[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Mam od samego księcia.
 Dam ci tedy do jednego kurzeniowego[741], a
imć Barabasz ma tam też krewniaka Barabasza;
od nich dowiesz się wszystkiego. A kto wie, czy
to już nie za pózno na takową ekspedycję. Chce
książę wiedzieć, co tam naprawdę słychać? 
krótka odpowiedz: zle słychać! A chce wiedzieć,
czego się trzymać?  krótka rada: zebrać jak na-
jwięcej wojska i z hetmany[742] się połączyć.
223/296
 To pchnijcie do księcia gońca z odpowiedzią i
radą  rzekł pan Skrzetuski.  Ja muszę jechać,
bom tam posłan i decyzji książęcej zmieniać nie
mogę.
 A czy wiesz waść, że to okrutnie niebezpieczna
wyprawa?  rzekł Zaćwilichowski.  Tu już lud
tak wzburzony, że osiedzieć się trudno. Gdyby nie
bliskość koronnego wojska, czerń rzuciłaby się na
nas. A cóż dopiero tam! Leziesz jakoby smokowi w
gardło.
 Mości chorąży! Jonasz[743] był już w brzuchu
wielorybim, nie w gardle, a za pomocą bożą wylazł
zdrowo.
 Jedz tedy. Chwalę twoją rezolucję. Do Ku-
daku[744] możesz waść dojechać bezpiecznie,
tam się rozpatrzysz, co ci dalej czynić przystoi.
Grodzicki stary żołnierz, on najlepsze da ci in-
strukcje. A do księcia ja sam pewnie ruszę; jeśli
się mam bić na swoje stare lata, to wolę pod nim
niż pod kim innym. Tymczasem bajdak[745] al-
bo dombazę i przewozników dla waci przygotuję,
którzy cię do Kudaku zawiozą.
224/296
Skrzetuski wyszedł i udał się prosto do swojej kwa-
tery na rynek, do domu księcia, by ostatnie do
odjazdu poczynić przygotowania. Mimo niebez-
pieczeństw tej podróży, o których mu prawił
Zaćwilichowski, namiestnik nie bez pewnego
ukontentowania myślał o niej. Miał zobaczyć
Dniepr w całej niemal długości, aż do Niżu[746], i
porohy[747], a była to dla ówczesnego rycerstwa
ziemia jakby zaczarowana, tajemnicza, do której
ciągnął wszelki duch przygód chciwy. Niejeden
całe życie na Ukrainie strawił, a nie mógł się
pochwalić, by Sicz[748] widział  chyba żeby chci-
ał zapisać się do bractwa, a do tego mniej już
między szlachtą było ochotników. Czasy Samka
Zborowskiego[749] przeszły i nie miały wrócić
więcej. Rozbrat między Siczą a Rzecząpospolitą,
który powstał za czasów Nalewajki[750] i Pawlu-
ka[751], nie tylko nie ustawał, ale zwiększał się
coraz bardziej i napływ na Sicz herbowego ludu,
nie tylko polskiego, ale i ruskiego, nie różniącego
się od Niżowców[752] ni mową, ni wiarą, znacznie
był mniejszy. Tacy Bułyhowie Kurcewicze niewielu
znajdowali naśladowców; w ogóle na Niż do bract-
wa gnało teraz szlachtę chyba nieszczęście, ban-
icja, słowem, winy do odpokutowania niepodobne.
225/296
Toteż jakaś tajemnica, nieprzenikniona jako mgły
Dnieprowe, otoczyła drapieżną niżową rzecz-
pospolitą[753]. Opowiadano o niej cuda, które pan
Skrzetuski własnymi oczyma ciekaw był oglądać.
Nie spodziewał się też, co prawda, stamtąd nie
wrócić. Co poseł, to poseł, zwłaszcza od księcia
Jeremiego.
Tak rozmyślając wyglądał przez okno ze swej kwa-
tery na rynek. Tymczasem upłynęła jedna godzina
i druga, gdy nagle Skrzetuskiemu wydało się, że
spostrzega dwie jakieś znane postacie zmierza-
jące ku Dzwonieckiemu Kątowi, gdzie był sklep
Wołocha[754] Dopuła.
Przypatrzył się pilniej: był to pan Zagłoba z Bo-
hunem.
Szli trzymając się pod ręce i wkrótce znikli w ciem-
nych drzwiach, nad którymi sterczała wiecha oz-
naczająca szynk i winiarnię.
Namiestnika zdziwiła i bytność Bohuna w
Czehrynie[755], i przyjazń jego z panem Zagłobą.
226/296
 Rzędzian! sam tu!  zawołał na pachołka.
Pachołek ukazał się we drzwiach przyległej izby.
 Słuchaj no, Rzędzian: pójdziesz do winiarni, ot,
tam pod wiechę; znajdziesz tam grubego szlach-
cica z dziurą w czele[756] i powiesz mu, że ktoś,
co ma pilną do niego sprawę, chce go widzieć. A
jeśliby pytał kto, nie mów.
Rzędzian skoczył i po niejakim czasie namiestnik
ujrzał go wracającego w towarzystwie pana Zagło-
by.
 Witaj waszmość!  rzekł pan Skrzetuski, gdy
szlachcic ukazał się we drzwiach izby.  Czy mnie
sobie przypominasz?
 Czy sobie przypominam? Niechże mnie Tatarzy
na łój przetopią i świece ze mnie do meczetów
porobią, jeślim zapomniał! Waść to kilka miesięcy
temu otworzyłeś drzwi u Dopuła Czaplińskim, co
mnie szczególniej do smaku przypadło, gdyż
takim samym sposobem uwolniłem się raz z
więzienia w Stambule. A co porabia pan Powsino-
227/296
ga herbu Zerwipludry razem ze swoją inno-
cencją[757] i mieczem? Czy zawsze mu wróble na
głowie siadają biorąc go za uschłe drzewo?
 Pan Podbipięta zdrów i kazał się kłaniać wasz-
mości.
 Wielce to jest bogaty szlachcic, ale srodze
głupi. Jeśli zetnie takie trzy głowy, jak jego własna,
to mu to uczyni dopiero półtorej, bo zetnie trzech
półgłówków. Tfu! jakie gorąco, choć to dopiero
marzec! Język w gardle zasycha.
 Mam ja trójniak bardzo przedni, może waść
kusztyczek[758] pozwoli?
 Kiep odmawia, gdy nie kiep prosi. Właśnie mi
cyrulik miód pić zalecił, żeby mi melancholię od
głowy odciągnęło. Ciężkie bo to czasy na szlachtę
się zbliżają: dies irae et calamitatis[759]. Czaplińs-
ki zdechł ze strachu, do Dopuła nie chodzi, bo
tam starszyzna kozacka pije. Ja jeden stawiam
mężnie czoło niebezpieczeństwom i dotrzymuję
onym pułkownikom kompanii, choć ich pułkown-
228/296
ictwo dziegciem[760] śmierdzi. Dobry miód!... is-
totnie bardzo przedni. Skąd go waść masz?
 Z Aubniów[761]. To dużo starszyzny tu jest? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl