[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wiesz co, czuję się trochę... zdenerwowany - wyjąkał.
- Właśnie miałem... zejść na dół... do baru... na małego
drinka.
Kendell poczuła, że jeszcze chwila, a z oczu popłyną jej
strugi łez. Jej najczarniejsze myśli potwierdziły się.
Daphne i Zach... Zacisnęła mocno powieki i odwróciła się
szybko. W tym samym momencie do pokoju zajrzaÅ‚a jej druh­
na, Ellen. DostrzegÅ‚a Kendell i popÄ™dziÅ‚a do niej co siÅ‚ w no­
gach.
- Na miłość boską, Kendell, przecież pan młody nie może
cię oglądać przed ślubem! - zawołała zgorszona. - Chodz, już
czas założyć suknię!
Złapała Kendell za rękę i pociągnęła w stronę jej pokoju.
- Muszę się napić - oznajmiła Kendell, gdy tylko włożyła
na siebie suknię ślubną.
Wszystkie druhny popatrzyły na nią zaskoczone.
- No... dobrze, zadzwonię po obsługę - odezwała się
Claire.
- Nie, nie. Wolałabym... muszę... zejść do baru.
- Kendell, nie możesz... - zawołała Ellen.
- Nawet nie włożyłaś butów - dodała Claire.
150 OGAASZAM WAS M%7Å‚EM I %7Å‚ON...
Ale Kendell, w zdobnej sukni z kremowobiałej satyny
wbiegła już do windy.
Ubrana w elegancki kostium Agnes omawiała właśnie
z panem Norrisem ostatnie szczegóły ceremonii. Nagle osÅ‚u­
piała na widok córki, wysiadającej z windy. Kendell była...
na bosaka i w ślubnej sukni! Norris popatrzył za wzrokiem
matki i zastygł w przerażeniu.
- Nie, jeszcze nie. Jest za wcześnie - wysapał wreszcie
i ruszył ku Kendell.
- Ale ja... Muszę się napić - upierała się dziewczyna.
- Niech pan puści moją rękę.
- Napić się? Przy barze? W sukni ślubnej?
Agnes machała rękami, przywołując męża.
- Charles, zrób coś! Porozmawiaj z nią, w końcu to twoja
córka - powiedziała przyciszonym głosem. - O Boże... A co
tu robi Daniel, na dodatek jeszcze bez smokinga?
Norris usłyszał to, puścił Kendell i podbiegł do Daniela,
który gotowy na wszystko miał właśnie wkroczyć do baru.
- Musi pan iść natychmiast na górÄ™ i przebrać siÄ™. Cere­
monia zaczyna się dokładnie... - Norris spojrzał na zegarek
i zbladł - za dwadzieścia trzy minuty. - Chwycił Daniela za
ramiÄ™ i zaczÄ…Å‚ wlec go w stronÄ™ windy.
Daphne i Zach rozmawiali tymczasem nerwowo w pół­
mroku baru. SiedzÄ…cy ich detektyw Monkson ani na chwilÄ™
nie spuszczał z nich wzroku.
- Słuchaj, Evan - mówiła Daphne - nie bądz głupi. Wez
te pieniÄ…dze i znikaj. To chyba najÅ‚atwiej i najszybciej zaro­
biona suma w twoim życiu.
Wyciągnęła do niego torebkę wypchaną banknotami. Zach
westchnął i wziął ją bez słowa. Może jedynym sposobem na
Najlepsza narzeczona 151
to, żeby Daphne wreszcie się odczepiła, było wsadzenie tej
torby do kosza na śmieci. Obejrzał się dyskretnie i... w tej
samej chwili zobaczyÅ‚ lufÄ™ wycelowanego w siebie rewolwe­
ru. Monk bÅ‚ysnÄ…Å‚ mu przed oczami odznakÄ… i zaczÄ…Å‚ recyto­
wać dobrze znaną formułkę o prawach aresztowanego.
OszoÅ‚omiona Daphne patrzyÅ‚a to na rewolwer, to na poli­
cjanta. NiewÄ…tpliwie chciaÅ‚a pozbyć siÄ™ Zacha, ale niezupeÅ‚­
nie w taki sposób. Nie mogła dopuścić do skandalu, jaki za
chwilę miał nastąpić, a poza tym zależało jej na utrzymaniu
w tajemnicy prawdziwej tożsamości Zacha Jonesa. Zarówno
dla dobra Kendell, jak i jej samej.
- Czy mógłby pan wyprowadzić go tylnymi drzwiami?
- wyszeptała, uśmiechając się do detektywa. - Mojej rodzinie
zaoszczędziłoby to wiele zakłopotania. Jestem pewna, że pan
to rozumie.
Wstała od stolika, chcąc wymknąć się, zanim ktokolwiek
zauważy jÄ… w towarzystwie aresztowanego Pasko. Spostrzeg­
ła jednak, że ten wciąż trzyma w ręce jej torebkę z pieniędzmi.
Sięgnęła po nią. Nagle poczuła na przegubie dotyk zimnego
metalu. Na jej ręce zatrzasnęły się kajdanki - takie same,
w jakie był już zakuty Zach. Zdumiona usłyszała, że policjant
nazywa ją jego wspólniczką.
- Wspólniczka? Czy pan oszalaÅ‚? CoÅ› siÄ™ panu pomiesza­
ło! Nie jestem żadną wspólniczką. Ja tylko próbowałam...
- Opłacić go, tak? Za oddawane usługi? A może to była
forsa na jakiÅ› dyskretny zakup? Tak czy owak teraz grzecznie
udamy się na komisariat i tam wszystko wyjaśnimy.
Cala ta scena nie mogła ujść uwadze zgromadzonych w
barze hotelowych goÅ›ci, w tym - najbardziej zainteresowa­
nych. Kendell, jej rodzice, Daniel i biedny pan Norris patrzyli
przerażeni, jak policjant wyprowadza z baru Daphne i Zacha,
skutych kajdankami. Bliska zemdlenia Agnes musiała oprzeć
152 OGAASZAM WAS M%7Å‚EM I %7Å‚ON...
się na ramieniu pobladłego męża. Daniel również zbladł, zaś
pan Norris zrobił się biały jak kreda.
Natomiast twarz Kendell płonęła czerwienią. Podbiegła do
mężczyzny, który za niespełna pół godziny miał zostać jej
mężem i wykrzyczała mu prosto w twarz:
- Nie mam pojęcia, co zrobiłeś, ale powiem ci jedno.
Jesteś... jesteś... oszustem i kłamcą!
- Kendell, to nie tak, daj mi szansÄ™...
Ale ona patrzyła już na siostrę.
- Nie potrafię zrozumieć, jak mogłaś zrobić coś takiego.
Zadawać się z... z mężczyzną, który nie jest wolny.
Bezsilność i złość wycisnęły łzy z oczu Daphne.
- Zadawać się? Co za kłamstwo! Jedyne, czego chciałam,
to oszczędzić ci rozczarowania. A w nagrodę spotyka mnie
coś takiego. - Uniosła skute kajdankami dłonie.
Daniel w grobowym milczeniu wpatrywał się w kobietę,
którą aż do tej chwili miał zamiar pojąć za żonę.
- Daphne, o co w tym wszystkim chodzi? - odezwał się
wreszcie, lecz zanim ktokolwiek zdoÅ‚aÅ‚ coÅ› powiedzieć, roz­
legł się silny i pewny głos Monksona.
- Zabieram Evana Pasko i Daphne Morgan na przesÅ‚ucha­
nie. Pan Pasko opuścił miasto dziesięć miesięcy temu, tuż
przed tym, jak jego wspólników aresztowano za handel na­
rkotykami i bronią, pranie pieniędzy oraz kilka drobniejszych
przestępstw. Przed minutą byłem świadkiem, jak tych dwoje
przekazywało sobie pieniądze...
- Och - przerwaÅ‚a mu Agnes z westchnieniem ulgi, a ko­
lory wróciły na jej pobladłą twarz. - Panie komisarzu, to
nieporozumienie, zaszła pomyłka co do osoby. Ten pan nie
nazywa siÄ™ Evan Pasko tylko Zach Jones. Prawda, Zach?
Oczy wszystkich zwróciły się na Zacha, lecz on cały czas
patrzył tylko na Kendell.
Najlepsza narzeczona 153
- Kochanie, pozwól mi to wszystko wyjaśnić...
Podniosła rękę do ust, żeby powstrzymać wybuch płaczu.
Odwróciła się i uciekła, o mało nie przewracając się o tren
własnej sukni. Agnes pobiegła za nią, a Charles podążył do
najbliższego telefonu, żeby czym prÄ™dzej sprowadzić adwo­
kata.
Na środku holu pozostał tylko samotny pan Norris.
- A co ze ślubem? Co z organistą, kwiatami, zespołem
jazzowym, co z gośćmi, co z bażantem w cieście? - Uniósł
rÄ™ce w górÄ™. - Jestem skoÅ„czony. Moja kariera jest zrujno­
wana...
NastÄ™pnego ranka na pierwszych stronach wszystkich ga­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl