[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sully przysunął się do niej i objął mocniej. Siedzieli
na podłodze, patrząc na drzewko. Może rzeczywiście
powinien jej powiedzieć o swoich podejrzeniach,
zamiast sprawiać wrażenie, jakby miał pretensje do
całego świata. Nie wszyscy muszą być silni. Nawet
Theresa się w końcu poddała.
Wątpił jednak, żeby to pozwoliło im być razem.
 Dobrze, kochanie, powiem ci wszystko 
zapewnił.  Nie podejmujmy jednak teraz decyzji.
Zaczekajmy do powrotu Erica.
Przytuliła się do niego jeszcze mocniej.
 Dobrze  zgodziła się już nieco spokojniej.  To
chyba nie jest dobry moment na podejmowanie decyzji.
Powoli zaczynała się uspokajać. Sully nie wiedział,
jak długo siedzieli przy choince. Zauważył tylko, że w
pewnym momencie zaczął padać śnieg. Mamy białe
święta, pomyślał.
Trochę bał się rozmowy o tym, co wydarzyło się
tamtej nocy. Będzie musiał wyjaśnić Theresie, jak to się
stało, że przestał być superbohaterem, a stał się
zwykłym tchórzem.
Z odrętwienia wyrwał ich dzwonek telefonu.
 To kolejny dziennikarz albo wariat  mruknął.
Theresa jednak była już przy drzwiach.
 To nic. Odbiorę  powiedziała już całkiem
spokojnie.
ROZDZIAA DZIESITY
Godziny ciągnęły się jedna za drugą niemiłosiernie.
Dziennikarze zniknęli sprzed domu, a telefon przestał
dzwonić. Gdzieś koło szóstej Kip stwierdził, że muszą
coś zjeść i zamówił dla wszystkich pizzę.
Theresa nie była głodna. Wciąż czekała na
wiadomość z centrum handlowego. Kip parę razy na jej
życzenie kontaktował się z kolegami, ale nic się tam nie
działo. Nikt nie pojawił się przy koszu, w którym wciąż
znajdowała się torba z pieniędzmi. Policjanci mieli
zamiar pilnować jej do jedenastej, kiedy to zamykano
wszystkie sklepy. Na razie na tym kończyły się ich
plany, chociaż Donny uważał, że trzeba zostawić torbę
tam, gdzie jest, i dalej obserwować wejście do sklepu.
Sully powoli zaczynał tracić cierpliwość. Chodził
po domu i wszędzie zaglądał, nie mogąc znalezć sobie
miejsca. Sytuacja znów była nietypowa. Jednak
większość przestępców jak najszybciej chciała dobrać
się do pieniędzy. Często wtedy tracili rozum. Ale ten
drań był wyjątkowo czujny, co potwierdzało
przypuszczenia, że nie chodzi tutaj o pieniądze i że facet
jest zawodowcem.
Kiedy dostarczono im pizze, zjadł swoją bez
apetytu. Następnie znowu wyszedł, przypomniawszy
sobie o Montanie. Piesek spał, ale na jego widok
podniósł główkę i zamerdał ogonkiem.
Trzeba go nakarmić, pomyślał Sully. Zresztą
wygląda na to, że chomikowi też kończą się zapasy, jak
dziwnie by to nie zabrzmiało.
 Sully, szukam cię wszędzie!  Theresa stanęła w
drzwiach.
 Pomyślałem, że trzeba nakarmić cały ten
zwierzyniec  powiedział.  Muszę coś robić, bo inaczej
zwariuję.
Jak dobrze, że nie zostali w centrum handlowym.
Tam mogliby tylko siedzieć, wpatrując się w ekrany.
 Jasne, Eric bardzo by się zmartwił, gdyby po
powrocie zorientował się, że Petey jest głodny.
Wyszła do kuchni, żeby przynieść jakieś jedzenie.
Tymczasem Sully myślał o swoim synku. Mieli tyle
pomysłów. W czasie ferii chcieli pojechać na ryby, bo
Eric nigdy nie łowił spod lodu. Już robili wakacyjne
plany. Chcieli po raz pierwszy wybrać się na dłuższą
wycieczkę.
 Sully!
Drgnął. Nawet nie zauważył, kiedy weszła Theresa.
Podała mu jedzenie dla pieska, a sama zabrała się do
karmienia chomika. Petey nie był jednak chyba głodny,
ponieważ obwąchał karmę i schował się do swojego
domku, który Eric z dużym wysiłkiem zrobił mu z
deseczek.
Co innego Montana. Ten zjadł sporą porcję, a
następnie ziewnął i znowu położył się w nogach łóżka.
Spał tam wcześniej i pewnie uznał to legowisko za
swoje.
Sully zajrzał do kuwety i stwierdził, że dobrze by
było zmienić w niej piasek. Znieg już pewnie zasypał
miejsce, do którego się dokopał w starej piaskownicy
Erica, ale na pewno znowu je znajdzie.
 Sully, chodz. Usiądz przy mnie  dobiegł do
niego głos Theresy.
Zaproponował, żeby przeszli do salonu. Nie chciał
zbyt długo przebywać w pokoju syna. Kiedy jednak
podeszli do drzwi, Montana poderwał się ze swego
miejsca i podbiegł do nich.
 Brakuje mu towarzystwa  zauważyła ze
śmiechem.
 Przepraszam, że z tobą tego nie uzgodniłem, ale
wcale nie planowałem go kupować  zaczął się znowu
tłumaczyć Sully.  Dopiero wtedy, kiedy na mnie
spojrzał, wiedziałem, że muszę go mieć.
 Jasne. Eric oszaleje ze szczęścia, gdy go zobaczy.
Montana szczeknął, jakby wyczuł, że właśnie o nim
mowa i wskoczył na kanapę.
 Widzisz, już czuje się tutaj jak w domu  rzekł ze
śmiechem Sully.  Będziesz musiała uważać, żeby nie
kazał wam spać na dywaniku.  Nagle spoważniał. 
Kupiłem go, kiedy miałem ochotę wrócić do alkoholu.
Pomyślałem jednak, że nie mogę, ze względu na Erica.
Dobrze pamiętam, jak to jest...
Zamilkł i zapatrzył się w przestrzeń. Theresa
podeszła i wzięła go za rękę.
 Jestem z ciebie naprawdę dumna. To wymagało
wielkiego hartu ducha.
I wielkiej głupoty, żeby zacząć pić, pomyślał.
Alkohol przecież nie rozwiązuje żadnego problemu i
działa tylko, jak środek znieczulający. I to do czasu. A
potem boli jeszcze bardziej.
 Wcale nie. Wystarczyło przypomnieć sobie to, co
działo się u nas w domu  rzucił.
Theresa wiedziała o chorobie jego ojca, który
zmarł, kiedy Sully miał dwadzieścia cztery lata. Znała
też ambiwalentne odczucia męża dotyczące rodziców.
 Eric zawsze cię kochał  szepnęła.  Byłeś jego
bohaterem. Tak jak Joe Montana.
Sully zaśmiał się krótko. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl