[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niego środek znieczulający, przytłumiający emocje i z żalem zeń rezygnował, gdy
nadszedł czas, by podjechać pod uczelnię po Chucka i wracać do domu. Odczekał,
aż znajdą się z dala od bostońskiego tłoku, nim powiedział synowi, że jego sio-
stra ma bardzo ciężki typ białaczki. Chuck zareagował prostym  Och , po czym
zamilkł. Po kilku chwilach zapytał, jaka jest szansa, że i on się zarazi.
Z początku Charles nic nie powiedział; ścisnął jedynie mocniej kierownicę,
zdumiony niezmąconą głębią egoizmu swego pierworodnego. Chuck nawet nie
zapytał, jak czuje się Michelle. Teraz przyglądając się, jak syn zmiata z talerza
porcję zrazów, Charles miał ochotę złapać go za kołnierz i wyrzucić z domu.
Nie ruszył się jednak. Zamiast tego zaczął mechanicznie przeżuwać kęsy fettu-
cini, zażenowany swymi myślami. Chuck był niedojrzały. Przynajmniej Jean Paul
zachował się właściwie. Kiedy dowiedział się o chorobie siostry, rozpłakał się,
a potem zapytał, kiedy Michelle wróci do domu i czy będzie mógł ją odwiedzić.
Był dobrym dzieckiem.
Charles spojrzał na Cathryn, która nie podniosła głowy, wodząc widelcem po
talerzu i ze względu na matkę udając, że je. Był wdzięczny losowi, że ma ją przy
sobie. Nie sądził, by był w stanie sam poradzić sobie z chorobą Michelle. Równo-
cześnie uświadomił sobie, jak żonie musi być ciężko. Toteż nie powiedział jej nic
o kłopotach w instytucie. Nawet nie zamierzał tego zrobić; dość miała zmartwień.
85
 Nałóż sobie jeszcze zrazów, Charles  powiedziała Gina, bezceremonial-
nie wrzucając mu na talerz porcję mięsa.
Zanim zdążył zaprotestować, zraz zatoczył już balistyczną krzywą. Odwrócił
głowę, starając się zachować spokój. Uważał Ginę za nieznośną nawet w naj-
bardziej sprzyjających okolicznościach, zwłaszcza że nigdy nie ukrywała swej
dezaprobaty dla małżeństwa jedynaczki z mężczyzną starszym o trzynaście lat
i mającym trójkę dzieci. Usłyszał kolejne  plop i gdy otworzył oczy, stwierdził,
że stos fettucini na jego talerzu urósł.
 Proszę  powiedziała Gina.  Przyda ci się trochę więcej ciała. Powstrzy-
mał się od nabrania fettucini w garść i wrzucenia z powrotem na półmisek.
 Skąd wiadomo, że Michelle ma białaczkę?  zapytał Jean Paul. Wszyscy
zwrócili się w stronę Charlesa. Bali się wcześniej zadać to pytanie.
 Obejrzeli jej krew i zbadali szpik kostny.
 Szpik kostny?  spytał z niesmakiem Chuck,  Jak go pobrali? Char-
les spojrzał na niego spod oka zdumiony, jak łatwo Chuck wprawiał go w iryta-
cję. Każdemu innemu pytanie Chucka wydałoby się niewinne, Charles był jednak
przekonany, że kryje się za nim niezdrowa ciekawość, a nie troska o siostrę.
 Szpik pobiera się przez wbicie w talerz kości biodrowej stalowej igły z du-
żym otworem i zassanie go  wyjaśnił, mając nadzieję, że wymusi na synu
współczucie dla Michelle.
 Brr  wstrząsnął się Chuck.  To boli?
 Okropnie  powiedział Charles.
Cathryn wyprostowała się, przeszyta wyobrażonym bólem. Przypomniała so-
bie, że to ona właśnie wyraziła zgodę na punkcję.
 Boże!  rzekł Chuck.  Nigdy nie pozwolę, żeby ktokolwiek mi to zrobił.
 Nie byłbym taki pewny  rzekł bez namysłu Charles.  Lekarze Michelle
chcą u was obydwu przeprowadzić oznaczenie zgodności antygenów tkankowych.
Jest szansa, że będą takie same jak u Michelle i możecie zostać dawcami płytek
czy granulocytów, a może nawet szpiku kostnego.
 Nie ja  Chuck odłożył widelec.  Nikt mi nie będzie wbijał igieł w kości.
Za nic!
Charles powoli oparł łokcie na stole i pochylił się w stronę starszego syna.
 Nie pytam cię, czy masz na to ochotę, Charlesie juniorze. Po prostu mówię
ci, że pojedziesz do Kliniki Pediatrycznej na oznaczenie zgodności antygenów
tkankowych. Zrozumiałeś?
 Nie musimy chyba prowadzić tej rozmowy przy kolacji  wtrąciła się
Cathryn.
 Naprawdę wbiją mi igłę w biodro?  spytał Jean Paul.
 Charles, proszę cię!  wybuchnęła Cathryn.  Nie powinieneś mówić
o tym Chuckowi w taki sposób!
86
 Nie? Dość mam jego egoizmu!  zawołał Charles.  Ani słowem nie
pisnął, że mu żal Michelle.
 Dlaczego ja?!  krzyknął Chuck.  Dlaczego to ja mam być dawcą? Ty
jesteś jej ojcem. Dlaczego nie możesz być dawcą? Cholera, wielkim doktorom nie
wolno być dawcami szpiku czy co?!
Czując ślepą furię, Charles zerwał się na nogi i wymierzył palec w Chucka.
 Twojemu egoizmowi dorównuje jedynie twoja niewiedza. Uczyłeś się chy-
ba biologii. Tylko połowa chromosomów dziecka pochodzi od ojca. Nie ma szans,
żeby mój szpik był taki sam, jak Michelle. Gdybym mógł, chętnie bym się z nią
zamienił.
 Pewnie, pewnie! Aatwo gadać!  prychnął Chuck.
Charles ruszył wokół stołu, Cathryn jednak zerwała się i chwyciła go za rękę.
 Charles, proszę cię!  zawołała, wybuchając płaczem.  Uspokójcie się!
Chuck znieruchomiał w krześle, ściskając brzeg stołu tak, że mu zbielały kłyk-
cie. Uświadomił sobie, że jedynie Cathryn zapobiegła katastrofę.
 W imię Ojca, Syna i Ducha Zwiętego  powiedziała Gina żegnając się. 
Charles, błagaj Pana naszego o wybaczenie! Nie ulegaj podszeptom diabła.
 Och, Chryste! Teraz czeka nas kazanie!  krzyknął Charles.
 Nie nadużywaj cierpliwości Boga  mówiła z przejęciem Gina.
 Niech go szlag trafi!  wrzasnął Charles, uwalniając się z uścisku Cath-
ryn.  Co to za Bóg, który sprowadza białaczkę na bezbronne dwunastoletnie
dziecko? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl