[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zwłaszcza podoba mi się chłostanie  zaśmiała się i obejrzała moją odzież.  A gorąca
woda przyda się, po twoich rynsztokowych przygodach.
Chciałem klepnąć ją w pośladki, ale tak zręcznie się usunęła, że tylko musnąłem jej skórę
końcami palców.
 Zwinna dziewczynka  mruknąłem i poszedłem budzić karczmarza.
Jak się zapewne domyślacie, mili moi, oberżysta nie był zachwycony niespodziewanymi
żądaniami, ale zaświeciłem mu w oczy srebrną dwukoronówką i od razu zebrał się w sobie.
Zagonił służebne dziewki do grzania wody i kazał wtaszczyć na górę drewnianą balię z
ciemnobrązowego, pachnącego ługiem drewna. Sam zresztą przy tym wnoszeniu musiałem
pomagać, bo balia była pierońsko ciężka, a schody strome i wąskie. Ale dzięki temu, już w
kilka pacierzy pózniej siedzieliśmy w gorącej wodzie, a służebna dziewka latała tylko z
dzbanem i dolewała wrzątku. Kiedy nachylała się nad balią, Enya przytrzymała ją w pasie i
sięgnęła do jej piersi.
 Może się przyłączysz, kochanie?  zapytała słodko.
Dziewczyna pisnęła, spłonęła rumieńcem i wyrwała się.
 Ja ppp-pójdę ppp-po wodę  zawinęła się na pięcie i zniknęła za drzwiami.
Enya roześmiała się.
 Nie miałbyś ochoty, co, Mordimer? Na taką świeżynkę? Ile ona może mieć lat?
Czternaście?
 Dziewczęta też lubisz?  powiodłem palcami po jej gładkim udzie.
 Czemu nie?  odparła pytaniem.  Ja to w ogóle lubię. A ty lubisz swoją pracę,
Mordimer? Lubisz zabijać i torturować ludzi?
%7łachnąłem się, ale nie rozgniewałem. Byłem przyzwyczajony, że ludzie myśleli w taki
właśnie sposób, a poza tym zadała pytanie ze sporym wdziękiem. Nawiasem mówiąc,
wdziękiem zupełnie nie pasującym do treści.
 Oto prymitywne pojęcie o pracy inkwizytora  rzekłem, obniżając głos, bo nie
chciałem, by ktoś niepowołany usłyszał naszą rozmowę.  Nie jestem, by torturować i
zabijać, dziewczyno. Jestem, by dać grzesznikom szansę odkupienia win i szczerej, radosnej
pokuty. Tylko dzięki mnie mogą mieć nadzieję na życie wieczne z Chrystusem. Zresztą nie
mówmy o mojej pracy.  Chlapnąłem w nią wodą.  Po co zawracasz sobie piękną główkę
takimi problemami?
 Taaak?  zapytała, przeciągając  Jestem piękna? Naprawdę? Tak właśnie myślisz?
Naga, z mokrymi włosami i piersiami wyłaniającymi się znad lustra wody, wyglądała
rzeczywiście ślicznie i powiedziałem jej to. A potem przyciągnąłem ją do siebie i kiedy
służąca weszła z nowym dzbankiem wrzątku, Enya właśnie ujeżdżała mnie, rozchlapując
wkoło wodę oraz głośno jęcząc. Służącej wypadł dzbanek z rąk, ale nie przejęliśmy się tym,
zwłaszcza że i tak zamierzaliśmy się szybko przenieść na łóżko.
* * *
Maurycy Mossel pojawił się w gospodzie koło południa. Miał na sobie inny kaftan, tym
razem w kolorze czystego błękitu i nowe ciżmy, ale o równie wygiętych noskach, jak
poprzednie. Zaprosiłem go do drugiego pokoju, lecz zdążył jeszcze zerknąć do sypialni i
zobaczyć nagie pośladki smacznie śpiącej Enyi.
 Godryg, przyjacielu  rzekł serdecznie.  Widzę, że nie próżnujesz.
 Ano  odparłem.  Interesy interesami, a męska zabawa być musi.
 I ja tak myślę  przyznał poważnym tonem.
Usiedliśmy na krzesłach i nalałem wino do kubków. Stuknęliśmy się.
 Jest za co pić  powiedział.  Bo mam dobre nowiny. Znalazłem pewnego człowieka,
który jest mi winien przysługę, a który ma szczęście być kapitanem wspaniałej barki i
doskonale zna rzekę. Zabierze cię na południe, przyjacielu!
 To mi nowina  rozpromieniłem się.  Masz moją dozgonną wdzięczność, kochany
Maurycy!
 Jest jednak pewien kłopot...  zawiesił głos.
 Jakiż to kłopot?  zaniepokoiłem się, ale w myślach serdecznie sobie ziewnąłem.
 Otóż jestem owemu kapitanowi winien pewną sumkę. Niewielką sumkę  zastrzegł się,
machając lekceważąco dłonią.  Niemniej dla mnie poważną, jako że poczyniłem pewne
inwestycje i nie dysponuję teraz gotówką...
 To nie kłopot.  Stuknąłem kubkiem w jego kubek.  Rad będę, spłacając twój dług.
Ileż on wynosi?
Dostrzegłem krótkie wahanie, bo widać chciwość walczyła w moim rozmówcy z
ostrożnością.
 Sto koron  powiedział, przyciszając głos.
 To żaden problem  zapewniłem i doskonale wiedziałem, jakie będą jego następne
słowa.
 Plus odsetki  dodał, i nie zawiódł mnie.  Dwadzieścia koron.
 Mus to mus  rzekłem.  Skoro ten człowiek nie chce ci zaufać i sprolongować długu.
A ile zażąda ode mnie za wynajęcie łodzi i załogi?
 Eee, jakoś się dogadasz  powiedział lekceważącym tonem.  Tylko nie daj się orżnąć,
bo w Tirianie pełno jest zbirów i naciągaczy. Targuj się, drogi Godrygu, targuj się z całych
sił.
 Nie omieszkam  pokiwałem poważnie głową.  Wręczę kapitanowi twój dług, ale
najpierw muszę obejrzeć barkę. Czy aby wystarczająco pojemna.
Musiał się spodziewać podobnych słów, bo nie przypuszczał chyba, że nawet Godryg
Bemberg jest takim idiotą, aby wręczyć gotówkę na piękne oczy.
 Oczywiście  odparł.  Spotkamy się jutro w południe przy kapitanacie i zaprowadzę
cię na miejsce. Kiedy będziesz bogatym człowiekiem, Godrygu, nie zapomnij o
przyjaciołach!
 Och tak, Maurycy, wierz mi, że nie zapomnę o tobie  powiedziałem
najserdeczniejszym tonem, na jaki mogłem się zdobyć.
I była to, mili moi, najszczersza ze szczerych prawd. Nie zamierzałem zapominać o
Maurycym Mosselu i wierzyłem, że będziemy mieli kiedyś czas na długą i owocną
pogawędkę. Na razie odprowadziłem go do drzwi i serdecznie się pożegnaliśmy. Jak
prawdziwi przyjaciele.
Kiedy wróciłem do sypialni Enya już nie spała, lecz siedziała na łóżku z zatroskaną miną.
 Słyszałam waszą rozmowę, Mordimer  była zaniepokojona i poważna.  Przecież oni
cię zabiją pierwszej nocy...
 Nie  odparłem, a kiedy chciała zaprotestować, uniosłem dłoń, by ją uciszyć.  Nie
pierwszej, moja piękna. Dopiero drugiej. Pierwsza noc posłuży temu, by uśpić moją czujność.
Usiadłem obok niej i pocałowałem ją prosto w usta.
 Ale to miło, że się martwisz, skoro niezależnie od tego, czy będę żył, czy nie, zostaniesz
opłacona.
Wysunęła się spod mojego ramienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl