[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Lampa, rany kota& !!! Nie ma lampy! Ukradli naszą lampę!!!
Gwałtowne i pośpieszne śledztwo wykazało, że lampa stała na pudle w pokoju Pawełka,
tuż przy oknie. Teraz jej tu nie ma. Nigdzie indziej także jej nie ma, zatem została ukradziona.
Okno było uchylone&
 Dlaczego zostawiliście otwarte okno?!  zdenerwował się pan Roman.  Co wam do
głowy wpadło?! Mówiłem, okna tu trzeba zamykać!
Zmierdziała okropnie i chcieliśmy ją wywietrzyć! Wcale nie było otwarte, tylko uchylone
odrobinę! W salonie wszystko było zamknięte i proszę, jeszcze śmierdzi!
 Dlaczego w salonie śmierdzi, skoro lampa była u was?  dopytywała się zirytowana
pani Krystyna.  I w ogóle dlaczego śmierdzi?! Przy kupowaniu nie śmierdziała!
 Ale zaczęła śmierdzieć, jak ją zapaliliśmy! Zostawiliśmy ją na noc w salonie, bo co,
miała nam śmierdzieć nad głową?!
 Wszystko jedno, śmierdzi czy nic śmierdzi!  zawołała z zaciętością Janeczka. 
Ukradli ją! Musimy ją mieć z powrotem!
 %7łartujesz chyba, nikt nie odzyskał z powrotem tego, co mu ukradli  powiedział pan
Roman, trochę już spokojniejszy o całość swojego mienia.  Tu działa jakaś szajka złodziei,
a może nawet dwie. Okradają każdy dom pozostawiony bez opieki. Spłoszyliśmy ich
widocznie, skoro nie ukradli nic innego.
Janeczka i Pawełek ponurym okiem łypnęli na ojca, Mieli na ten temat swoje zdanie.
Złodzieje kichali na radio i wiertarkę, przyszli tu wyłącznie po to, żeby ukraść lampę&
 Głowę dam, że specjalnie na nią czatowali  szepnął Pawełek z gniewem i
rozgoryczeniem.  Musieli widzieć, jak ją kupowaliśmy. I śledzili nas potem.
 Nikt za nami dalej nie jechał  zauważyła przytomnie Janeczka.  Nie wróciliśmy od
razu do domu, tylko pojechaliśmy do Algieru.
 Mogli nas znać i wiedzieć, gdzie mieszkamy.
 Wszystko jedno. Najważniejsze, że dobrze zgadliśmy, że ta lampa jest ważna. Słuchaj,
musimy ją odzyskać. Chaber&
Chaber siedział przed nią, zamiatając ogonem podłogę. Kawałek szmaty położył u jej stóp.
Pochylili się nad gałganem równocześnie.
 On to chyba oderwał złodziejowi  zawyrokował Pawełek i spróbował rozprostować
szmatę nogą.  Popatrz, czy to nie jest kieszeń?
 Kieszeń, oczywiście. Urwał mu kieszeń&
 Dzieci, tylko nie bierzcie tego do ręki!  ostrzegała z daleka pani Krystyna.  W
ogóle wyrzućcie to! Niech mi to nie leży w domu!
 Zaraz wyrzucimy  uspokoił ją Pawełek.  Za chwilę. To jest łach złodzieja. Chaber
go po tym znajdzie i rozpozna&
 Z tym sobie absolutnie dajcie spokój!  przerwał energicznie pan Roman.  %7ładnej
wojny ze złodziejami, mowy nie ma!
 No coś ty& ? Dlaczego?!
 Czy wy sobie nie zdajecie sprawy z tego, gdzie jesteście? Tu się nie łapie złodziei, bo
można oberwać nożem. Oni są mściwi! Ile razy mam powtarzać, że tu panują specyficzne
obyczaje? Każdy by chętnie odebrał to, co mu ukradli, co wam się zdaje, że tylko wy jedni?
Ale nikt się nie wygłupia z łapaniem złodziei, bo to jest niebezpieczne. Z dwojga złego lepiej
stracić magnetofon niż życie!
Pani Krystyna zbuntowała się nagle.
 A policja co? Przecież jest tu policja!
 Policja ich łapie, owszem, ale z dużymi trudnościami. I w ogóle& Jakby wam to
powiedzieć& Jeżeli złodziej okradnie Araba i przez niego pójdzie siedzieć, dogadają się jakoś
między sobą, ale jeżeli pójdzie siedzieć przez cudzoziemca, będą się mścić.
 Kto się będzie mścił?
 Jego rodzina. Rodziny tu są bardzo rozgałęzione. Jesteśmy w obcym kraju i musimy się
do tego jakoś przystosować, bo nic nam innego nie pozostaje.
 Bardzo niedobrze  rzekła sucho Janeczka i usunęła z salonu złodziejską kieszeń,
wymiatając ją szczotką do ogródka.
Chaber szedł za nią. Janeczka pieczołowicie ulokowała kawałek gałgana pod schodami i
szeptem pochwaliła psa. Pogłaskała i przytuliła do siebie psi łeb i Chaber zrozumiał, że jego
pani jest nim zachwycona.
 Zwracam wam uwagę, że śledzenie złodzieja może być najbardziej niebezpieczne dla
Chabra  powiedział podstępnie przy kolacji pan Roman, który znał swoje dzieci.  Jeżeli
zobaczą psa na swoim tropie, zabiją go bez najmniejszego wahania.
 %7ładnego psa na niczym nie zobaczą  mruknął Pawełek pod nosem.
 Przecież oni się boją psów  zauważyła Janeczka.
 Mogą rzucać kamieniami ze strachu  poparła męża pani Krystyna.
 Stanowczo żądam, żebyście dali temu spokój  ciągnął pan Roman surowo. 
Obiecajcie mi, że nie będziecie szukać złodzieja. Kawałkiewicza okradli znacznie porządniej i
nic. Nie zamierza przeprowadzać żadnych dochodzeń.
Pani Krystyna zainteresowała się gwałtownie okradzeniem pana Kawałkiewicza. Pan
Roman wyjaśnił, że wyłamali u niego okiennicę i zabrali radio turystyczne i części
samochodowe. Pompę wodną, rozrusznik i reflektor, wszystko do fiata. Dowiedział się o tym
właśnie przed chwilą, kiedy pan Kawałkiewicz wrócił do domu.
 Po cóż im części do fiata?  zdziwiła się pani Krystyna.
 Jest gdzieś w Algierze mechanik fiaciarz. Możliwe, że Kawałkiewicz kupi u niego
swoje własne części po dziesięciokrotnej cenie. No, dzieci&
Dzieci milczały. Obydwoje zastanawiali się, jak sformułować obietnicę, żeby nie
przeszkadzała zbytnio w działaniach. Obietnicy należało dotrzymać rzetelnie, wszystko
natomiast, co pomijała i czego nie dotyczyła, stanowiło czysty zysk.
Pan Roman patrzył surowo i nieustępliwie.
 No dobrze  rzekł w końcu Pawełek z namysłem.  Możemy ci obiecać, że nie
będziemy łapać tych złodziei gołymi rękami&
 Nie, nie żadne takie! Potem się okaże, że nie było mowy o łapaniu ich w rękawiczkach.
Doskonale wiecie, o co mi chodzi.
 Chodzi ci o to, żebyśmy się nie narazili na żadne niebezpieczeństwo  streściła
wymagania ojca Jane czka.  To ci możemy obiecać granitowo. Wcale się nie zamierzamy
narażać na jakieś niebezpieczeństwa, mamy co innego na głowie.
 A pewnie!  przyświadczył z przekonaniem Pawełek.
 Gotów jestem kupić wam inną lampę, skoro tak wam zależy na lampie&
 Nie chcemy innej. Chcemy tę.
 Na litość boską& !
 Chwileczkę  wtrąciła się nagle pani Krystyna.  Ja sobie życzę innej obietnicy. Mnie
mianowicie proszę obiecać, że w żadnym wypadku i w żadnych okolicznościach nie oddalicie
się od Chabra. Pies będzie zawsze razem z wami. Inaczej nie oddalicie się ode mnie, więc co
wolicie, ja czy pies?
Pan Roman spojrzał na żonę z wielkim uznaniem. Janeczka i Pawełek popatrzyli na nią
podejrzliwie.
 Pies  zadecydowała Janeczka.  Ma lepszy węch niż ty.
 W ogóle w porównaniu z psem, to ty się nie liczysz  dodał Pawełek.  Dobra,
obiecujemy. Ani kroku bez Chabra!
* * *
 Zastanowiłam się już dokładnie  oznajmiła Janeczka półgłosem, wchodząc wprost z
łazienki do pokoju Pawełka.  Nie warto, żebyś się mył teraz, potem i tak będziesz brudny.
Nie możemy czekać do jutra. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl