[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postać zginęła na ułamek sekundy we mgle. Gdy ukazała się znowu, Yalkar poderwał się z
ło\a i złamany nagłym bólem w plecach opadł na nie bezsilnie. Przed nim stała śmiejąc się na
cały głos młoda, a nawet bardzo młoda dziewczyna. Zwie\ość jej policzków, warg, prę\ność
drobnych piersi nie pozostawiały \adnych wątpliwości  dziewczyna nie mogła mieć więcej
ni\ osiemnaście wiosen. Wyciągnął rękę, by dotknąć jej dłoni i w tym momencie, gdy pod
palcami poczuł jedwabistość skóry, postać dziewczyny zniknęła we mgiełce. Valkar przetarł
oczy. U ło\a stała znowu nieznajoma, trzymał jej szczupłą dłoń. Trwało to chwilę, potem
kobieta uwolniła delikatnie rękę. W zmęczonych zrenicach ciągle jeszcze migotały iskry
śmiechu, ale twarz pozostała powa\na.
 Kim jesteś, panie?  powiedziała spokojnie jakby nic nie zaszło. Valkar
przezwycię\ył zaskoczenie i powiedział:
 Valkar, syn Orena, wędrowny rycerz.
 Jesteś albo bardzo odwa\ny, albo... nierozwa\ny  stwierdziła czarnowłosa
kobieta.  Nosisz na tarczy znaki Księcia Gadrin i jedziesz sobie spokojnie głównym
traktem Palenk  to przecie\ szaleństwo.
 A to dlaczego?
Kobieta popatrzyła na niego z ironią.
 Zaprawdę musisz przybywać z daleka, rycerzu inaczej nie zadawałbyś tak
niemądrych pytań. Wilki z Palenk zaprzysięgły śmierć ka\demu z domowników i wasali pana
na Gadrin.
 No tak, teraz wszystko jasne"  pomyślał Yalkar.  Muszę lepiej poznać obyczaje
tubylców, je\eli mam prze\yć i wykonać zadanie. Do licha, chciałem wkroczyć do księstwa
Palenk jako dzielny rycerz...  zgrzytnął zębami  udało mi się to nadspodziewanie..."
 A ty, pani, kim jesteś?  zapytał.
Kobieta zdawała się być ura\ona i zdziwiona pytaniem.
 Czy\bym nie przedstawiła się dostatecznie wyraznie? Jestem Eliana pani na
Harrane, Eliana TA KTÓRA WIE, je\eli wolisz wiedzma Eliana.
 Czarownica"  przebiegło przez mózg Valkara. Obudził się w nim jakiś
atawistyczny lęk.
 Ciesz się, \e nią jestem  dzięki temu \yjesz. Wilki z Palenk nie mają zwyczaju
pozostawiać niedobitego wroga.
Yalkar zmieszał się, policzki zapłonęły mu czerwienią.
 Wybacz pani  wybąkał.  Ocaliłaś mi \ycie. Jest twoje.
 Nie dawaj go tak łatwo  zaśmiała się Eliana. Nie oddawaj tak łatwo, bo... mogę
przyjąć twą ofiarę. A teraz dodała innym tonem,  wypij to.  Podsunęła mu gliniany
kubek.
Yalkar wychylił napój jednym haustem, ledwie oderwał usta od naczynia  spadł na
niego ciÄ™\ki sen.
Obudził się rankiem potwornie głodny. Pierwsze co zauwa\ył, to śniadanie czekające
ju\ na niego na płycie kamiennego stołu. Wstał, ciało miał jeszcze obolałe, lecz panował nad
nim całkowicie. Usiadł przy stole. Drzwi skrzypnęły i pojawiła się w nich Eliana. Chciał
powstać, ale powstrzymała go gestem dłoni. Podeszła do stołu sprę\ystym, kocim krokiem,
opadła na okryte skórami siedzisko. Yalkar jadł z apetytem, nawet \arłocznie/nie starając się
ukrywać skręcającego mu kiszki głodu. Czarownica patrzyła na niego spod pół
przymkniętych powiek, było w jej wzroku coś takiego, \e jadł coraz wolniej, a\ wreszcie jego
szczęki zatrzymały się.
 O co chodzi, pani?
 To sam Ghelog mi cię zesłał, rycerzu  powiedziała Eliana.  Zaprawdę jesteś z
daleka; z tak daleka, \e moje myśli tego nie ogarniają. Wiedzie cię zemsta  tak jak i mnie...
ty chcesz walczyć z Bogami Nieba...
Yalkar poderwał się na równe nogi  Eliana mówiła dalej jakby tego nie dostrzegła.
 ... ja tylko mam nadzieję odebrać z rąk złodziei dziedzinę, którą mi skradli.
Pragniesz odnalezć coś, co ukryto bądz zagubiono przed wiekami...
Yalkar błyskawicznie sięgnął po cię\ki topór słu\ący do rąbania drew.
 ... je\eli znajdziesz to i wykorzystasz na zgubę bogów  twoja rzecz. By to jednak
uczynić musisz pokonać moich wrogów.
Tu spojrzała na niego i pod jej wejrzeniem Yalkar uczuł, \e gwałtownie zdrętwiała mu
dłoń dzier\ąca topór. Mimo wielkiego wysiłku nie udało się Yal-karowi utrzymać go w ręce. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl