[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jeśli nie kocha, a tylko wisi, boi się, \e go straci, więc musi pilnować. Razem z nim
straci poczucie bezpieczeństwa, stabilizację \yciową, korzyści materialne, usługi wszelkie,
satysfakcję z posiadania własnego mę\czyzny, czasem nawet seks. Zatem, rzecz jasna,
stanowi on dla niej sedno \ycia.
Zwa\ywszy, i\ wy\ej opisana, krew w \yłach mro\ąca, sytuacja jest zjawiskiem
znanym od tysiącleci, \adna nowość, nie będziemy się nią zajmować przesadnie. W
większości wypadków wisząca baba przezornie zaspokaja wszystkie męskie potrzeby, więc
jakoś to się tam układa. Jeśli któryś dał się złapać kretynce, która gotować nie potrafi, liczyć
te\ nie, trwoni jego cię\ko zapracowany szmal, jojczy i płacze, sam jest sobie winien. My z
kretynkami rozmawiać nie będziemy, bo i tak to nic nie da.
Z tej grupy jednak\e, bab wiszących, rekrutują się jednostki szkodliwe, które swoją
destrukcyjną działalność zaczęły ju\ dawno temu. Działalność bez wspomo\enia
dodatkowego, z zewnątrz (feministki!), dawała się jakoś wytrzymać i mę\czyzni, mimo
licznych przeszkód, istnieli. Nikt jeszcze nie wiedział, \e krecia robota postępuje i nikt nie
miał pojęcia, co przyszłość przyniesie. Kompromitacja jasnowidzów kompletna!
One zaś ich deptały.
Wiszące baby mę\czyzn. Nie jasnowidzów. Wyjaśniamy dla uniknięcia
nieporozumień.
Niech się uderzą w piersi (o, do licha! Grzmot pójdzie po cmentarzach...) wszystkie,
\ywe i martwe, które przez wieki:
l\yły ich mianem niedojd, nieudaczników, niezdar, tchórzy, impotentów,
przygłupków, tumanów, ślamazar i tym podobnych,
szkalowały określeniem łobuzów, łajdaków, drani, oszustów, dziwkarzy, moczymord,
złodziei, bandytów i w ogóle bydląt,
wpajały we własne dzieci pogląd, \e tatuś to ścierwo albo kretyn,
rozgłaszały na wszystkie strony świata informacje o jego zidioceniu, debilizmie,
niewydolności seksualnej, pechu ogólnym oraz skłonności do konfliktów z kodeksem
karnym,
\ądały więcej pieniędzy, obojętne, jak zdobytych,
lekcewa\yły ich osiągnięcia i utrudniały pracę.
No i tak powolutku, powolutku, mę\czyzni zaczęli podupadać.
Oraz mieć tego dość!
Psychika męska jest to kwiatuszek delikatny, wątły, wra\liwy, rzadko oglądający
dzień biały i światło słoneczne, zazwyczaj skromniutko i cichutko przyczajony w cieniu, z
przera\ającą łatwością zdychający na zimnym wichrze, mrozie, w ogniu przeciwności i wśród
zaburzeń atmosferycznych.
Dbałość o tę subtelną pajęczynkę, tak łatwo pękającą i na rozdarcia podatną, nale\y do
kobiet.
(śadnego protestu! Są to nasze dzieci czy nie...?!)
A tymczasem baby wpadły w szał.
Ruszyła do boju kategoria druga, te megiery samodzielne. I mę\czyzni zaczęli się ich
bać.
Niech się uderzą w piersi (\ywe, \ywe, na cmentarzach jeszcze tak obficie nie le\ą)
wszystkie, które:
nie skryły triumfu na obronie dyplomu, zyskując pierwsze miejsce przed rywalem,
nie wytknęły błędu kumplowi, gachowi, a nawet zwierzchnikowi,
nie okazały lekcewa\enia wspólnikowi, który gorzej przewidział,
nie wzgardziły partnerem w łó\ku,
nie wyprzedziły drwiąco faceta w samochodzie,
Autorka wyznaje, \e raz wyprzedziła, nie drwiąco wprawdzie, tylko z irytacją, z
du\ym wysiłkiem oraz w przekonaniu, i\ wyprzedza kobietę, i Pan Bóg ją za to od razu
skarał, poniewa\ zatarł jej się silnik.
nie odmówiły wielbicielowi związku trwałego,
nie wyłupały jawnie, wyraznie i wprost, \e praca jest dla nich wa\niejsza,
nie wyeksponowały faktu, \e w czymkolwiek są lepsze, a mo\e i we wszystkim,
nie okazały absolutnie \adnego z uczuć, bez jakich mę\czyzni \yć nie mogą:
uwielbienia, podziwu, szacunku, własnej bezradności, zachwytu, pobła\liwości, tolerancji,
niezbędności dla nich tego pana stworzenia...
rzuciły się na jakiegoś brutalnie, ciągnąc go do łó\ka.
Grzmot pójdzie równie\, tyle, \e nie podziemny.
I potem się dziwimy, \e z nimi coś się stało...
PUKNIJMY SI W CIEMI!
Jak, do pioruna, oni mogli to wytrzymać?!
A otó\ nijak.
No przecie\ chcemy namiętnie (my, mę\czyzni!) być ci najlepsi, najsilniejsi,
najrozumniejsi, najbogatsi, najodwa\niejsi, w ogóle wszystko naj, gdziekolwiek, wszędzie, w
szrankach, w zarządzie banku, w naszej dzielnicy, w rządzie, na boisku, na morzu i w
powietrzu, w laboratorium, w konkursie...
We wszystkich łó\kach świata...
Na scenie. W samochodzie. Przy komputerze. W mordobiciu...
Przebić przeciwnika własnego gatunku i własnej płci to jeszcze pół biedy. Ka\dy pies,
ka\dy kot, ka\dy wilk, ka\dy lew, ka\dy słoń, ka\da foka (foka płci męskiej! Nie mylić!),
mo\liwe, \e tak\e ka\dy goryl, ka\dy szympans... czegoś takiego spróbuje i uzna to za rzecz
naturalną, normalną, zgoła niezbędną. Nie uda mu się, to nie, zostanie w stadzie, jako
poddany. Ale przebijać samicę...?!!!
Z zakłopotaniem wyznajemy, \e osobiście byliśmy świadkiem, a mo\e nawet
uczestnikiem, sytuacji, kiedy w stadzie psów rządziła samica. Suka, znaczy. Stado liczyło
pięć sztuk, zmiennych, rządząca była rasową wilczycą, owczarek alzacki, ponadto w stadzie
był równie\ owczarek alzacki, owczarek belgijski, ratlero-pinczer, reszta kundle, jeden bardzo
du\y. Jedną konkurencyjną sukę rządząca zagryzła, z jedną się zaprzyjazniła, poza tym nikt
nie protestował. śaden pies nie dostał nerwicy.
Znamy tak\e stado kotów, sztuk dziewięć, w którym rządzi kocica...
Wniosków wyciągać nie będziemy, poniewa\ nie potrafimy. Niech się martwią
weterynarze i zoolodzy.
Istoty ludzkie prezentują doznania bardziej skomplikowane, ponadto na istotach
ludzkich znamy się lepiej, sami do nich nale\ąc.
Były sobie trzy przyjaciółki. Na studiach. Wszystkie prezentowały wysoki stopień
inteligencji i zdolności. Jedna była czarującą blondynką, pełną wdzięku i radości \ycia. Druga
wcieliła się w postać femme fatale, urodą pasowała. Trzecia, nie mając szans \adnej z nich
dorównać, poszła na kontrast, sportsmenka, narty, pływanie, \agle.
Ale i tak wyszła za mą\ dopiero, kiedy się od nich definitywnie oderwała i przeniosła
na inny kontynent.
Otó\ to. INNOZ!
Ale o tym będzie dalej.
Przebijanie samic okazało się, bowiem upiornie pracochłonne i kłopotliwe. Odwalił
człowiek swoją robotę, odwalił nawet całkiem niezle i teraz chętnie by poszedł na
symboliczne piwko, a tu, co? Chała dęta! Ta jakaś zołza odwaliła lepiej...?!
Rany boskie! Gniew i ambicja strzelają, więcej czytać, więcej się uczyć, więcej
ślęczeć nad robotą! Więcej myśleć?!!!
Potworne.
śaden normalny człowiek czegoś takiego nie zniesie.
W ten właśnie sposób kobiety pognębiły mę\czyzn na własną szkodę.
Męska reakcja prędzej czy pózniej musiała nastąpić. Mogła ruszyć dwiema drogami,
jedna wiodła pod górę, druga w dół, no i łatwo zgadnąć, którą wybrali. W dodatku pchały ich
baby, a prościej wszak skopać coś ku dołowi ni\ z wysiłkiem wpychać pod górkę.
Uprzednio, wśród trudów i znoju, z tej górki zepchnąwszy...
(Zgrozę budzące wnioski będą na końcu. Na razie prezentujemy tylko etapy
katastrofy.)
Zaczęło się chyba od MODY.
Pierwsza jaskółka męskiego zdenerwowania, oburzenia, oporu, protestu i, co tu
ukrywać, wojny.
I niewątpliwie zemsty. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl