[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiele błędów, ale nie będę nikogo zmuszał do niechcianej bliskości.
Kate zupełnie nie mogła sobie wyobrazić takiej sytuacji.
Zbliżył się o krok i delikatnie odsunął jej z twarzy kosmyk włosów.
- Chciałabyś, żebyśmy zawarli taką umowę? - spytał miękko.
R
L
T
- Nie! Dziękuję ci za propozycję, ale jeżeli kiedyś wyjdę za mąż, to tylko z miłości,
a nie z powodów praktycznych.
- W takim razie poproszę mojego prawnika o ustalenie zasad mojego spotykania
się z Alexandrem.
A więc jej syn miał odtąd mieć dwa oddzielne domy i dwa życia. Oboje rodziców,
ale nie w dobrym tych słów znaczeniu.
- Czy to konieczne? Przecież wkrótce wyjedziesz, wrócisz do Monako, zaczniesz
brać udział w wyścigach.
- Jestem kierowcą wyścigowym. Ale to nie znaczy, że nie mogę być też ojcem.
- Jakim? - Głęboko w kieszeniach mocno zacisnęła dłonie w pięści. - Jak możesz
dać dziecku poczucie bezpieczeństwa, skoro nieustannie narażasz własne?
- Czego ty się właściwie boisz? - spytał oschle.
Uśmiechnęła się blado.
- Tylko tego, że cię straci, zanim zdoła cię dobrze poznać.
- Więc uważasz, że lepiej, żeby mnie w ogóle nie poznał?
- Chyba tak.
- Nie masz pojęcia, jak to jest nie znać swojego ojca.
- Rzeczywiście. - Starała się nie stracić opanowania. - Ale wiem, jak to jest znać
go, kochać i podziwiać, a potem w jednej chwili stracić.
Zamrugała, żeby powstrzymać łzy. Cristiano był bardzo spokojny.
- To jeszcze jeden powód, by poczynić jakieś formalne ustalenia.
Wzięła głęboki oddech, żeby spróbować jeszcze raz.
- Bardzo cię proszę, przemyśl to jeszcze. Nie możesz tak wejść w jego życie i zaraz
potem z niego zniknąć. To nie byłoby fair.
- Nie fair w stosunku do ciebie.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Chcesz go zatrzymać dla siebie.
- Nie. Ja...
- Ja cię nie krytykuję - przerwał jej ze znużeniem.
R
L
T
Był zbyt zmęczony na jakieś gierki, a przedmiot rozmowy zbyt istotny. Nigdy
wcześniej nie myślał o posiadaniu dziecka przede wszystkim z powodu własnego, tak
nieudanego dzieciństwa. Ale teraz, kiedy syn był już na świecie, Cristiano zapragnął z
nim być.
- Nie winię cię - powiedział. - Opiekowałaś się nim sama przez trzy lata i to nie
mogło być łatwe. Chciałbym tylko, żebyś wiedziała, że nie zamierzam odejść. A teraz
powinniśmy już jechać do szpitala, do naszego chłopca.
- Wolałabym, żeby na razie nie wiedział, kim jesteś - powiedziała Kate, kiedy cze-
kali na dole.
Zerknął na nią pytająco, unosząc brew.
- Masz na myśli to, że jestem jego ojcem czy kierowcą rajdowym? Właściwie nie
wiem, co uważasz za gorsze.
- Jedno i drugie, skoro już o tym wspomniałeś. Ale nie chcę, żeby się tak nagle
dowiedział, że ma ojca. To zbyt wcześnie, tym bardziej że jest jeszcze bardzo osłabiony.
Interkom zaterkotał i weszli do środka. Kiedy mijali dyżurkę, dwie pielęgniarki tak
się zapatrzyły na Cristiana, że Kate ogarnęła irytacja.
- Alexander jest raczej nieśmiały wobec nieznajomych, więc nie oczekuj zbyt dużo
- powiedziała sucho.
Kiedy stanęli w progu, Alexander siedział na łóżku. Oboje z Lizzie pochłonięci by-
li oglądaniem księgi samochodów wyścigowych. Cześć aparatury medycznej usunięto i
pokój wyglądał teraz dużo przestronniej i przyjazniej.
Lizzie podniosła wzrok znad książki.
- Jesteś - powiedziała z uśmiechem. - Lepiej wyglądasz. Jak... - Na widok Cristiana
zamilkła.
Kate przedstawiła ich sobie, a zaraz potem Cristiano zwrócił się do Alexandra.
- A ty jesteś...
Chłopiec wpatrywał się w niego ciemnymi oczami i zanim Cristiano mógł dokoń-
czyć, powiedział wyraznie:
- Mężczyzna z samochodu.
Kate przysiadła na brzegu łóżka.
R
L
T
- O kim mówisz, kochanie?
Alexander nie odrywał wzroku od Cristiana, jak gdyby oczekiwał, że nagle znik-
nie.
- Mężczyzna z samochodu. Z mojej książki - wyjaśnił.
Kate nie odzywała się, nie chcąc im przeszkadzać. Alexander wpatrywał się w
Cristiana poważnym, zafascynowanym wzrokiem, a Cristiano odwzajemniał spojrzenie.
Wyraz jego twarzy był w tej chwili bardzo szczególny.
- Jestem Cristiano.
- Z samochodu. Zobacz. - Alexander zaczął przerzucać strony księgi, aż w końcu
znalazł duże zdjęcie szmaragdowego bolidu Campano.
Cristiano przysiadł na brzegu łóżka i pochylił się, by spojrzeć na zdjęcie. Kate od-
wróciła się, ocierając załzawione oczy. Widok dwóch ciemnych głów tak blisko siebie
mocno wrył jej się w serce.
Tego właśnie chciała, nieprawdaż? Tylko dlaczego było to aż tak bardzo bolesne?
- Tak, to mój samochód. - Głos z włoskim akcentem brzmiał niemal pieszczotliwie.
- Lubisz samochody?
- Tak - odparł z ożywieniem Alexander.
Kate otworzyła oczy w samą porę, by dostrzec, jak pokazuje ojcu czerwony samo-
chodzik, który podarował mu pod choinkę Dominik.
- Mam ich dużo - powiedział. - A to jest mój spider.
Cristiano wziął go bardzo delikatnie, zważył w dłoni i obejrzał z uszanowaniem.
Kate i Lizzie obserwowały go jak zaczarowane.
- Wspaniały - powiedział w końcu. - Chciałbym mieć spidera - dodał tęsknie,
zwracając samochodzik właścicielowi.
Alexander wziął go z wyrazem dumy na małej twarzyczce.
- A co masz? - zapytał.
- Campano. Nowy CX8.
Alexander zapiszczał, podekscytowany.
- Czy mógłbym się nim przejechać?
R
L
T
Zapadło milczenie, Kate wstrzymała oddech. Cristiano spojrzał na nią, ale wyraz
jego twarzy był nieodgadniony.
Zwrócił się do Alexandra i odpowiedział z uśmiechem:
- Jasne, jeżeli twoja mama się zgodzi. Jak tylko wyzdrowiejesz.
- Och, mamo, mogę? Powiedz, że mogę! Proszę! - Patrzył na nią z twarzyczką roz-
świetloną podnieceniem.
W tym momencie Kate zrozumiała, że go straciła. A przynajmniej tę jego cząstkę,
która tak naprawdę nigdy nie należała do niej.
R
L
T
ROZDZIAA JEDENASTY
- Postanowiłam, że zostawię Dominika i przyłączę się do moskiewskiej trupy cyr-
kowej jako naga akrobatka na trapezie. Co o tym sądzisz?
- Hm, brzmi ciekawie.
Kate przecierała rozgotowane pomidory przez sito, żeby pozbyć się pestek. Po-
czątkowo ugotowanie zupy wydawało się dobrym pomysłem, ale gdzieś po drodze zu-
pełnie straciła zainteresowanie tematem.
W pokoju obok Alexander i Ruby oglądali ulubione widowisko telewizyjne. Lizzie
podeszła i stanęła tuż przed nią.
- Dobra. Wiem, że to nic osobistego, ale w ciągu ostatniej pół godziny nie słyszałaś
ani słowa z tego, co do ciebie mówiłam. Dzieciaki nie odkleją się od telewizora przez
następne dwadzieścia minut, więc może zostaw to na chwilę i wyjaśnij mi, co się dzieje?
Kate nawet nie podniosła głowy.
- Wszystko w porządku.
Lizzie zerknęła na nią sceptycznie.
- Daj spokój. Odkąd Alexander wrócił ze szpitala, zachowujesz się jak kotka na go-
rącym dachu, co jest zupełnie zrozumiałe, zważywszy, przez co przeszłaś. - Z westchnie-
niem odstawiła kubek na suszarkę. - Powiedz mi, co się dzieje, bo oboje z Dominikiem
martwimy się o ciebie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl