[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ten dzień. Miał błyszczące czarne oczy, haczykowaty wydatny nos i wąsy gęstsze niż sierść
na karku psa. Bose stopy pocierał jedną o drugą i co chwila masował kolana.
Quickwater skinął na niego i powiedział:
 Ten neandertalczyk to Sylvian Bilodeau. Luc właśnie uświadamia go, że zamierzamy
zryć ich ogródek.
Bilodeau rzucił nam grozne spojrzenie i przestał gmerać przy kolanach. W zamian za to
zaczął zaciskać i otwierać pięści. Trójkolorowy wąż na jego ramieniu zdawał się poruszać w
miarę jak mięśnie jego właściciela napinały się i rozluzniały. Podejrzewałam, że porównanie
Quickwatera było niesprawiedliwe dla naszych paleolitycznych przodków.
Kilka zdań pózniej Claudel zamilkł, a Bilodeau zerwał się na równe nogi. Choć miał nie
więcej niż metr osiemdziesiąt, to wyglądał jak żywa reklamówka sterydów. Przez chwilę
milczał, a potem wypalił:
 Nie pieprz mi tutaj, człowieku. Nie możecie sobie ot tak, kurwa, wlezć tutaj i zacząć ryć
ziemie.  Jego francuszczyzna miała tak silne wiejskie naleciałości, że niektórych słów po
prostu nie rozumiałam z powodu akcentu. Niemniej pojęłam, o co mu chodzi.
Claudel wstał spokojnie ze swego miejsca i spojrzał mu w oczy.
 Wręcz przeciwnie. Na podstawie tych dokumentów możemy to zrobić. Jak już
wcześniej mówiłem, możesz zrobić dwie rzeczy. Pokaż klasę i siedz grzecznie, w
przeciwnym razie wyprowadzimy cię stąd w kajdankach i zapewnimy więzienny wikt na
bezterminowy okres. Wybór należy do ciebie, Nochal Claudel wypowiedział jego przezwisko
ze słyszalną drwiną. Miał podejście do szumowin.
 I co ja mam zrobić, do kurwy nędzy?
 Na przykład powiedz kumplom, aby nie wpadali dzisiaj do klubu, jeśli nie chcą
wylądować za kratkami, poza tym możesz się obijać, jak chcesz. Kapral Berringer dotrzyma
ci towarzystwa i będzie miał cię na oku.
 Ja tu prowadzę interesy. Musieliście, kurwa, pojawić się z rana?
Claudel poklepał go po ramieniu i powiedział:
 I o to chodzi, Nochal. Wyczucie czasu.
Motocyklista strącił jego dłoń i podszedł do okna, mrucząc:
 Pierdolony skurwysyn.
Claudel wzruszył ramionami, jakby chciał powiedzieć:  a co ja mogę poradzić i rzucił:
 Pewnie masz poważniejsze kłopoty na głowie niż my. Bracia nie będą szczęśliwi, że
kimnąłeś się na warcie, co?
Bilodeau zaczął krążyć po pokoju jak zwierzę w klatce. Nagle zatrzymał się i huknął
pięścią w kontuar.
 Kurwa!  Mięśnie na jego karku pulsowały, podobnie jak żyły na skroniach.
Potem odwrócił się i przebiegł wzrokiem po naszych twarzach, a na koniec wbił we mnie
spojrzenie Charlesa Mansona* [Charles Manson  Charles Milles Manson, założyciel i przywódca sekty
Rodzina (ang. The Family), inspirator masowego mordu dokonanego przez sektę w 1969 r. w willi Polańskich w
Kalifornii, jedną z czterech ofiar była będąca w ósmym miesiącu ciąży aktorka Sharon Tate, żona Romana
Polańskiego. Mansonowi pierwotnie skazanemu na karę śmierci zamieniono wyrok na dożywotnie więzienie
(przyp. red.)]. Wskazał na mnie paluchem i rzucił:
 Lepiej, żeby ten marny wypierdek zwiał na koniec świata  syknął z wściekłością.  Bo
jest już chodzącym trupem!
Marny wypierdek siedział kilkaset metrów dalej na tylnym siedzeniu nieoznakowanego
jeepa. Jednym z warunków współpracy było to, że miał zaprowadzić nas na miejsce, gdzie
ukryto zwłoki. Uparł się jednak, że za żadne skarby nie wysiądzie z samochodu, dopóki nie
oczyścimy i nie zabezpieczymy terenu. Miał być dowieziony na wskazane miejsce, w
przeciwnym wypadku odwoła zeznania.
Wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do jeepa. Usiadłam obok kierowcy, Claudel na
tylnej kanapie, a Quickwater za kierownicą. Ruszyliśmy w stronę ekipy dochodzeniowej.
Wewnątrz auta było tak gęsto od dymu papierosowego, że z trudnością mogłam zaczerpnąć
tchu.
Naszym informatorem był mężczyzna w średnim wieku, o jasnozielonych oczach i
długich rudych włosach związanych w kucyk z tyłu głowy. Blada cera, wyłupiaste jasne oczy
i gładkie loki nadawały mu wygląd istoty, która wyewoluowała w jakimś podziemnym
jeziorze. Do gangu %7łmij przyjęli go zapewne ze względu na odpowiedni wygląd. Podobnie
jak Bilodeau był niski, ale chyba nie lubił zbyt długo pozostawać w kwaterze i spędzać
wolnego czasu na siłowni.
Pierwszy odezwał się Claudel.
 Lepiej, abyś miał pewne informacje, Rinaldi, albo rodzina może zbierać pieniądze na
pogrzeb. Twoje notowania u kumpli chyba drastycznie spadły.
Rinaldi zaciągnął się dymem, a potem wydmuchnął go przez nos. Skrzydełka jego nosa
zadrżały.
 Kto dowodzi?  Głos miał dziwnie niski i zniekształcony, jak w programach
telewizyjnych, gdzie ukrywa się tożsamość rozmówcy.
 Doktor Brennan poprowadzi wykopki twojego skarbu, %7łaba. A ty pomożesz jej, jak
tylko będziesz w stanie, prawda?
 Pffff  syknął tylko przez zaciśnięte wargi.
 Będziesz wobec niej równie potulny jak sztywne trupy w prosektorium, prawda?
 Bierzmy się do roboty.
 Porównanie do kostnicy nie było przypadkowe, %7łaba. Jeśli to podpucha, to skończysz w
niej ze sztywniakami.
 Nie zalewam. Dwóch gości gryzie tam ziemię. Jedziemy na miejsce.
 Racja  przytaknął Claudel.
Rinaldi pstryknął kościstymi palcami, przez co kajdanki na jego nadgarstkach
zagrzechotały.
 Objedzcie dom i wypatrujcie ścieżki po prawej.
 To mi się podoba, %7łaba.
%7łaba, kolejne udane przezwisko. Zwłaszcza kiedy usłyszało się głos motocyklisty.
Claudel wysiadł z samochodu i pokazał kciuk Quickwaterowi. Ten ruszył za nim w
kierunku samochodu dochodzeniówki. Kiedy obejrzałam się za siebie, zobaczyłam, że Rinaldi
wpatruje się we mnie, jakby chciał odczytać mój kod genetyczny. Kiedy nasze oczy się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl