[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwykłego.
Nagle jeden z człowieczków odłożył swoje zawiniątko, rozpędził się i wskoczył wprost na moją
poduszkÄ™.
Ale i teraz nie przestraszyłam się.
 Mam gorączkę i to mi się przecież wszystko śni"  pomyślałam.
Mały człowieczek patrzył na mnie chwilę smutnie, a potem powiedział:
 Nie, to ci się wcale nie śni. Wyprowadzamy się. I teraz przeraziłam się nie na żarty.
 Nie możecie się wyprowadzić!  zawołałam.  Sabinka by na to nie pozwoliła!
Ale człowieczek potrząsnął głową.
3  Druga brama
33
- Nigdy już nie zobaczysz Sabinki!  powiedział surowo.  I to jest kara za tego chińskiego
niewolnika, któregoś mogła wykupić, a którego nie wykupiłaś. Bo Chińczycy właśnie wolą srebrny
papier niż samą czekoladę!
Więc zaczęłam płakać i zaraz małe człowieczki zniknęły i zapodziały się gdzieś bez śladu, a przy
mnie była już znowu tylko mama.
 Przecież Sabinka nie może teraz przyjść  tłumaczyła mi.  Bo po pierwsze, jest noc, a po
drugie, jesteÅ› chora.
 A jak już będę zdrowa?  zapytałam.
 A jak już bÄ™dziesz zdrowa...  % powiedziaÅ‚a niepewnie mama.  Jak bÄ™dziesz zdrowa... to...
zobaczymy...
Ale długo nie mogłam wyzdrowieć, bo tak, jak przepowiedział ojciec, nastąpiły komplikacje. Coś
ze trzy tygodnie leżałam w łóżku. I nie byłoby mi nawet smutno, bo mama siedziała przez cały czas
przy mnie i nawet tatuś, sam tatuś, który nigdy nie miał na nic czasu, grywał ze mną w loteryjkę.
Byłoby mi nawet bardzo dobrze i wesoło, gdyby nie owo   zobaczymy".
Na próżno tłumaczyłam sobie w nocy, kiedy budziłam się czasem i nie mogłam zasnąć długie
godziny, że  zobaczymy" to nie znaczy przecież  nie"... W głębi serca wiedziałam wszakże, że to
właśnie to znaczy...
Jeszcze kilka razy próbowałam zagadnąć mamę, ale jej odpowiedzi były zawsze jakieś wykrętne,
niejasne. Aż wreszcie pewnego dnia oświadczyła:
 Przede wszystkim musisz postarać się dużo jeść, brać lekarstwa i być zdrowa. Kiedy wstaniesz
z łóżka, to pomówimy.
I nie wiadomo dlaczego, te słowa znowu obudziły we mnie nadzieję.
Brałam bez sprzeciwu wszystkie lekarstwa, starałam się dużo jeść i czekałam upragnionego dnia,
kiedy wuj Antoś pozwoli mi już nareszcie wstać.
34
Pewnego popołudnia, gdy drzemałam po obiedzie (byłam tak wyczerpana, że po każdym posiłku
zasypiałam), usłyszałam, iż w sąsiednim pokoju mama mówi do kogoś:
 To doprawdy zdumiewające, jak ona się przywiązała do tej małej! I co ja mam teraz zrobić?
Gdyby po tej chorobie znowu coÅ› innego...
A potem głos Katarzyny:
 Oni się wyprowadzają, proszę pani doktorowej, więc to się jakoś wszystko samo ułoży.
 Kto się wyprowadza?  pomyślałam zasypiając.  Krasnoludki?"
I wreszcie nadszedł upragniony dzień.
Ale z chodzeniem po pokoju było jeszcze bardzo trudno. Nogi uginały się pode mną, a kolana
drżały mi tak dziwnie, jakbym wcale nie umiała chodzić. Posadzono mnie na fotelu, jednakże po
pół godzinie sama już chciałam wrócić do łóżka.
I pewnie dlatego mama nie mówiła jeszcze ze mną tego dnia o Sabince.
Ani tego, ani następnego, ani tego, który przyszedł po następnym.
A jednak otrzymałam wiadomość od Sabinki.
Gdy siedziałam pewnego razu sama w fotelu, do pokoju wszedł Jan. Zachowywał się jednak tak
dziwnie, że w pierwszej chwili wydawało mi się nawet, że to chyba nie może być ten sam, zawsze
spokojny, pełen taktu, powagi i godności Jan. Wcisnął się do pokoju jakby ukradkiem, zajrzał do
sąsiedniego przez dziurkę od klucza, jak mały chłopiec, który się obawia, że go przyłapią na jakiejś
podejrzanej sprawie, a potem podszedł do mnie na palcach i powiedział cicho:
 Widziałem Sabinkę!
Odstawiłam na stolik szklankę z mlekiem. Ręce poczęły mi nagle drżeć, a serce bić tak mocno i
szybko, że aż mnie to bolało.
 Ona przychodziła codziennie pytać się o ciebie  mówił Jan.  Ale ta głupia Katarzyna wcale
nie chciała z dzieckiem
35
gadać. Więc raz zastałem ją płaczącą na kuchennych schodach i powiedziałem jej, żeby dzwoniła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl