[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wmieszał się w tłum.
Carly przez dłuższą chwilę nie mogła ochłonąć. Za dużo informacji przetoczyło się
w zbyt krótkim czasie. Zżerała ją taka ciekawość, że nie wiedziała, od czego zacząć. Od
komentarza na temat przedstawicieli mediów? Od wrogości między trzema mężczyznami
wyglądającej na długotrwałą? A może od znalezienia hakera prześladującego Terry'ego?
Kiedy jednak odwróciła się do Huntera, żeby podzielić się z nim swymi emocjami,
zobaczyła, że... również błyskawicznie wmieszał się w tłum.
Tymczasem Hunter zaszył się w kącie swego apartamentu hotelowego. Przez grube
zasłony przebijały się z trudem pojedyncze promyki zachodzącego słońca. Po krótkim,
intensywnym marszu po przepięknie oświetlonym hotelowym deptaku, cisza i wytłumio-
ne światło w wielkim pokoju przyniosły mu ulgę. Na dworze minął trzech gości przebra-
nych za Elvisa, czterech supermanów i żywy pomnik Midasa, pomalowany na szczere
złoto. Carly zakochałaby się w każdym z nich. Nie powinien był jej tak znienacka zo-
stawiać, ale potrzebował chwili samotności, żeby odzyskać kontrolę.
Rozglądał się smętnie po luksusowym pomieszczeniu. Gdy przyjeżdżał tu jako
agent federalny, zatrzymywał się w jednym z najtańszych pokoi na parterze. Teraz stać
L R
T
go było na najdroższy penthouse. Skórzane, wypasione meble, przeogromny gruby dy-
wan, lustra, dyskretne kinkiety, barek wyposażony w najdroższe alkohole w ilościach,
które spełniłyby oczekiwania nałogowca. Od dłuższej chwili trzymał w ręku kieliszek
drogiego burbona i nie wziął go nawet do ust. Jego zainteresowanie alkoholem przestało
praktycznie istnieć po wielodniowej libacji, którą urządził po odejściu Mandy.
Przypadkowe spotkanie z Terrym uwolniło lawinę emocji, z którymi Hunter zma-
gał się od ośmiu lat. Z jednej strony powinien czuć się usatysfakcjonowany, bo w pew-
nym momencie udało mu się przemycić złośliwą uwagę pod adresem wysokości zarob-
ków w FBI, a miał przecież świadomość, że przy swoich obecnych dochodach mógł ku-
pić i sprzedać dziesięciu takich Terrych bez najmniejszego uszczerbku w budżecie. Z
drugiej jednak strony nie cieszyły go takie puste, małe zwycięstwa. Nie był materialistą i
nie przeszkadzały mu tanie hotele na wyjazdach, wysłużone auta służbowe czy ograni-
czenia w życiu spowodowane specyfiką pracy. Liczyła się sama robota, satysfakcja, po-
czucie sensu działania, wyznaczony i osiągnięty cel - to wszystko za czym tęsknił, po-
wołanie, w które wierzył, adrenalina towarzysząca namierzaniu i przechytrzaniu oszu-
stów, często pokonanie przestępców ich własną bronią. Tym żył, tak funkcjonował, do-
póki nie zakwestionowano jego uczciwości. Bolesne wspomnienia tego, co nastąpiło po-
tem, nie dawały mu spokoju. Wstyd, frustracja, upokorzenie, gdy chodził normalnie do
pracy, mając świadomość, że agencyjne Biuro Odpowiedzialności Zawodowej analizuje
każdy szczegół jego życia. Tak jak robił sam przez dwa lata, tropiąc złoczyńców.
Odruchowo ścisnął kieliszek z nietkniętym burbonem. Cały czas nie potrafił się
odciąć od tych wspomnień. Nie przestawały go prześladować.
Nagle znieruchomiał, bo całkowicie jeszcze niegotowy na towarzystwo, usłyszał
odgłos wsuwania w zamek karty hotelowej.
Carly...
L R
T
ROZDZIAA DZIESITY
Wreszcie odetchnęła z ulgą, bo w końcu go znalazła. Rozsadzała ją chęć zapytania
o wszystko, co zdarzyło się między nim a Terrym w przeszłości, lecz gdy spojrzała na
niego i jego puste, lodowate oczy, wyhamowała. Wiedziała, że powrócił nieznośny dy-
stans i chłód.
- Szukałam cię - zagaiła.
- Musiałem się przejść.
- Agent Terry to dupek.
- Zawsze taki był.
- Chyba nigdy się wam nie układało.
- Uważał mnie za swego rywala.
- A ten burbon pójdzie na twój rachunek czy tego paskudnego pana Smitha?
Nieoczekiwanie rozchmurzył się.
- Na mój.
- Czyli Pete czaruje co roku rachunek w komputerze, a ty go potem płacisz, czy
tak?
Nadal uśmiechał się lekko.
- Nieustająca rywalizacja jest do pomyślenia, ale hakować hotelowy komputer? To
przestępstwo.
- Czyli ty jesteś sprawcą!
- Czemu miałbym się przyznawać do popełnienia przestępstwa?
Ucieszyła się, że napięcie odrobinę zelżało, ale nadal nie mogła zapanować nad
chorobliwą ciekawością.
- Czyli mi nie powiesz?
- Nie. Nie powiem. Jednak nie wytrzymała.
- Czy twoja eks była dziennikarką?
Nie poruszył się, ale mocniej ścisnął kieliszek.
- Tak.
L R
T
To wiele wyjaśniało i jednocześnie dawało pole do snucia wielu domysłów. Nie
dawała za wygraną.
- Kiedyś mi opowiesz?
- Prawdopodobnie nie.
Ta odpowiedz ją zabolała.
- Ale dlaczego? Co się właściwie stało?
- To nie jest ważne. - Zamknął jednoznacznie temat i opróżnił kieliszek.
Czuła rosnącą panikę. Zaproszenie na konferencję odebrała jako sygnał, że jest na-
dzieja na normalny, a nie przelotny związek. Tak też wyglądały ich relacje przez parę
dni. Teraz bała się, że Hunter znów zniknie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl