[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uległam głębokiej tęsknocie za rodzicami. Kilka dni przed Wigilią, kiedy pociągi były
przepełnione, nabrałam odwagi. Wzięłam Lusię i nie namyślając się dłużej pojechałam do
rodziców. Zastałam ich pogrążonych w smutku, rozpaczy i obojętności wobec losu. Na nasz widok
twarze ich rozjaśniły się. Trudno wprost opisać ich miłość do Lusi. Wyrywali ją sobie z rąk. Tulili
ją, ściskali i całowali każdy paluszek z osobna. Były to jedyne chwile radości w ostatnich dniach
ich życia.
Nagle Rachela po raz wtóry załamała się i osłabła, Ocuciłam ją. Powoli uspokoiła się,
wróciła do siebie. Znów zaczęła opowiadać. Pozwoliłam jej mówić, aby doznała ulgi i dała upust
swoim cierpieniom.
We wtorek 5 stycznia hitlerowcy zaczęli zganiać ostatnich pozostałych przy życiu Żydów z
okolicznych miasteczek. Wyciągali ich z piwnic, strychów, schronów. Spędzili ich w jedno
miejsce, skąd odprawili transportem do Treblinki.
Noc była mroźna. Gęsty śnieg pokrył ziemię, wiatr szalał. W czasie akcji zastrzelono wiele
osób. Podczas ładowania Żydów do wagonów słychać było straszliwy lament. Było to istne piekło.
Mała Luśka, która za miesiąc miała obchodzić czwarte urodziny, trzymała się płaszcza
matki i błagała:
- Mamusiu, nie chcę wejść do wagonu! Mamy przecież aryjskie papiery. Uciekajmy stąd!
Chcę żyć!
W wagonie śmierci rodzice, Rachela i Lusia trzymali się razem. Nieszczęsne ofiary
przeżywały męki. Zewsząd rozlegały się ciężkie westchnienia. Z braku powietrza i wody wielu
ludzi mdlało. Wielu umierało. Silniejsi przepychali się do wąskiego okienka wagonu bydlęcego,
aby zaczerpnąć powietrza. Nasza Mama bez przerwy przyciskała Luśkę do piersi, łyżeczką
zeskrobywała szron ze ściany wagonu, aby zwilżyć jej wargi i w ten sposób utrzymać wnuczkę
przy życiu. Śmierć rozpostarła skrzydła nad wszystkimi.
Nagle Tata postanowił wyrzucić Rachelę z wagonu. Czy spodziewał się, że tym sposobem
zdoła uratować ją od śmierci? A może myślał, że spadając zginie na miejscu? A może dostrzeże ją
hitlerowski wartownik i zastrzeli? Kto wie, jakie myśli chodziły mu po głowie? Może wierzył
jednak w cud, że Rachela uratuje się? Wtedy niech powie światu o tym, co widziała na własne
oczy.
Niełatwo była dotrzeć do okienka wagonu. Nieludzkim wysiłkiem Tata dostał się do niego.
Głosem przerywanym płaczem błagał Rachelę, aby nie stawiała oporu. Kiedy Tata zmagał się z
moją siostrą, Mama wyciągnęła z torebki kawałek świecy i wkładając go w rękę Racheli, szepnęła:
- Weź, córuchno, ten kawałek świecy. Jutro zapalisz go za spokój naszych dusz. Idź, córko,
do Cesi i zostań z nią!
Kiedy pociąg zwolnił tempo, Tata pociągnął Rachelę do okienka i zebrawszy siły, wypchnął
ją na zewnątrz. Potoczyła się w dolinę przy torach. Leżała tam aż do świtu. Podniosła się,
kierowana jakimś instynktem szła i szła w jednym kierunku, aż dotarła do chłopskiej chaty.
Drzwi otworzyła wieśniaczka. Gospodyni postawiła jej stołeczek, podała garnuszek wody.
Na pół omdlała Rachela powoli piła i oblewając sobie twarz wracała do przytomności.
Po krótkim odpoczynku Rachela wyruszyła w dalszą drogę. Szła bocznymi drogami,
ścieżkami, często na skróty, aż dowlokła się do Milanówka, gdzie mieszkała Renia.
Los chciał, że Renia akurat stała w oknie wychodzącym na drogę. Przerażona, szybko
zabiegła ze schodów, objęła Rachelę i chciała zabrać ją do siebie. Nie mogła jednak tego uczynić,
ponieważ mąż jej tego surowo zabronił. To zmusiło Renię do przyprowadzenia Racheli do mnie.
Godzinami siedziałam przy Racheli wsłuchana w jej słowa. Wydawało mi się, że
opowiadanie o tragicznych przeżyciach uwolni ją chociaż chwilowo od przeżytego koszmaru.
Musiałam sama powstrzymać się od smutnych rozmyślań i być silną, żeby ochronić siostrę,
wyciągnąć ją z depresji i obudzić w niej wolę do walki o życie. Aby chociaż na chwilę usunąć z jej
oczu bolesne obrazy, zaczęłam opowiadać jej o mojej przyjaźni z Janiną Bagińską, a także o
spokojnym Józefowie, w którym obie zamieszkamy razem.
- Niedobrze jest pozostawać przez długi czas w tym samym miejscu - mówiłam, aby
zachęcić ją do przeniesienia się do Józefowa.
Rachela leżała słuchając mnie. Z jej oczu wyzierał strach. Na twarzy rysowały się przeżyte
cierpienia. Nagle zerwała się z łóżka, podbiegła do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła z kieszeni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona Główna
- BiaĹczyĹski CzesĹaw Miliardy biaĹych pĹatkĂłw
- Anderson Poul Wojna Skrzydlatych
- BĂśll Heinrich AnioĹ milczaĹ
- Astrology in Houses
- coaching misja zycia
- Rice Ben Pobby i Dingan
- Identyfikowanie stanów biologicznych rodziny pszczelej
- 213. Small Lass Ta nieznośÂna wiedśĹźma
- Nora Roberts Czarny Koral
- 2005 Dexter Dearly Devoted Dexter Jeff Lindsay
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gruba-baba.pev.pl