[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znę, który tak nagle wyrósł nad nią podczas deszczu.
GRA LUSTER 71
- Ruth miała z nimi nadzwyczajny kontakt, byli sobie
bardzo bliscy, być może dlatego, że tak wiele razem
podróżowali. I nagle znalazÅ‚a siÄ™ w kompletnej pust­
ce. Wyobrażasz sobie, jak może siÄ™ czuć szesnastolet­
nia dziewczynka, osierocona tak nagle, w obcym kra­
ju, w mieście, w którym przebywali zaledwie od
dwóch tygodni?
- Praktycznie nie znała nikogo - kontynuował, nie
dopuszczając do głosu poruszonej do głębi Lindsay -
a ponieważ przebywaÅ‚em akurat na budowie w poÅ‚u­
dniowej Afryce, skontaktowanie się ze mną zajęło
parę dni. Prawie przez tydzień była zdana tylko na
siebie. Kiedy przyjechaÅ‚em, mój brat i jego żona zo­
stali już pochowam.
- Seth, tak mi przykro, tak strasznie przykro. - Nie
powstrzymała się, by go nie pocieszać. Chwyciła jego
rÄ™kÄ™, splotÅ‚a z nim palce, kÅ‚adÄ…c drugÄ… rÄ™kÄ™ na wierz­
chu. Coś zamigotało w jego oczach, ale była zbyt
zdruzgotana, żeby to zauważyć. - To musiało być dla
niej straszne. Dla ciebie również.
Nie odzywał się przez chwilę, ale z jeszcze większą
uwagą obserwował jej twarz.
- Tak - powiedział w końcu. - Było. Zabrałem
Ruth z powrotem do Stanów, ale Nowy Jork stawia
zbyt wiele wymagań, a ona była w bardzo złym stanie
psychicznym.
- Więc znalazłeś Dom na Klifach - powiedziała
szeptem.
Słysząc tę nazwę, Seth uniósł lekko brwi, ale nie
skomentował tego.
72 GRA LUSTER
- ChciaÅ‚em, żeby przez jakiÅ› czas miaÅ‚a coÅ› staÅ‚e­
go, choć jak wiem, pomysł mieszkania w niedużym
miasteczku przez pół roku nie przypadł jej do gustu.
Lubi zmiany. Jest pod tym względem podobna do
ojca. Uważam jednak, że taka stabilność może jej
tylko wyjść na dobre.
- Chyba rozumiem twoje intencje - powiedziała
Lindsay, przeciągając słowa. -I je szanuję, ale Ruth
może mieć inne potrzeby.
- Porozmawiamy o nich za pół roku.
Jego gÅ‚os byÅ‚ tak kategoryczny i wÅ‚adczy, że Lind­
say zamknęła usta, jeszcze zanim zdała sobie z tego
sprawę. Czuła się wytrącona z równowagi.
- Nie można powiedzieć, żebyÅ› nie miaÅ‚ dyktator­
skich zapędów! Chyba się ze mną zgodzisz?
- Na to wyglÄ…da. - WystarczyÅ‚o, że na niÄ… popa­
trzył, a od razu odzyskał humor. - Głodna? - zapytał
z uśmiechem.
- TroszeczkÄ™ - przyznaÅ‚a i i z ożywieniem zajrza­
ła w kartę. - Nie miałabym nic przeciwko homarowi.
Założę się, że jest wyborny.
Gdy Seth zamawiał, Lindsay popatrzyła znowu na
panoramę wody. Nie potrzebowała uruchamiać
wyobrazni, by ujrzeć samotnÄ… Ruth, przerażonÄ…, onie­
miałą z bólu po stracie rodziców, zmuszoną sobie
radzić z caÅ‚Ä… masÄ… potwornoÅ›ci bÄ™dÄ…cych nastÄ™p­
stwem tragedii. Zbyt dobrze pamiÄ™ta wÅ‚asnÄ… pani­
kę, kiedy ją powiadomiono o wypadku rodziców.
Nigdy też nie zapomni przerażenia, które jej towarzy­
szyło w drodze z Nowego Jorku do Connecticut,
GRA LUSTER 73
gdzie zastała nieżyjącego już ojca i matkę w stanie
śpiączki.
przecież byłam dorosła, pomyślała, od trzech lat
A
prowadziłam samodzielne życie. Znajdowałam się
w moim rodzinnym mieście, otoczona przyjaciółmi.
Poczuła, że teraz ona musi pomóc Ruth.
Pół roku, pomyślała. Gdybym z nią popracowała
indywidualnie, może ten czas nie poszedłby całkiem
na marne. A może uda mi się wcześniej przekonać
Setna. Powinien zrozumieć, jakie to ważne. Stwier­
dziÅ‚a, że zÅ‚oÅ›ciÄ… i naleganiem niczego z nim nie wskó­
ra i że trzeba szukać innej drogi.
,,Na budowie w południowej Afryce", zastanowiła
się Lindsay, powracając do ich rozmowy. Co on mógł
robić w poÅ‚udniowej Afryce? Z czym jej siÄ™ to ko­
jarzy?
- Bannion - powiedziała głośno, patrząc nań ba-
dawczo. - S.N. Bannion, architekt. Dopiero do mnie
dotarło!
- Naprawdę? - Wydawał się mile zaskoczony. -
Nie przypuszczałem, że miałaś czas na zgłębianie
architektury.
- Musiałabym przez ostatnie dziesięć lat mieszkać
w jaskini, żeby nie znać twojego nazwiska! Gdzie to
było? W  Newsview"? Tak, w  Newsview", jakiś rok
temu. Był tam przegląd twoich prac z ilustracjami
najznamienitszych budowli. Centrum Handlowe
w Zurychu, the MacAfee Building w San Diego.
- Masz Å›wietnÄ… pamięć. - W Å›wietle Å›wiec jej skó­
ra była jak z porcelany. Wyglądała krucho i delikat-
74 GRALUSTER
nie, a jej pociemniałe i ożywione oczy zdawały się do
niego uśmiechać.
- BezbÅ‚Ä™dnÄ… - przyznaÅ‚a. - MogÄ™ z pamiÄ™ci przy­
toczyć całą masę ploteczek o tobie, nie mówiąc o dość
pokaznej liczbie zwiÄ…zanych z tobÄ… kobiet. Szczegól­
nie utkwiła mi w pamięci spadkobierczyni wielkiego
domu towarowego, australijska tenisistka, i hiszpaÅ„­
ska diwa operowa. A czy parÄ™ miesiÄ™cy temu nie za­
rÄ™czyÅ‚eÅ› siÄ™ z Billie Marshall, prezenterkÄ… wiadomo­
ści telewizyjnych?
- Nigdy z nikim nie byłem zaręczony - odparł. -
Z reguły to prowadzi do małżeństwa.
- Rozumiem. Czyli że nie jest to jeden z twoich
najbliższych celów?
- A twoich? - skontrował.
ZrobiÅ‚a pauzÄ™, zamyÅ›liÅ‚a siÄ™. Poważnie potrakto­
wała jego wykrętną odpowiedz.
- Sama nie wiem - odrzekła półgłosem. - Chyba
nigdy na serio nie zastanawiałam się nad tym. Prawdę
mówiÄ…c, mam niewiele czasu na tego rodzaju rozwa­
żania. A czy w ogóle to powinno być celem? - zasta­
nowiÅ‚a siÄ™ na gÅ‚os. - Może raczej niespodziankÄ…, za­
skoczeniem albo przygodÄ…?
- Mówisz jak romantyczka-zauważył.
- Tak, bo nią jestem - przyznała bez zażenowania.
- I chyba na tej samej zasadzie co ty, bo przecież
inaczej nie kupiłbyś Domu na Klifach.
- Czyżby wybór nieruchomości czynił ze mnie
romantyka?
Oparła się wygodnie, skubiąc bagietkę.
GRA LUSTER 75
- To coś więcej niż zwykła nieruchomość i nie
wątpię, że i ty to poczułeś. Mogłeś wybierać spośród
dziesiÄ…tków domów o znacznie korzystniejszej loka­
lizacji, nie wymagajÄ…cych remontu.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłem? - dopytywał
siÄ™, zaintrygowany jej hipotezÄ….
Pozwoliła mu napełnić swój kieliszek, ale go nie
ruszyła. Wypite przedtem wino przyjemnie szumiało
jej w głowie.
- Ponieważ dostrzegłeś urok tego miejsca, jego
niepowtarzalność. GdybyÅ› byÅ‚ cynikiem, kupiÅ‚byÅ› ja­
kiś segment czy mieszkanie w enklawie trzydzieści
kilometrów stÄ…d, co -jak gÅ‚oszÄ… reklamy - zapewni­
Å‚oby ci kontakt z autentycznÄ… sceneriÄ… Nowej Anglii,
a także łatwy, piętnastominutowy dojazd do Yankee
Trader Mall. Miałbyś gdzie robić zakupy...
Zaśmiał się, patrząc jej w oczy, gdy tymczasem
kelner podawał zamówione przez nich dania.
- Z tego wnioskuję, że nie przepadasz za kondo-
miniami.
- NienawidzÄ™ ich - przyznaÅ‚a. - Szczerze mó­
wiÄ…c, bojÄ™ siÄ™ ich, ale to jest moje czysto prywatne
odczucie. Dla wielu ludzi są doskonałe. Nie lubię...
- urwała, wykonując ruch ręką, jakby w powietrzu
szukała słowa - uniformizmu. To dziwne, jak sądzę,
skoro mój zawód i praca wymagajÄ… ode mnie podda­
wania siÄ™ surowej dyscyplinie. Ale ja widzÄ™ to inaczej.
Liczy siÄ™ indywidualna forma wyrazu. OsobiÅ›cie wo­
laÅ‚abym, gdyby o mnie mówiono, że jestem inna, ory­
ginalna, nie zaś piękna. - Opuściła wzrok na ogromną
76 GRA LUSTER
porcjÄ™ homara. - Innowacja - to naprawdÄ™ cudowne
słowo - stwierdziła. - Słyszałam je w odniesieniu do
twoich prac.
- Czy dlatego zostałaś tancerką? - Seth nadział na
widelec delikatny kawaÅ‚ek homara i zanurzyÅ‚ w roz­
topionym maśle. - %7łeby wyrazić siebie?
- Tak. Jako tancerka za wszelką cenę pragnęłam
znalezć wÅ‚asnÄ… formÄ™ wyrazu. - Lindsay wybraÅ‚a cy­
trynÄ™ zamiast masÅ‚a. - Obecnie rzadziej analizujÄ™ sie­
bie, częściej zaś innych. Wiedziałeś, że w tym domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl