[ Pobierz całość w formacie PDF ]

współczuł. Zamierzał jej pomóc, bo choć znali się tak krótko,
bardzo przywiązał się do niej i jej dzieci.
Bez zastanowienia zaczął się nerwowo drapać po plecach.
- Aazienka jest tuż obok - powiedziała Charlotte. -
Wszystkie pokoje na górze są wolne. Jeszcze ich nie urzą-
dziliśmy. Dzieci i ja śpimy na dole.
- Zwietnie.
- Nie chcę, żeby Eddie oczekiwał więcej, niż możesz mu
zaofiarować - powiedziała stanowczo.
S
R
- Guma do żucia to raczej niegrozny prezent - stwierdził
sucho.
- Przecież wiesz, co mam na myśli. Nie chcę, żeby spo-
dziewał się zbyt wiele z twojej strony.
- Nie martw się. Zawsze dotrzymuję obietnic. Nauczę go,
jak być mężczyzną.
- A co z twoimi obietnicami dla Russella?
- Niczego mu nie obiecywałem.
Wreszcie udało mu się nie skłamać. Powiedział tylko Hay-
woodowi, że zobaczy, co się da zrobić. Neal uważał, że jest
jedyną osobą uprawnioną do moralnej oceny tej sprawy. A
naprawdę nie chciał, by ten mężczyzna ponownie pojawił się
w życiu Charlotte i jej dzieci.
Charlotte odwróciła się na pięcie i bez słowa wyszła z po-
koju.
Kiedy Neal zszedł na dół godzinę pózniej, znalazł Charlot-
te w kuchni. Składała pranie do magla. Przez okno widać by-
ło Nettę i dzieci, które w najlepsze bawiły się w ogrodzie.
- Czy mogę skorzystać z telefonu? Zapłacę za rozmowę.
- Proszę bardzo - odpowiedziała, nie podnosząc nawet
wzroku.
Sprawdził, czy nadal ma w kieszeni kartki z notatnika Rus-
sella. Gdyby Able zdobył jakieś nowe informacje, można by
poprosić Charlotte o pomoc. Chociaż wątpił, czy ona zechce
angażować się w tę sprawę.
Gdy wykręcał numer, powiedziała:
S
R
- Posiłki będziesz jadał razem z nami.
- Dziękuję - mruknął, czekając na połączenie.
- Będziesz jadł to, co ci z Netta przygotujemy.
- Dobrze - powiedział, chociaż, prawdę mówiąc, nie był
pewien, czy postępuje słusznie, godząc się, by żywiły go
dwie wrogo nastawione kobiety.
- Able, tu Neal. Masz chwilkę?
- No... Ja... - zaczął Able i Neal natychmiast zorientował
się, że coś jest nie tak.
- Co się dzieje? - zapytał.
- Teraz nie mogę rozmawiać, oddzwonię pózniej.
Neal domyślił się, że w biurze jest Russell.
- Ale będziesz musiał nam pomagać - mówiła dalej Char-
lotte. - Mam na myśli zmywanie, sprzątanie i tego rodzaju
prace.
Neal próbował uciszyć ją gestem, ale zignorowała go. Za-
krył więc mikrofon ręką.
- To ty, Corrigan? - usłyszał zirytowany głos Russella. -
Gdzie jesteś?
- A na dodatek... - zaczęła.
- To Russell - warknął, więc zamilkła natychmiast. - Po-
słuchaj, Haywood. Skontaktowałem się z Able'em, bo na ra-
zie mam trudności z odnalezieniem twojej byłej żony. Po-
wiadomię cię, jeśli czegoś się dowiem - wyrzucił z siebie
jednym tchem i odłożył słuchawkę.
Odwrócił się do Charlotte.
S
R
- Czy zdajesz sobie sprawę, że o mały włos nas nie wsy-
pałaś?
- Ja? Przecież to ty do niego dzwoniłeś. Neal potrząsnął
głową.
- Nie do niego. Do mojego przyjaciela Able'a. Russell był
akurat u niego w pokoju. Mało brakowało, a wydałoby się, że
jestem u ciebie.
- Przecież to wszystko wyłącznie twoja wina.
- Co ty tam wiesz! Russell wynająłby kogoś innego, by cię
odnalazł.
- Ale to ty podjąłeś się tego zadania. Naprawdę musi cię
bawić wywracanie czyjegoś życia do góry nogami. Taką
masz pracę? - zapytała z pogardą w głosie.
- Niekoniecznie - odpowiedział ze złością. - Aapię ludzi,
którzy żerują na cudzym nieszczęściu.
- Może powinieneś częściej zerkać w lustro - stwierdziła z
ironią w głosie.
- Posłuchaj. Nie jestem Russellem. Naprawdę nie zamie-
rzam narobić ci kłopotów.
- Ale narobisz - upierała się przy swoim, patrząc mu upo-
rczywie w oczy.
Potem cofnęła się i omal nie upadła, potykając się o jakieś
rzeczy, które leżały na podłodze. Neal jednak zdążył pochwy-
cić ją w ramiona.
Chciała się wyrwać, ale trzymał ją za nadgarstki, nie po-
zwalając się ruszyć. Przez długą chwilę żadne z nich nie po-
S
R
wiedziało ani słowa, patrzyli sobie jedynie w oczy. I wtedy
Neal pochylił się i delikatnie dotknął ustami jej warg. Zadrża-
ła. Miała zupełnie miękkie kolana i bała się, że za chwilę
upadnie. Zamknęła oczy i przytuliła się do niego. Nie było
ważne, że przysłał go tu Russell. Liczyło się jedynie to, że
bliskość Neala sprawiała jej niezwykłą przyjemność. Nigdy
nie uwierzyłaby, że Neal mógłby ją skrzywdzić.
Oddała pocałunek - żarliwie i bez wahania. Zarzuciła mu
ręce na szyję. Ileż to czasu upłynęło, od kiedy ostatnio mlii ją
w ramionach jakiś mężczyzna! Przez lata była tylko mamą,
przyjaciółką i nauczycielką, ale już od dawna nie czuła się
kobietą. Niemal zapomniała, jak to jest.
Neal spojrzał jej głęboko w oczy.
- Charlotte, musimy porozmawiać. Nie mogę mieszkać z
tobą pod jednym dachem, jeśli wciąż jesteś na mnie zła.
Spuściła wzrok. Wiedziała, że nie tylko Neal jest winien.
Otoczyła się przecież murem niedostępności i nie pozwalała
na to, by ktoś poznał jej prawdziwe odczucia.
Usłyszeli, jak dzieci marudzą, że chce im się pić. I Nettę,
która tłumaczyła im, że lemoniada będzie lepsza niż woda
sodowa.
- Chodz - powiedziała Charlotte i poprowadziła Neala do
pokoju obok jego sypialni. Weszli do środka i zamknęła
drzwi. - To mój pokój do przemyśleń. Nikt nie ma do niego
wstępu.
S
R
Pokoik byt maty, ale przytulny. Przy oknie stał rozłożysty,
wygodny fotel obszyty identycznym materiałem jak zasłonki.
Neal poczekał, aż Charlotte w nim usiadła, a sam usadowił
się na szerokim parapecie okiennym.
- Powiedz mi, o co chodzi w tej historii z Russellem? Dla- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl