[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy zaprzeczam, że oferowałbym sojusz jednemu z
przysięgłych wrogów naszego imperium? Oczywiście, że
zaprzeczam!
- Jest tam twoja pieczęć.
- To fałszerstwo! Czy mój ojciec to widział?
- Oczywiście.
- I co mówi?
- Nie jestem wtajemniczony w jego przemyślenia.
Oczekuje twojej odpowiedzi.
- Czuję w tym twój smród! - powiedział Mustafa i cisnął
list na kolana Rustema. Wezyr podniósł swoje szare oczy po
raz pierwszy.
- Nie jestem twoim wrogiem, Mustafo. Ci janczarowie na
zewnątrz są twoimi wrogami. Za głośno wiwatują.
- Nigdy nie powiem ani nie zrobię niczego przeciwko
mojemu ojcu. Przysięgałem to. On musi to wiedzieć!
- On oczekuje na twoją odpowiedz - powtórzył Rustem.
- Otrzymają.
- Najpierw mam rozkazy dla ciebie od samego sułtana.
Masz zebrać swoich żołnierzy i towarzyszyć mi w kampanii
przeciwko perskim heretykom. Pod moją komendą,
oczywiście.
- Wypełnię jego rozkazy - powiedział Mustafa z odrazą i
wstał. Wyszedł bez słowa więcej.
Rustem słuchał uderzeń kopyt grzmiących na równinie, po
czym posłał po agę janczarów. Był to jasnowłosy, żylasty
człowiek, Słowianin ze szczęką zdeformowaną z lewej strony,
gdzie zranił go kartacz podczas oblężenia Rodos. Wielkie
pióra rajskiego ptaka trzęsły się i szeleściły, kiedy wykonywał
sela'am. Wstał, by przyjąć rozkazy.
- Powinieneś przygotować szwadron swych najlepszych
ludzi - powiedział Rustem. - Mustafa ma być dziś w nocy
zabrany z pawilonu i odwieziony do Stambułu w łańcuchach.
Aga zawahał się. Dla żołnierza szkolonego od wieku
ośmiu lat do nie kwestionowanego posłuszeństwa była to
wymowna reakcja.
- Jak każesz - powiedział.
- Ludzie powinni być gotowi o świcie. To wszystko.
- Jak każesz - powtórzył aga, ale jego oczy zapłonęły
nagłym jadem.
Tak łatwo cię przejrzeć - pomyślał Rustem. Twoje emocje
są wypisane na twarzy. To było takie proste. Tak, jak mówiła
Hurrem.
Topkapi Saraya
Złota Droga prowadziła z haremowego meczetu przez
apartamenty sułtana i haremlik do Divanu i małej, ciemnej
wieży Niebezpiecznego Okna. Ciemne schody wiodły do
witrażowego, zasłoniętego okna, z którego sułtan mógł
przysłuchiwać się deliberacjom swoich paszów i wezyrów w
Divanie.
Możliwość, która była teraz dostępna również dla Hurrem.
Złota Droga była błyszczącym gościńcem władzy,
migoczącym najlepszą glazurą w kolorach: królewskim
niebieskim, złotym i pomidorowym. Gdy Hurrem spieszyła
tędy, z szelestem kaftana na kamieniach, zdawała sobie
sprawę z jej świętości i potęgi. Znała teraz serce Divanu, lecz
Divan nie znał jej.
Kiedy dotarła do szczytu zaciemnionych schodów, jej
serce waliło tak mocno, że z bólu chwyciła się za piersi.
Przysunęła się bliżej zasłony z tafty i obserwowała.
Złoty baldachim Divanu spoczywał na dziesięciu
marmurowych kolumnach, Ekran z tafty na oknie zmieniał
lustrzane powierzchnie marmuru i złota oraz jaskrawe
jedwabne i brokatowe kostiumy w teatr cieni czerni i szarości.
Nie mogła widzieć splendoru Divanu, ale to głosy były ważne,
słowa zaś odróżniała z kryształową wyrazistością.
- ... jesteś tego pewien? - usłyszała męski głos. To był
Sulejman. Powrócił do swoich obowiązków w Divanie pod
nieobecność Rustema.
- Moje informacje są bardzo pewne. - Nie rozpoznała tego
drugiego głosu, Z pewnością był to ktoś z armii urzędników
Rustema.
- Nie ma możliwości, że twój szpieg się myśli?
Usłyszała, jak tamten kaszle z zakłopotaniem. Słowo
 szpieg" było najwyrazniej dla niego odrażające.
- Zebrałem informacje z kilku zródeł, panie. Wszystkie
potwierdzają, że Wenecjanie są przekonani o zawarciu przez
Mustafę sojuszu z szachem Tamaspem. Sam bailo wysłał
potajemnie poselstwo do Amasyi z listem. Zawartości listu nie
znamy,
Co za satysfakcja - myślała Hurrem - słyszeć własną
plotkę powtarzaną w sali Divanu! Abbas dobrze się sprawił.
Przez lata dawał Ludoviciemu małe kąski prawdy, którymi
zapewnił sobie wiarygodność. Teraz cudzoziemcy w Galacie
połknęli wielkie kłamstwo w całości.
Wspaniałe było również to, że ani jedno złe słowo, które
bez przerwy przewalały się na bazarach o Hurrem i Rustemie,
nigdy nie dotarło do uszu Pana %7łycia. Prawdziwa władza
wymagała kontroli nad szeptami. Kiedy nawet szpiedzy bali
się ciebie, nikt nie śmiał powtórzyć słowa przeciwko tobie na
dworze, nawet tylko z drugiej ręki.
Sulejman nadal nie ogłosił wyroku, ale Hurrem mogła
sobie wyobrazić jego minę. Z pewnością wyglądał, jak gdyby
usiłował puścić bąka. Niemal zachichotała na głos i przyłożyła
kostki do ust, by się powstrzymać.
- Nadal nie mogę w to uwierzyć - usłyszała jego głos.
- Panie, moje inform...
- Dosyć! Nie chcę więcej słuchać! - krzyknął Sulejman i
usłyszała, jak wychodzi z sali.
Hurrem natychmiast pospieszyła z powrotem. Jej sułtan z
pewnością wkrótce ją wezwie dla pocieszenia po tym ostatnim
ciosie. Nie byłoby dobrze, gdyby odkrył, że już zna powód
jego rozpaczy.
88.
Amasya
Gniewny pomruk przerwał ciszę nocy, jak brzęczenie
pszczół zaniepokojonych buszowaniem niedzwiedzia. Dwaj
solacy stojący na warcie przed namiotem Rustema nerwowo
przestępowali z nogi na nogę na swych stanowiskach. Już
drugi raz tej doby ciszę obozu zakłóciły krzyki janczarów.
Gdyby mieli się zbuntować...
Detonacja arkebuza zabrzmiała jak wystrzał armatni i echo
wciąż jeszcze rozbrzmiewało od stromych skał, kiedy jeden z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl