[ Pobierz całość w formacie PDF ]

O wzgardz mną Panie, bom niegodny Ciebie  lecz w piersi mojej słyszę harfy granie i rę-
ce moje wyciągam w zaranie  ku Tobie.
Uderza na mnie blask Mocy i Tronów  gwiazdy mi grają wśród wieczornych dzwonów 
na niebie krwawe błyskają purpury  Twoich tajemnic otchłanie i góry.
A duchy z twarzą posępnie ukrytą  oczy im świecą przez wór San-Benito. I patrzę w zim-
ne ich oczodoły  gdzie bezwstyd w dzikie zamarł szaleństwo  w krypcie kościoła tajne mę-
czeństwo  za filarami błyszczą anioły.
I podszedł do mnie Upiór-strach nocny  ręce mi związał, bym legł bezmocny. A harfę po-
dał w gasnące dłonie  serce, co wiecznym pożarem zionie.
I umęczyłem jeszcze raz drugi to smętne i krwi mej polały się strugi. Odejm mnie, Panie,
moim szponom  odejm mnie, Panie, błotu mojemu  czemu nie przychodzicie mi, łzy? i
darmo trzymam twarz odwróconą  widzę Twe oczy zachodzące  widzę, jak czarne zimne
słońce zakrywa Ciebie mi.
Stoję na ostrym cyplu góry  pode mną w głębi czarnopiórej  nade mną  wkoło  Ty.
Idę ku Tobie, Tajemnico  wsłuchany w poszept kwiatów  otwarte szczęścia mego rany 
oh, serc mam więcej nizli światów  niż gwiazd 
A płomień ku mnie z Twego słońca  a burze ciepłe przelatują jestestwo moje  zodiakalne
światło nad horyzontem, jako lodowe framugi.
Nie chcąc zakrwawiłem kwiatki i poruszyłem umarłego w trumnie  gałązki ciernia oplotły
mi głowę  z rąk płyną świetlane smugi.
Ptaszki lecą pytać się, com widział w niebiosach: duszyczki wasze bardzo tęskniące.
Umarli pytają mnie o swych losach  i tylko kwiatki cicho na skoszonej łące oddają aromat,
jak siostra Aazarza, Panu.
Czcigodny K. Baykowski przyjąć raczy.
121
SEN
Tyś umarł? nie wiem, lecz się zbudziłem ze łzami
i jeszcze grają chóry tych anielskich lutni
i moje serce, jakby fala, łka mi
i słyszę  cicho szepcą Twoi ucznie smutni.
Czytałem księgę w prześwietlonych zbożach 
kronikę Twoich męczarń i Twych bólów świętych 
wtem, jakby światy mi roztęczyły się w oczach
i jakby kwiaty szumią w stepach wniebowziętych:
tak-żeś się cieszył, gasnąc  tak radował w Panu,
konając  i czułem ból Twojego ciała
i dusza moja  ach, gorzko płakała,
żeś jej tam nie wziął  jak kłos zżęty z łanu
i rzucony na drogę pod żelazne koła
w pył...
Mikołajowi N. w Kriestowozdwiżeńsku.
122
Tej  która cichym promieniem Gwiazdy Zaran-
nej
przyświecała moim księżycowym wulkanom  Tej
zaiste
wartej złotych strun i słów miłości  mej %7łonie
 poświęcam kończący się tu poemat W MROKU
GWIAZD
w Tatrach, w Rzymie, nad Atlantykiem,
w borach poleskich pisany M. C. M. II.
123
WIERSZE Z  NIETOTY
124
Kiście wonnych kwiatów lila
w niewiadome tchną regiony 
ciemny grób się tu rozchyla
w zmierzchach rosy zbłękitnionej!
Tam  jak harfa wyżnich czynów
z gór się wełni potok siwy   
idę szukać paladynów,
hufiec mężów, dotąd żywy!
Lecz nade mną wieczna góra
lodozwałem zimnym jarzy!
w grotach oczy lśnią Ahura 
władcy grobów i cmentarzy!
125
***
Tyle dzwonnic kwiatów lila
modro-złotych i czerwonych
wśród zieleni się, rozchyla
w zmierzchach rosy zbłękitnionych;
a w wąwozie gobelinów
gór się wełni potok siwy 
jadę, szukać paladynów 
hufiec krzyża dotąd żywy!
Lecz nade mną wieczna góra
lodozwałem zimnym jarzy,
w grotach oczy lśnią Ahura 
władcy grobów i cmentarzy.
126
ECHO HEJNAAU
Tatry! wy niezgłębione otchłanie Prawiecznej niewiadomej Duszy!
strażniki piekła mego, grozicie krawędzmi skał!
Księżyc tu mnie rozskrzydla i więzy moje kruszy,
tu idę w Dantejski szał!
Tu zapada wzrok mój w czeluście Gehenny,
szumią nade mną puszcze olbrzymiej Nietoty;
Murań w koronie, jak Sezam tysiącpromienny,
obłoki lotne  hufiec Cherubimów złoty!
Tu jestem z mą zagadką... (wóz bohatera wspiął się na mury przeznaczeń!) 
Wchodzę w ciemne komory, gdzie złoto krwi pleśnieje w cieniu...
Mam tysiąc zamków, a każdy jest księgą coraz głębszych znaczeń 
i żyję w wiecznym płomieniu.
Rozwieram bramy Ornaku  idę w tych grot kolumnady...
Hejnałem mógłbym zbudzić Królewnę i jej wojowniki 
lecz mą harfę oplotły straszne, dziwne gady,
które już znał Herakles... Księżyc, jak wieszczy Walmiki,
świeci w toń moją   w toń morza... Tam wicher zdruzgotany
dawnego Boga   
         Polska zginęła w przepaściach, szła na takie słońca,
wywiodła z raju tak wielką miłość ku Mroczni niezbadanej,
że teraz musi  Nike tęczująca,
rozwiawszy pióra, lecieć w Wiecznych Burz płonący stos,
na gór tych najwyższy wirch... tam ujrzy Drogę Jedyną z niezmiernej oddali,
tam już Jej nie dosięgnie maczugą zły, potworny starzec  Los,
tam pójdzie w mroku bezmiernym i Wiedzę ostatnią wśród gwiazd wykrysztali!
         
Z tatrzańskich zródeł wyniosłem wam pieśń  niech idzie!
nie wierzę już w naród, który mogilna żre pleśń 
lecz wierzę w wirchy Zwiateł, większe od gór Hiamawatu!
Z doliny nędzy   gór wschody ku słonecznej wiodą was Izydzie...
miliony gwiazd w tym Kościele zaiskrzą całemu wszechświatu !
Tam zorze Sybiru, katorga (w krainy te wwiódł was Anhelli!)
lecz mórz mojej rozpaczy nie zwiedzał nigdy Jan z Kolna, 
gwiazd mych nie mierzył Kopernik! w milczeniu wiecznych wierzchołków
odkryłem Wam ten kraj, gdzie tylko dusza żyć może tam wolna,
mroku mojego nie zniesie czerń błotnych pachołków.
Lśnią karawany słońc!  wciąż wyższe  promienistsze słońca!
Na wolność!..
   Mam wyznać? ludzie zdają się mi glisty
marnymi, które świdrują mogiłę...
   Mam wyznać? trzeba im chlewu, a nie gór z dyjamentów!
żadna pierś nie zdoła oddychać tam, gdzie duch wieczysty
wyszedł z swych urojeń, ambicyj  i trwożnych miłosnych zamętów.
127
Mógłbym z terazniejszości szydzić  i strącać kamienne lawiny,
bo nienawidzę podłej wciąż przed Jaznią zdrady  
(uczcijmy  Judasza!) 
bo nie ma gorszych głupców ni gorszej przewiny,
niż twierdzić, że w nas jest Polska! gdzie my prosperujemy  tam Ona zginęła! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl