsze
będą polskie przemiany. Tym więcej będzie zwolenników reform. Tym mniej bę-
dzie potencjalnych wyborców Leppera. Bierność młodzieży, to oczywiste, osłabia
jej siłę. A ponieważ młodzież z założenia, przynajmniej na starcie, ma nastawie-
nie liberalne, osłabia też siłę liberalnego nurtu. Nie jest on w Polsce zbyt mocny.
Tym bardziej trzeba się starać, by mógł liczyć na stały dopływ zwolenników.
Nie obawa przed buntem powinna być głównym motywem starań o to, by
młodzi ludzie mieli w Polsce prawdziwą szansę. Ale należy działać tak, jakby ten
bunt był za progiem. Historycy uważają, że w Wielkiej Brytanii wielkich buntów
nigdy nie było, bo system posiadł zdolność kooptacji elit. Młodzi, zdolni i ambit-
ni mieli możliwość pokonywania szczebli społecznego awansu. Ich ambicje były
zaspokojone i nie przeradzały się we frustrację. A ci, którzy zostawali na dole, by-
li pozbawieni przywódców. Trudno odnieść wrażenie, by nasz system był zdolny
do takiej kooptacji, szczególnie na masową skałę. Jeśli szansę na pracę są małe,
szansę na awans znikome, szansę na realizację marzeń żadne, to gdzieś ta ener-
gia musi ujść. Jeśli do tego żyjemy w kraju, gdzie każdy sobie rzepkę skrobie,
gdzie ludzie są oddzieleni od siebie, gdzie solidarność jest już tylko na wybla-
65
kłych związkowych sztandarach i w homiliach Papieża, jeśli mamy poczucie, że
nie tylko nikt nam nie potrafi pomóc, że nie tylko nikt nam nie chce pomóc, ale że
w ogóle nikt się nami nie przejmuje, jeśli do tego tuż obok widzimy inny świat,
świat tych, którym się udało, to skala frustracji musi być ogromna.
To nie jest  jeden z problemów . To jest problem numer jeden. Są socjolo-
gowie, którzy uważają, że nierówności, jeśli idzie o dostęp do dóbr materialnych
i do wiedzy, a więc do życiowych szans, są u nas tak ogromne, że różne gru-
py polskiej młodzieży w praktyce łączy tylko wiek. Z jednej strony ktoś może
wyczytać z tego przesłanie optymistyczne. Skoro tyle ich dzieli, to żadnego bun-
tu nie będzie. To przesłanie jest jednak w swej wymowie druzgocące. Jeśli tyle
ich dzieli, to o jakiej solidarności, o jakiej wspólnocie, o jakim społeczeństwie
obywatelskim, o jakim społeczeństwie w ogóle możemy mówić. Oznacza to, że
żyjemy w chorym społeczeństwie i że bardzo umiarkowane są szansę na to, by
ono ozdrowiało.
Można się pocieszać, mówiąc, że mimo wielkiej frustracji polska młodzież
ocenia przemiany po 1989 roku o wiele bardziej optymistycznie niż młodzież
czeska, słowacka, węgierska, litewska, łotewska i słowacka. Małe to jednak po-
cieszenie, bo wynika z tego tylko tyle, że nadzieje młodych ludzi niełatwo jest
zabić. Nie dzieje się niestety dość, by je podtrzymać i by na nich budować. Nie
pomoże tutaj samo wejście do Unii Europejskiej. Pracę domową musimy odrobić
sami. Pracę polegającą na walce z bezrobociem, na przywracaniu polskim dzie-
ciom i polskiej młodzieży szans edukacyjnych. Polegającą na wciąganiu młodzie-
ży w pomoc innym. Wszystkim nam byłoby po prostu fajniej żyć we wspólnocie,
w której istnieje solidarność, w której można liczyć na innych. Byłoby też fajniej,
gdybyśmy zrozumieli, że albo uda się nam wszystkim, albo wszyscy przegra-
my. Przegrają nie tylko ci, którzy nie będą mieli pracy i nadziei. Także ci, którzy
z garaży w swoich domach będą wyjeżdżali w klimatyzowanych samochodach,
którymi będą jechali do garaży w swoich biurowcach, gdzie będą obmyślać, jak
zrobić wielkie pieniądze obok, a może kosztem innych. Przegrają, bo całkiem spo-
ra część ich energii przeznaczona będzie na to, by nigdy nie zetknąć się z realnym
życiem, realnym, czyli tym, które wiedzie dziewięćdziesiąt siedem procent ich
współrodaków. Ale nawet dla tych  szczęśliwców Polska byłaby krajem, w któ-
rym można wytrzymać jedynie w domu, w pracy i jeszcze w kilku małych enkla-
wach. Ale i oni mieliby przekonanie, że naprawdę normalnie jest we Francji, we
Włoszech czy w Hiszpanii. Fajnie jest być obywatelem świata, ale najlepiej, gdy
będąc nim, można bez wstydu pokazywać własny paszport.
UNIA  SZANSA NA
POKOLENIA
Unia Europejska to wielki rynek i wielka szansa. Tam wygrywają najlepsi.
Ale nasi przedsiębiorcy nie będą mieli w tej grze żadnych szans,
jeśli będą mieli założone dyby, zresztą polskie, a nie unijne
Roman Kluska
POGOC
Tak, to jedno nie ulega wątpliwości. Mamy fantastyczną koniunkturę. Pal dia-
bli recesję i trudny rynek. Mamy bezpieczne granice, członkostwo w prawdzi-
wym sojuszu, w którym jesteśmy partnerem, a nie wasalem, przyjazne sąsiedz- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl