[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wplecionymi w nie białymi, migoczącymi światełkami.
Otulam się szczelniej płaszczem i aportuję. Kiedy znikam z głośnym trzaskiem, mokre szarości,
czerwienie i zielenie rozmywają się wokół mnie.
CZZ VI
Kiedy przybywam, Potter zajmuje już miejsce przy stoliku, a przed nim stoi talerz tradycyjnych
greckich gołąbków w winogronowych liściach. Właśnie skubie jednego z nich.
Gdy siadam, podskakuje i wyciera rękę w serwetkę.
 Malfoy.
Znowu ma na sobie uniform. Coś dziwnie skręca mi się w żołądku.
Ciemnowłosa kelnerka, w wieku absolwentki Hogwartu, podchodzi do nas i podaje menu.
Odprawiam ją machnięciem ręki.
 Moussake*, Filomeno, i nie przesadzcie z sosem beszamelowym, jeśli można.
 Dam znać tacie  odpowiada i wywraca oczami.  Będzie szczęśliwy, że znowu próbujesz za niego
gotować.
Unoszę brew.
 Jeśli nie nauczy się...
Potter kaszle i wychyla się, odwracając jej uwagę ode mnie.
 Ja poproszę spanakopitę**.
Dziewczyna uśmiecha się do niego, oczywiście, jakże by inaczej, a potem rzuca kwaśne spojrzenie w
moją stronę.
 Wszystko będzie za chwilkę gotowe.
 Koniecznie musiałeś robić do niej krowie oczy?  pytam, kiedy Filomena odchodzi.  To okropne.
Potter parska.
 Nie robiłem krowich oczu.
 To jak byś to nazwał?
Ze stojącego na brzegu stolika dzbanka nalewam filiżankę herbaty, którą popycham w jego stronę.
Potem napełniam własną. Mimo wszystko, jestem dobrze wychowany.
Kręci filiżanką na spodku.
 Powiedziałbym raczej, że dzięki mnie nie naplują ci do moussake.
 Nie zrobiłaby tego.  Odkładam dzbanek.  Znałem jej rodzinę, odkąd miałem trzy lata. 
Rozglądam się wokół. Wnętrze nie zmieniło się wiele w ciągu ostatnich dwóch dekad. Grecka flaga
nadal trzepocze w tylnym rogu pomieszczenia, a ściany pełne są fotografii krajobrazów, greckich
bogów i czarodziejów. We frontowym oknie wisi donica z bugenwillą, jej gałązki, pełne różowych i
purpurowych kwiatów, zwisają aż do podłogi.  Ojciec przyprowadzał mnie tu, kiedy mogłem jechać
z nim do Londynu.
Coś ściska mnie za gardło. Przez chwilę siedzimy w niezgrabnej ciszy.
W końcu Potter popycha w moją stronę gołąbki.
 Nie wiedziałem, czy je lubisz.
 Lubię.  Podnoszę jeden i odgryzam kawałek. Przyprawione mięso z ryżem smakuje cierpko,
słodko-ostro. Zlizuję oliwę z opuszka palca. Potter patrzy na mnie. Bierze łyk herbaty. Milczenie
rozciąga się wokół nas, ale on wreszcie je przerywa.
 Nie czuję się z tym szczególnie komfortowo.  Uśmiecha się ze smutkiem i odgarnia włosy z czoła.
 Nigdy tak naprawdę nie umawiałem się na randki, wiadomo dlaczego. To znaczy, zdarzyło mi się
kilka razy w szkole, ale potem była Ginny i...  przerywa z westchnieniem.
Sięgam po kolejnego gołąbka.
 Ja także nie czuję się szczególnie wygodnie. Chyba że byłbym nagi, wtedy i owszem.  Nie mówi
nic, tylko patrzy na mnie.  To był żart, Potter.
 Nie, nie był.  Opiera łokcie o stół.  Dlaczego to robisz?  Uśmiecha się słabo.  I pytam ciebie,
nie Tobiasza.
To z pewnością nie jest pytanie, na które miałbym ochotę odpowiadać właśnie jemu.
 Lubię to.
 Naprawdę?
 Naprawdę  warczę.  Właśnie dlatego nie znoszę rozmawiać o mojej profesji z obcymi ludzmi.
Seks jest uważany jako coś brudnego, coś, czego trzeba się wstydzić.  Z narastającym uczuciem
gniewu pochylam się do przodu.  Dla ciebie to pewnie jest niezrozumiałe, że mogłoby mi się
podobać bycie dziwką. %7łe mógłbym być w tym dobry. Zapewniam cię, Potter, że jestem.
Zapada minuta ciszy, ale on zaraz uśmiecha się łagodnie.
 Wiem.  Bawi się widelcem.  Jesteś bardzo dobry.
Moje policzki robią się czerwone, ale już po chwili obaj chichoczemy z absurdalności tego
wszystkiego.
Niezgrabność zostaje rozbita.
Odwzajemniam jego uśmiech.
***
Latarnie na Pokątnej uginają się od iglastych gałęzi i aksamitnych, czerwonych kokard, a w
sklepowych oknach jaskrawo pomalowane wróżki unoszą się między choinkami, girlandami,
prezentami i Zwiętymi Mikołajami, kusząc klientów do zatrzymania się i obejrzenia wystawionych na
pokaz produktów.
Stajemy przed sklepem z markowym sprzętem do quidditcha. Nowa Błyskawica unosi się na
wystawie, wypolerowana i smukła. Jej mahoniowy trzonek błyszczy, witki są starannie przycięte, aby
nadać maksymalnie aerodynamiczny kształt. Potter patrzy na nią z pożądaniem w oczach.
 Piękna, prawda?  Przyciska ubraną w rękawiczkę dłoń do szyby.
Nie kłopoczę się ukrywaniem uśmiechu.
 Nigdy tak naprawdę nie dorosłeś, co?
 Chyba nie  odpowiada wesoło.
 Więc ją kup.
Potrząsa głową i odwraca się niechętnie.
 Trójka własnych dzieci, którym trzeba sprawić prezenty, do tego Teddy, Victoire, Rose i Hugo...
Idę obok niego, z rękami wciśniętymi w kieszenie płaszcza i czarnym szalikiem zawiniętym szczelnie
wokół szyi. Jest zimno, a szare niebo grozi ponownym deszczem.
 Wygląda na to, że twoja choinka będzie przeładowana.
 Są tego warci.  Przeskakuje przez krawężnik i ląduje w kałuży, chlapiąc wokół wodą. Naprawdę,
czasami wykazuje dojrzałość Scorpiusa.  A ty? Spędzasz święta tylko z synem?
 Z matką i Sophie.  Widząc ciekawość w jego oczach, dodaję:  Moją byłą żoną.
Kiwa głową.
 Dziewczyna od Drosselmeiera.
 Tak.  Omijam pozostawiony na ulicy zestaw fletów i bębnów, z którego wydobywa się kolęda.
Ich właściciel grzeje się w kącie pubu z kuflem grzanego piwa w ręce.  Riu riu chiu, la guarda libera
ćwierka siedząca na grzędzie przy jednym z bębnów tamaryszka.  Dios guardo el lobo de nuestra
cordera... ***. Wrzucam do blaszanej miski kilka galoenów. Ptaszek kiwa w moją stronę główką, nie
przestając śpiewać.
 To trudne?  Potter patrzy na mnie.  Pozostać przyjaciółmi z żoną, gdy...
 Gdy rozwinie się w tobie zamiłowanie do penisa?  Zmieję się, kiedy on marszczy nos.  Potter,
szczerze, twoja wstydliwość jest taka odświeżająca.
 Tylko odpowiedz na przeklęte pytanie.
Wiatr smaga mi włosy na twarz, więc chowam je z powrotem za ucho. Czarodziejski goniec przelatuje
obok nas na miotle.
 Czasami nie jest łatwo  przyznaję.  Najgorszy był pierwszy rok. Walczyliśmy ze sobą zarówno z
miłości, jak i nienawiści.
Potter kiwa głową.
 Ale poradziłeś sobie.
 Tak.  Uśmiecham się słabo, kiedy skręcamy za róg.  Głównie dlatego, że Sophie nalegała. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl