[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wszystko, czego pragnął w życiu, znajdowało się tu­
taj, w Dixie Ridge.
Zerknąwszy na zegarek, uśmiechnął się pod no­
sem. O tej porze Harv zagadywał w Blue Bird każ­
dego, kto gotów był z nim usiąść i wysłuchać jego
paplaniny.
Właściwie dom mógł poczekać, pomyślał, uśmie­
chając się coraz radośniej. Postanowił, że rozmówi się
z Harvem, a potem przemówi do rozumu pierwszej
i jedynej kobiecie, którą pokochał.
Zaparkował przed barem w tym samym miejscu,
co zawsze, i wolno wszedł do środka, rozglądając się
dookoła. Wypatrzył Harva przy jego stałym stoliku,
rozmawiającego z innym stałym bywalcem Blue
Bird.
- Czy propozycja wejścia z tobą w interes jest
ciągle otwarta? - spytał prosto z mostu.
- Kogo moje oczy widzą?! - Harv rozpromienił
się. - Przysuń sobie krzesło, Jeremy.
- Dzięki, ale mam do załatwienia kilka innych
spraw. Powiedz, propozycja jest aktualna, czy nie?
- Aktualna, aktualna. Notariusz miał gotowe pa­
piery kilka dni po tym, jak dałeś stąd nogę. Powie­
działem, żeby je przytrzymał. Miałem przeczucie, że
do nas wrócisz.
- Doceniam to, Harv. Kiedy chcesz podpisać
umowę?
- Może być jutro rano? - Z uśmiechem od ucha
do ucha, Harv wyciągnął rękę. - Cieszę, się, że bę­
dziemy wspólnikami, chłopcze.
Wymieniając uścisk ręki z Harvem, Jeremy za­
uważył kątem oka jakiś ruch przy sąsiednim stoliku.
Spodziewając się, że to Katie przyniosła czyjeś danie,
otworzył ze zdumienia usta, gdy zobaczył, że gości
obsługuje jakaś nastolatka. Strzelając gumą do żucia,
niska blondynka podeszła do niego z obojętną miną.
- Zostaje pan na lunch, panie Gunn?
- Dzisiaj nie. Wpadłem tylko na chwilę porozma­
wiać z Harvem. - Rozejrzał się szybko po sali, ale
Katie nigdzie nie było.
- Tuż po tym, jak się ulotniłeś w nieznane, Katie
musiała wziąć trochę wolnego - powiedział Harv,
jakby czytając w jego myślach.
Jeżeli Katie nie zajmowała się Blue Bird, musiało
się wydarzyć coś bardzo złego. Jeremy'ego ogarnęło
przerażenie.
- Czy ona jest u siebie w domu?
- Dogląda jej panna Millie.
- Katie jest chora? Co jej jest?
- Właściwie nie bardzo wiem. - Harv podrapał się
po głowie. - Kiedy Sadie poszła ją odwiedzić, Katie
powiedziała tylko, że to nic poważnego.
- Muszę załatwić kilka spraw. - Jeremy dowie­
dział się wystarczająco dużo. - Wpadnę do ciebie
jutro koło dziewiątej i pojedziemy razem podpisać te
papiery.
- Pozdrów ode mnie Katie! - zawołał za nim
Harv.
Jeremy nawet się nie odwrócił. Kiedy wsiadł na
harleya i wyjechał na drogę prowadzącą do domu
Katie, zaczął sobie wymyślać od najgorszych za to,
że wyjechał z miasta, nie czekając, co powie doktor
Braden na temat jej dolegliwości. Ale po tym, jak
Katie powiedziała, że nie chce się z nim dłużej spo-
tykać, poczuł się tak rozczarowany, tak głęboko zra­
niony, że wyszedł z przychodni, pojechał do domu,
żeby się spakować, i opuścił miasto z silnym posta­
nowieniem, że nigdy więcej jego stopa nie postanie
w Piney Knob.
Dotarł do Karoliny Północnej i w końcu wylądo­
wał przed bramą koszar Camp Lejeune, tam, gdzie
jakieś dziewiętnaście lat temu zaczynał służbę w kor­
pusie marines. Ale zamiast lamentować z powodu
nieprzewidzianego końca swojej kariery wojskowej,
myślał tylko o tym, jak bardzo kocha Katie i jak bar­
dzo za nią tęskni. 1 o tym, jak odtrącony przez nią,
stracił chęć do życia.
Oddychając głęboko, skręcił w małą uliczkę, przy
której mieszkała Katie. Odtrącenie było w historii
jego życia elementem stałym. Właściwie wcześniej
czy później odtrącali go wszyscy. Nawet marines
pozbyli się go po tym, jak doznał kontuzji kolana,
bo jego kondycja fizyczna była mniej niż doskonała.
Ale to, jak postąpiła z nim Katie, było niewyobrażal­
nie bolesnym ciosem, z którym nie potrafił się po­
godzić.
W jaki sposób ta kobieta stała się tak ważną częścią
jego życia, wciąż pozostawało dla Jeremy'ego taje­
mnicą. Ale stała się, i to, że go nagle odprawiła, nie
oznaczało, że przestał ją kochać.
Tamtego dnia w przychodni poddał się bez walki,
ale teraz zamierzał walczyć do upadłego. Potrzebował
Katie jak powietrza i gotów był zrobić wszystko, że­
by przekonać ją, że ona potrzebuje go równie bardzo.
- Panno Millie, czy mogłaby pani sprawdzić, kto
puka do drzwi? - spytała mdlejącym głosem Katie,
wynurzając się na chwiejnych nogach z łazienki.
Dwa dni po tym, jak doktor Braden stwierdził, że [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl