[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by go podnieść za rączkę. Nalał im po kubku parującego czarnego naparu, a potem ob-
serwował Daisy, która zbliżyła rondel do ognia, by podgrzać jedzenie.
- Za parę minut będzie gotowe - oznajmiła, biorąc kubek z kawą. - Tymczasem
proszę mi opowiedzieć o Brancie.
Jericho spojrzał jej w oczy.
- Co ma pani na myśli?
- Chcę wiedzieć, jak tam było. Czy Brant był tam szczęśliwy... zanim zmarł?
R
L
T
ROZDZIAA PITY
Jericho zmarszczył czoło.
- Szczęśliwy? Nikt nie jest szczęśliwy na polu walki.
- Wie pan, o co mi chodzi - upierała się.
Wlepił wzrok w kubek z kawą, jakby tam szukał odpowiedzi.
- Tak, wiem. Chodzi o to, że ludzie zadają pytania, choć właściwie wcale nie chcą
wiedzieć, jak wygląda strefa działań wojennych.
- Ja chcę. Chcę wiedzieć, jakie życie wiódł mój brat przed śmiercią.
Podniósł na nią wzrok, przybierając nieczytelną minę.
- Brant wykonywał swoją pracę. Był w tym dobry. Był bardzo lubiany.
Gdy otworzyła usta, by zadać kolejne pytanie, wtrącił:
- Daisy, niech pani to zostawi.
- Nie mogę. - Jej złotobrązowe oczy patrzyły z żalem. - Muszę wiedzieć.
Jericho lekko westchnął, wypił łyk kawy, po czym powiedział jej to, co mógł, roz-
tropnie swą wypowiedz redagując. Cywile nie rozumieją, jak to jest w strefie działań wo-
jennych. Nie znają tych chwil szalonego skoku adrenaliny, po których następują godziny
potwornej nudy. Nie rozumieją, co to znaczy zawierzyć komuś życie czy co oznacza
bezwzględna lojalność, której żołnierze doświadczają co dzień.
Jak mogliby to zrozumieć?
Mówił więc jak najprościej i jak najoględniej.
- Panowały straszne upały, a noce były bardzo zimne. Człowiek bał się, że obudzi
się z soplami na nosie.
- Brant narzekał kiedyś na zimno. Wysłałam koce - powiedziała. - Dla całego od-
działu.
- Wiem - odparł, tym razem szczerze się do niej uśmiechając. - Tego dnia było du-
żo radości. Potem, ilekroć przychodziła poczta, koledzy Branta go nie opuszczali, chcieli
wkręcić się do jednej z pani paczek.
- Cieszę się - rzekła, choć jej twarz była smutna.
R
L
T
Tyle mógł jej powiedzieć. %7łeby wiedziała, że jej wysiłki zostały docenione nie tyl-
ko przez brata.
- Kiedy jest się daleko od domu, każdy znak stamtąd, wszystko, co jest trudno do-
stępne, jest bardzo cenne. Mogę panią zapewnić, że czekolada do picia, kawa rozpusz-
czalna i jedzenie, które pani przysyłała, zyskały Brantowi ogromną popularność. Racje
żywnościowe stają się mdłe po jakimś czasie.
Kiwnęła głową.
- Brant mówił mi o nich. Kiedyś kazał mi tego spróbować. To było caserole z tuń-
czyka. - Skrzywiła się.
Jericho się zaśmiał.
- To trzeba polubić. Prawdę mówiąc, wziąłem coś na wszelki wypadek, więc jeśli
pani chce...
- Nie, dziękuję - odparła, mieszając chowder.
Zapach zupy wypełnił nozdrza Jericha. Musiał przyznać, że ucieszyła go zapobie-
gliwość Daisy w kwestii jedzenia.
- Był pan z nim w chwili śmierci, prawda? - zapytała tak łagodnym głosem, z ta-
kim wahaniem, że szum rzeki prawie zagłuszył jej słowa.
Ale Jericho ją słyszał i dojrzał jej zmartwioną twarz, jakby trochę się bała jego od-
powiedzi.
Wkraczali na niebezpieczne terytorium. Równie dobrze może się okazać, że to pole
minowe. Jeżeli poda jej zbyt mało informacji, będzie chciała więcej. Z kolei zbyt do-
kładna wiedza zapewni jej nocne koszmary. Jeżeli zaś nic jej nie powie, tak długo będzie
go nękała, aż coś z niego wyciągnie.
Tym razem także starał się ograniczyć do niezbędnego minimum.
- Tak, byłem.
- Czy on... czy bardzo cierpiał?
Gdyby tak było, Jericho by jej tego nie powiedział, ale w tym wypadku mógł być
szczery.
- Nie, nie cierpiał. Mówił o pani. Prosił, żebym pani pomógł, gdyby pani kiedyś
potrzebowała pomocy.
R
L
T
- Mój młodszy braciszek chciał mnie chronić - zauważyła.
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku jak kropla płynnego srebra po porcelanie.
- Tak postępują bracia - mruknął, myśląc o swoich własnych braciach.
Jefferson, Justice i Jesse. Od powrotu do domu rzadko ich widywał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl