[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Przepraszam.
- Za co przepraszasz? - spytał z gniewem pod po-
68 NORA ROBERTS
włoką lodowatego spokoju. - Za swoją niewinność czy
za to, że pozwoliłaś, bym był bliski jej zdobycia?
- Co za okropne słowa! - Walczyła, by uspokoić
oddech. - To się zdarzyło tak szybko, że nie mogłam
myśleć. Gdybym była przygotowana, nigdy bym nie
pozwoliła...
- Tak myślisz? - przerwał jej i podciągnął do góry,
aż usiadła. Raz jeszcze przytulił ją do siebie. - Teraz
jesteś przygotowana. Myślisz, że teraz nie mógłbym
wziąć więcej, niż chciałabyś dać?
PatrzyÅ‚ na niÄ… tak natarczywie, z takÄ… pewnoÅ›ciÄ… sie­
bie, że Serenity nie mogÅ‚a nic powiedzieć. ByÅ‚a bez­
bronna wobec jego autorytetu i swego wezbranego jak
fala pożądania. Jej oczy były ogromne na tle bladej
twarzy, strach i niewinność lśniły na niej jak morskie
latarnie. Christophe nagle odsunÄ…Å‚ jÄ… od siebie.
- Nom de Dieu! - zaklÄ…Å‚. - Patrzysz na mnie jak
bezbronne dziecko. Ale twoje ciaÅ‚o dobrze ukrywa two­
ją niewinność. To niebezpieczna maskarada! - Podszedł
do drzwi. OdwróciÅ‚ siÄ™ raz jeszcze i spojrzaÅ‚ na jej fili­
granową postać skuloną na ogromnym łóżku. - Zpij
dobrze, mignonne - rzuciÅ‚ z lekkÄ… drwinÄ…. - A nastÄ™p­
nym razem, gdy zechcesz rozbijać się po omacku, lepiej
zamknij drzwi na klucz. Na drugi raz nie wyjdÄ™.
Serenity chÅ‚odno powitaÅ‚a Christophe'a przy Å›niada­
niu. Odpowiedział jej podobnie. Wymienili przelotne
spojrzenia, a w jego oczach nie dało się zauważyć ani
śladu gniewu czy namiętności, którymi pałały ostatniej
nocy. Przekornie rozzłościł ją ten brak zainteresowania
KUZYN Z BRETANII
69
z jego strony. Kurtuazyjnie gawędził z hrabiną, a do
niej zwracał się tylko wtedy, gdy było to absolutnie
konieczne.
- Chyba pamiętasz, że dziś przyjeżdżają na kolację
Genevieve i Yves? - spytała hrabina.
- Oczywiście, grandmere - zapewnił Christophe,
odstawiając filiżankę na spodek. - Zawsze widzę ich
z przyjemnością.
- WierzÄ™, że i ty polubisz ich towarzystwo. - Hra­
bina zwróciła na Serenity swe błękitne oczy. -
Genevieve jest w twoim wieku, może rok młodsza. To
urocza, sympatyczna dziewczyna. A jej brat, Yves, jest
całkiem atrakcyjny. - Na ustach hrabiny pojawił się
przewrotny uśmiech. - Na pewno spodoba ci się jego
towarzystwo. Prawda, Christophe?
- Z pewnością.
Serenity zerknęła na Christophe'a. Czyżby nuta nie­
pokoju ożywiÅ‚a jego gÅ‚os? Ale ponieważ nadal spokoj­
nie popijał kawę, doszła do wniosku, że się pomyliła.
- Dejotowie to starzy przyjaciele naszej rodziny -
ciÄ…gnęła hrabina. - Genevieve jest u nas czÄ™stym go­
ściem. Gdy była dzieckiem, chodziła za Christophe'em
jak wierny szczeniak. Ale teraz już nie jest dzieckiem.
- Spojrzała znacząco na mężczyznę siedzącego
u szczytu długiego, dębowego stołu.
- Genevieve z nieopierzonej nastolatki wyrosła na
elegancką, uroczą kobietę - odpowiedział Christophe
z pewnym wzruszeniem.
Serenity starała się zachować na twarzy obojętny
uśmiech.
70 NORA ROBERTS
- BÄ™dzie z niej wspaniaÅ‚a żona - prorokowaÅ‚a hra­
bina. - Jest piękna i ma mnóstwo naturalnego wdzięku.
Musimy ją poprosić, by dla ciebie zagrała, Serenity. Jest
doskonałą pianistką.
Istne wcielenie cnót, pomyślała ze złością Serenity,
w głębi duszy zazdrosna o związek nieznanej
Genevieve z Christophe'em. Była pewna, że nie polubi
doskonałej Genevieve, ale głośno powiedziała:
- Z chęcią poznam pani przyjaciół, madame.
SÅ‚oneczny poranek minÄ…Å‚ spokojnie, potem zapano­
wało w ogrodzie ciche, leniwe popołudnie. Serenity
szkicowała. Zanim przystąpiła do pracy, pogawędziła
chwilÄ™ z ogrodnikiem. ByÅ‚ interesujÄ…cym modelem, na­
rysowaÅ‚a go wiÄ™c, jak przycina krzewy, a potem pielÄ™g­
nuje kolorowe, pachnÄ…ce kwiaty.
Jego ogorzała,, pomarszczona twarz nie zdradzała
wieku, a niezwykle jasne, niebieskie oczy błyszczały na
tle rumianej cery. Gęste, siwe włosy przykrywał czarny
kapelusz o szerokim rondzie, zawiÄ…zywany pod brodÄ…
tasiemkÄ…. Tym razem jednak szerokie, aksamitne wstąż­
ki zwisały mu na plecach. Miał na sobie koszulę bez
rękawów i podniszczone, szerokie spodnie. Serenity
podziwiaÅ‚a zrÄ™czność, z jakÄ… poruszaÅ‚ siÄ™ w drewnia­
nych sabotach.
ByÅ‚a tak pochÅ‚oniÄ™ta uchwyceniem aury, jakÄ… rozta­
czał wokół siebie stary mężczyzna, że nie usłyszała
kroków na ścieżce.
Christophe przyglądał się jej przez chwilę, gdy
wdzięcznie przechylała głowę nad szkicownikiem.
Przypominała mu dumnego, białego łabędzia płynącego
KUZYN Z BRETANII 71
po czystym, chłodnym jeziorze. Dopiero gdy założyła
ołówek za ucho i bezwiednie przygładziła włosy, ujaw-
nił swoją obecność.
- Doskonale uchwyciłaś Jacques'a, Serenity. -
UniósÅ‚ z rozbawieniem brwi, gdy podskoczyÅ‚a ze stra­
chu i raptownie przyłożyła dłoń do serca.
- Och, nie wiedziałam, że tu jesteś - powiedziała,
przeklinając się w duchu za to, że zabrakło jej tchu,
a puls zaczął wariować.
- Byłaś tak pochłonięta pracą - wyjaśnił i obojętnie
przysiadł obok niej na białej, marmurowej ławce. - Nie
chciałem ci przeszkadzać.
- JesteÅ› bardzo taktowny - odpowiedziaÅ‚a uprzej­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl