[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeszcze za wcześnie... Tak długo się nie widzieliśmy.
- Jakie to ma znaczenie? - spytała cicho. - Chcemy się tak jak
dawniej, nie czujemy się sobie obcy.
- Może właśnie dlatego powinniśmy być teraz ostrożniejsi -
rzekł poważnie. - Choćby po to, żeby uniknąć błędów, jak
wtedy...
- Czy w ogóle będzie jakieś  teraz"? - zapytała cicho,
spoglądając na niego z dojmującym smutkiem.
- Kto wie? - Wzruszył ramionami, niechcący ocierając się o
jej piersi.
- Sam?
Poruszyła się, a wtedy odsunął się trochę, by nie przygniatać
jej swym ciężarem, po czym znów objął ją delikatnie, tak by
oparła głowę na jego ramieniu.
RS
72
- Musimy uważać. Zobaczymy, co z tego wyniknie - szepnął,
całując jej włosy.
Poczuła, że ogarnia ją senność. Gdzieś w głębi duszy dręczył
ją żal, że nadal nie powiedziała Samowi, co w istocie wydarzyło
się dwa lata temu. Ale tak jakoś poniosły ją zmysły...
To dziwne, myślała. Najpierw nie mogła się doczekać, kiedy
będą się kochać, a teraz zasypia w jego ramionach...
Budziła się powoli, stopniowo przypominając sobie
wydarzenia poprzedniego wieczoru. Cieszyła się, że Sam
jeszcze śpi. Przynajmniej może mu się przyjrzeć, tak jak wtedy,
kiedy byli małżeństwem. Wiedziała, że gdy się obudzi, będą
musieli w końcu porozmawiać.
Nagle ciszę rozdarł dzwonek telefonu.
Uśmiechnęła się, widząc, jak zaspany sięga po słuchawkę.
Nie otwierając oczu wyciągnął jedną rękę, drugą wciąż
obejmując Sian. Widocznie przespała całą noc na jego piersi.
Teraz dotyk jego dłoni znowu wywołał w niej przyjemny
dreszcz.
- Słucham?
- Sam? Mówi Filip.
Usłyszała głos kolegi i z rozbawieniem przyglądała się
półprzytomnemu Samowi.
- Co?!
Otworzył wreszcie oczy i usiadł gwałtownie, sięgając po
budzik.
- Cholera! - zaklął i odstawił zegar na stolik. - Dzięki, Filip.
Nie nastawiłem budzika - powiedział i szybko wstał.
- Sian, zaspaliśmy. Autobus wyjeżdża za kwadrans.
- O, Boże! - jęknęła.
Zerknęła w popłochu na krzesło, ale okazało się, że nie
przygotowała na dziś ubrania. No tak, wczoraj wieczorem była
pochłonięta innymi sprawami.
W drodze do łazienki chwyciła białą bluzkę, dżinsy i wyjęła
bieliznę z szuflady.
RS
73
Kiedy weszła, Sam kończył się właśnie myć. Na jego widok
znów poczuła silne wzruszenie. Zakręcił kran i spojrzał na jej
odbicie w lustrze, a wtedy dostrzegła w jego oczach jakby żal.
- Już wychodzę - oznajmił zmienionym głosem. Powiódł po
niej wzrokiem i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jest naga.
- Nie musisz - powiedziała, zaskoczona własną odwagą.
Podeszła i objęła go, zbliżając do niego twarz. Kiedy jednak
mimo zaskoczenia rozchylił usta, musnęła go wargami i weszła
pod prysznic.
- Nie ma czasu na amory - powiedziała śpiewnym głosem.
- To po co mnie drażnisz? - mruknął, po czym wsunął rękę za
szklaną ściankę prysznica i dotknął jej piersi. - Już ja się
zemszczę, tylko poczekaj.
Oparła się o pokrytą kafelkami chłodną ścianę, żeby nie
stracić równowagi. Sam stanął tymczasem przy umywalce i
zaczął się golić.
- Zostało tylko dziesięć minut - przypomniał jej, patrząc, jak
zasuwa drzwi kabiny.
Oczywiście nie było mowy o zjedzeniu śniadania. I tak ledwo
zdążyli na autobus.
- To wszystko przez ciebie - mówił Sam, kiedy szybkim
krokiem mijali salę restauracyjną. - Wczoraj nie jedliśmy
kolacji, a dzisiaj...
Nie odpowiedziała, myśląc o tym, że ich spóznienie może
wywołać nie najlepsze wrażenie. Na szczęście Filip pomyślał o
nich i gdy podeszli do autobusu, podał im dwie filiżanki kawy i
bułeczki.
- Nie jest gorąca, możecie od razu pić - powiedział z
uśmiechem.
- Dzięki, jesteś nieoceniony - odparła Sian z wdzięcznością,
wychylając kawę niemal jednym haustem.
W autobusie nie mogli rozmawiać, ale Sian cieszyła się samą
bliskością Sama. Ujął jej rękę i położył sobie na udzie, a przez
całą drogę ściskał ją lekko i głaskał.
RS
74
Kiedy dotarli na lotnisko, uwagę Sian przykuła skulona
postać, siedząca obok koła samolotu.
- Sam, czy to nie Chou? - spytała. - Tam, przy kole? Gdy
autobus zatrzymał się, ruszyła do przodu i po chwili była już na
pasie startowym.
- Poproszę tłumaczkę - zawołała, biegnąc w stronę DC-10.
- Cześć, Chou - powiedziała i przykucnęła obok dziecka.
Chłopiec wzdrygnął się przestraszony, widocznie jednak
rozpoznał głos Sian, bo wyprostował się i zwrócił twarzyczkę w
jej stronę.
- Cieszę się, że przyszedłeś - powiedziała, ocierając mu łzy z
policzków. - Wczoraj nie mogłeś?
W tej samej chwili podeszła do nich tłumaczka.
- Proszę zapytać, dlaczego wczoraj nie przyszedł - zwróciła
się do niej Sian w obawie, że sytuacja rodzinna chłopca mogła
się pogorszyć.
- On mówi, że przyszedł tak jak mu kazano, ale nikogo tu nie
zastał.
- Ale...
- W jego rodzinie jedzą wspólnie jeden posiłek. Póznym
popołudniem.
- Więc przyszedł ponownie dziś rano, żeby sprawdzić, co się z
nami stało? - Sian była pełna podziwu dla wytrwałości chłopca.
- Nie. Czekał tu całą noc, bo bał się, że możecie wyjechać,
zanim go pani zbada. - Oczy tłumaczki błyszczały od łez.
- Czy... - Sian przerwała, bo ze wzruszenia nie mogła mówić -
czy może pani zostać z nim przez chwilę, a ja tymczasem
zorientuję się, co mogę dla niego zrobić?
Tłumaczka uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Zaczekam, oczywiście.
Sian wbiegła na górę i włożyła obuwie ochronne tak szybko,
jakby od lat pracowała w Orbisie.
RS
75
- Joan? - krzyknęła w kierunku pokoju sterylizacyjnego, skąd
dochodziły jakieś głosy. - Czy wiesz, gdzie jest dyrektor
medyczny?
- Tutaj - usłyszała głos z tyłu samolotu.
- Przyszedł Chou - powiedziała szybko. - Zaszło
nieporozumienie, prawdopodobnie zle mu przetłumaczono moją
wypowiedz. Przyszedł wczoraj pod wieczór, kiedy byliśmy już
w hotelu. Czekał przez całą noc!
- Spokojnie, nie tak nerwowo - powiedział dyrektor i podszedł
do niej. - Nie musisz mi już nic tłumaczyć, nie trać czasu.
Poszukaj lekarza dyżurnego i powiedz mu, że ma ci pomóc.
Sian ruszyła biegiem do przedniej części samolotu, po chwili
jednak zreflektowała się i odwróciła do dyrektora. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl