[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wstał, cały blady, zaciskając usta. - Nie, to nie była twoja wina. To ja cię pociągnąłem. Boli
cię coś?
-Nie - powiedziała wstając. Trzęsła się z zimna
-To nie pokrzywy, dzięki Bogu, bo już by nas swędziało. Pospieszmy się, to
niedaleko.
Domek O'Malleya stał na końcu wąskiej ścieżki, w samym środku niewielkiej polanki.
Skromny, drewniany dom człowieka ceniącego sobie prywatność, bardzo zadbany, jak całe
podwórze. Niedawno go pomalowano, a po ścianach pięły się róże i kapryfolium. Alexandre
wydawał się bardzo duży i ciemny niczym grób.
- Nie chcę, żeby nas zastrzelił - powiedział cicho Douglas i zaczął lekko stukać w
drzwi. - Tomie O'Malley! - zastukał mocniej. - To ja, lord Northcliffe, obudz się człowieku!
Alexandra nie wiedziała, kogo się ma spodziewać, ale pewnością nie mężczyzny w
średnim wieku, całkowicie branego i nie bardzo zdziwionego obecnością swego pana tak
dziwnej porze. Miał bardzo długi i bardzo cienki nos, tory poruszał się, gdy Tom mówił
niskim głosem.
- Ano rzeczywiście, to lord. A to pewnie wasza nowa rabina? A juści, Willie stajenny
mówił mi o niej, że dobrze siedzi na koniu. Witam panią hrabinę. W te pędy rozniecę ogień,
to się ogrzejecie. Najważniejsze to nie siedzieć na mokrym. Podłoga wyschnie, toć to drewno.
Zachodzcie, nie stójcie tak na deszczu.
- To Tom O Malley - wyjaśnił Douglas. - Razem matką przyjechał do Northcliffe
jakieś dwadzieścia pięć lat temu.
- Ano, milordzie. Dwadzieścia sześć. Milordzie, macie krew na twarzy. Potłukliście
sobie głowę. - Wyręczając Alexandre, prowadził Douglasa do fotela stojącego przed
kominkiem. - Rozprostujcie kości, pani hrabino - zwrócił się do Alexandry.
Kapała z niej woda, a stała tuż obok pięknego, ręcznie danego chodniczka z bawełny.
Odsunęła się i powiedziała: - Jakie to śliczne.
-A juści, to moja matka zrobiła własnymi rękami, i tak, to była wspaniała kobieta.
Podejdzcie i osuszcie się kapkę. Zaraz przyniosę suche ubranie. Nic nadzwyczajnego,
ale suche.
-Jego lordowska mość j ja będziemy panu bardzo wdzięczni.
Zwróciła się do siedzącego przy kominku Douglasa. - Głowa jeszcze cię boli?
Spojrzał na nią. - Dorzuć do ognia, proszę. Zrobiła co kazał, a potem wytarła dłonie w
mokrą spódnicę. Zmierzył ją wzrokiem.
- Musiałem się tylko przekonać, że naprawdę jestem z tobą w środku nocy w domku
mojego gajowego. Tego nie ma nawet na liście moich najgorszych koszmarów.
Broda znowu powędrowała do góry, a kij od szczotki w plecach cały zesztywniał. -
Nie byłoby cię tutaj, gdybyś nie był taki uparty. I gdybyś lepiej panował nad koniem.
Niezle, całkiem niezle. Chciał jej oddać równą miarką, ale czuł się zbyt podle.
Powiedział tylko: - Nie zadzieraj ze mną. Siedz cicho i przysuń się do ognia. Nie patrz na
mnie, jakbym wydawał ostatnie tchnienie. Głowa nie boli mnie już tak bardzo. O, jest Tom z
suchymi ubraniami.
Zniknął w małej sypialni, żeby się przebrać. Kiedy wyszedł, uśmiechnęła się. Był taki
piękny w spodniach domowej roboty i białej płóciennej koszuli. Spodnie były bardzo ciasne i
ze wstydem musiała w duchu przyznać, że patrzyła na nie nieco dłużej niż przystało damie.
Nie zawiązał dobrze koszuli pod szyją, a ona na moment zapomniała, że jest cała mokra i
zmarznięta.
- Twoja kolej. Wyglądasz żałośnie. Nie muszę mówić, ze Tom nie ma sukien.
Będziesz moim blizniakiem, że tak powiem.
Za niespełna dziesięć minut lord i lady Northcliffe siedzieli na grubo ciosanej ławce w
domku swego gajowego, odziani w jego ubrania, sącząc najlepszą herbatę, jaką kiedykolwiek
pili.
Ich ubrania suszyły się, porozwieszane we wszystkich możliwych miejscach. Po
chwili hrabia odezwał się: - Dziękujemy za twoją gościnność. Jeżeli masz dodatkowe koce,
jej lordowska mość i ja prześpimy się na piecu.
Tom O Malley aż zbladł, słysząc te słowa. - O nie, milordzie! Nigdy! Nie proście o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl