[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Być może. - Wskoczył na pusty regał. - Prodigium mają zazwyczaj
przerośnięte ego. Nie wszyscy są wielkimi fanami twojego taty, a
Casnoff nie chciałaby, żeby inni rodzice uważali, że jesteś lepiej
traktowana dlatego, że twój ojciec jest czymś w rodzaju ich króla. -
Uniósł jedną brew. -Co czyni cię Następczynią Tronu.
Przewróciłam oczami.
- Jasne. Wypoleruję tylko koronę i już.
- Och, przestań, Mercer. Myślę, że byłaby z ciebie dobra królowa.
Doskonale radzisz sobie ze zgrywaniem ważniaka.
- Nie zgrywam ważniaka! - Prawie że wykrzyczałam te słowa.
Podparł się na łokciach, a na jego twarzy zaigrał złośliwy uśmieszek.
- Ależ moja droga. Pierwszego dnia, kiedy się spotkaliśmy, byłaś
185
niemal od stóp do głów pokryta wieczną zmarzliną.
- To dlatego, że ty jesteś draniem - odparowałam. - Powiedziałeś mi,
że jestem beznadziejną czarownicą.
- Bo byłaś - powiedział ze śmiechem.
Po czym, jako że był to już stały dowcip, powiedzieliśmy chórem:
 Zły pies!" i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Po prostu nie przywykłeś do dziewczyn, które nie wodzą za tobą
maślanym wzrokiem od pierwszego spotkania, jakbyś był z jakiegoś
boysbandu czy co powiedziałam, kiedy przestaliśmy się zanosić
śmiechem.
Wróciłam do swojego zadania, ale podniosłam oczy, kiedy
zorientowałam się, że mi nie odpowiedział.
Patrzył na mnie, uśmiechając się lekko, a w oczach miał dziwaczny
błysk
- A czemu nie wodziłaś?
-%7łe co?
- Wiesz, z tego, co powiedziałaś, wynika, że wszystkie dziewczyny się
we mnie durzą. Więc dlaczego ty nie? Nie jestem w twoim typie?
Wzięłam głęboki oddech w nadziei, że nie zauważy. Dziwaczne
chwile, takie jak ta, zdarzały się nam z Archerem stanowczo zbyt
często. Może przez to, że w tej piwnicy spędzaliśmy ze sobą mnóstwo
czasu na osobności, albo też przez to, że poznaliśmy niezle swoje
ciała, kopiąc się i bijąc podczas obronnego, ale powoli dostrzegałam,
że coś zaczyna się zmieniać w naszej znajomości. Nie łudziłam się, że
naprawdę mu się podobam, ale niewątpliwie zaczęliśmy flirtować.
Czułam się z tym dziwnie, a w takich chwilach całkowicie niepewnie.
- Nie - powiedziałam w końcu, siląc się na obojętny ton. - Zawsze
wolałam typ kujona. Aroganccy przystojniacy niezupełnie na mnie
działają.
- A więc uważasz mnie za przystojniaka?
- Zamknij się.
Odczułam potrzebę zmiany tematu.
- A co z twoją rodziną? - zapytałam. Rzucił mi zdumione spojrzenie.
i Co  co z moją rodziną"?
- Twoja rodzina. Czy oni lubią mojego tatę? Odwrócił na moment
wzrok i wzruszył bez przekonania
ramionami, ale ja wyczułam, że coś jest nie w porządku.
- Moja rodzina zasadniczo trzyma się z dala od polityki - oznajmił, po
czym podniósł segregator. - Widziałaś może
 Kieł wampira: D. Frocelli? Pokręciłam przecząco głową.
Wróciłam do pisania pracy, ale cały czas główkowałam, co takiego
mogłam powiedzieć, że Archer zareagował w ten sposób. Przyszło mi
do głowy, że przez ostatnie sześć tygodni, kiedy pracowaliśmy razem,
rzadko mówił o swojej rodzinie. Nigdy wcześniej mnie to nie
zastanowiło, ale oczywiście teraz, kiedy okazało się, że nie ma ochoty
o tym rozmawiać, zaczęła mnie zżerać ciekawość.
Zastanawiałam się, czy Jenna ma szanse wiedzieć cokolwiek o
przeszłości Archera, ale szybko odrzuciłam tę myśl. Ledwie odzywała
się do kogokolwiek i najwyrazniej miała potężnego doła. Ostatnią
rzeczą, jakiej potrzebowała, było moje nudzenie w kwestii zadurzenia.
187
Kiedy Vandy po nas przyszła, miałam napisaną większość zadania, a
resztę postanowiłam dopisać rano przed lekcjami.
Wracając do pokoju, po drodze minęłam uchylone drzwi sypialni
Elodie, skąd dobiegał cichy śpiewny głos Anny.
- Ja tam miałabym podejrzenia, gdyby to był mój chłopak.
Zatrzymałam się przed drzwiami, żeby usłyszeć odpowiedz Elodie.
- Ja też, gdyby ona nie była taką świruską. Wierz mi, skoro już Archer
musi być zamknięty w piwnicy z jakąkolwiek dziewczyną z tej szkoły,
to dobrze, że to jest Sophie Mercer. On nawet na nią nie spojrzy.
Zabawne. Wiedziałam, że Archer się mną nie interesuje, ale takie
stwierdzenie w ustach innej dziewczyny nie należało do przyjemności.
- Ona ma duże piersi - zauważyła Anna.
Elodie tylko parsknęła w odpowiedzi.
- Proszę cię, Anno. Największe piersi nic nie dadzą, kiedy jesteś niska
i pospolita. I te jej włosy! - Nie widziałam jej, ale wyobraziłam sobie,
jak Elodie wzdryga się przy tych słowach.
Mnie tymczasem robiło się trochę niedobrze. Wiedziałam, że
powinnam sobie stamtąd pójść, ale nie mogłam powstrzymać się od
podsłuchiwania. Zastanawiałam się, dlaczego zawsze lubimy słuchać,
co inni o nas mówią, nawet jeśli są to okropne rzeczy. I wiecie,
przecież Elodie nie stwierdzała niczego, o czym nie wiedziałabym
wcześniej. Jestem niska, pospolita i mam okropne włosy. Sama sobie
to wielokrotnie powtarzałam. Dlaczego więc teraz czułam, że zbiera
mi się na płacz?
- Tak, ale Archer jest dziwny - powiedziała Anna. - Pamiętasz, jaki
był dla ciebie wredny na początku? Nazywał cię przecież głupią lalą i
tak dalej. Albo płytką...
- To należy do przeszłości, Anno - oznajmiła ostro Elodie, a ja
musiałam powstrzymać się od śmiechu. Wygląda na to, że Archer
miał kiedyś nieco rozumu. Co się zmieniło? Czyżby Elodie jednak
miała jakieś ukryte zalety, jak się wyraził? Bo ja odnosiłam wrażenie,
że, kończąc urwane zdanie Anny, była płytka jak kałuża. - A poza tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl