[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Posłuchaj, Ashley, czy jak się tam nazywasz -
powiedział z westchnieniem. - Jestem człowiekiem zajętym.
Spadaj.
- Zauważyłem, że jest na cmentarzu wolne miejsce obok
Boba Szweda - powiedziałem, nie dając się spławić.
Pan Dan zdjął z czoła okulary.
- Czy to znaczy, że bawiłeś się na moim cmentarzu?
Nie rozumiałem, jak można sobie rościć prawa do
cmentarza. Cmentarz należy do umarłych. To jest ich działka.
W przeciwnym razie kradli mu ją sprzed nosa.
- Chcę kupić to miejsce na grób dla Pobby'ego i Dingan -
oświadczyłem. - Widzi pan, myślę, że moja siostra nie
wyzdrowieje, póki nie zostaną na dobre pogrzebani.
- Nie można pochować wymyślonych osób - powiedział
pan Dan. - Nie ma czego chować.
- Może pan myśleć, co pan chce, proszę pana. Niech mi
pan tylko sprzeda to miejsce. Chcę mieć miejsce na
cmentarzu.
- Ile proponujesz?
- Mam opal.
Zdjąłem prawy but i wyciągnąłem ozdobę pępka Dingan.
Wcześniej oskrobałem go z ziemi i wypolerowałem szmatką,
tak że wyglądał lepiej niż kiedykolwiek. Był piękny i lśniący.
Moje palce nie chciały go wypuścić. Pan Dan Dunkley wziął
go swoją wielką łapą i uniósł pod światło. Drżałem i ani na
sekundę nie spuszczałem kamienia z oczu.
- Niech mnie szlag! - jęknął pan Dan. - Skąd to masz,
chłopcze? Podkradłeś to komuś? Mam nadzieję, że nie. Skąd
go masz? - Nigdy nie widziałem, żeby ktoś tak szybko włożył
na nos okulary do opali.
- Znalazłem.
- Znalazłeś?
- Tak. Grzebałem w hałdzie na działce taty.
- To mi nie wygląda na opal znaleziony przez jakiegoś
dzieciaka na hałdzie ojca. Pewnie zwędziłeś to staremu
Sidowi.
Zaczęło mnie to lekko wkurzać. Chyba zaczynałem
rozumieć Kellyanne i tatę. To nie jest przyjemne, kiedy nikt
człowiekowi nie wierzy.
- Nikomu tego, do cholery, nie zwędziłem.
- To jest cenny kamień, chłopcze. Wart kupę forsy.
- Czy jest wart tyle co grób i dwie trumny? - spytałem.
Pan Dunkley zmierzył mnie uważnym spojrzeniem, potem
pochylił się w moją stronę.
- Coś koło tego - powiedział szeptem. - Twój ojciec wie o
tym, synu?
- Nie. I nie chcę, żeby wiedział. Bo gdyby się dowiedział,
panie Dan, oszalałby z podniecenia i nie pozwoliłby mi kupić
za ten kamień grobu dla Pobby'ego i Dingan, a wtedy
Kellyanne by nie wyzdrowiała.
- Czy ktoś jeszcze o tym wie?
- Nikt prócz Kellyanne.
Dan Dunkley jeszcze raz podniósł opal pod światło i
pokręcił nim tak, że przebiegł przez niego czerwony błysk.
Widziałem, jak pięknie ujawniają się te kolory i byłem już
pewien, że wygrałem.
- W porządku, synu. Umowa stoi. Masz grób za ten
kamień.
- Doskonale - powiedziałem. - I chcę też, żeby pan
urządził Pobby'emu i Dingan pogrzeb. I żeby był realistyczny.
Moja siostra nie wyzdrowieje, jeżeli pogrzeb nie będzie
realistyczny. Niech to wygląda na pogrzeb dwójki normalnych
dzieci z trumnami i jakimś kawałkiem z Biblii. W niedzielę o
jedenastej.
- Porozmawiam z kaznodzieją - obiecał pan Dan, nie
odrywając wzroku od ozdoby pępka Dingan. - I ty z nim też
lepiej porozmawiaj. Gotów jeszcze pomyśleć, że mi odbiło.
13
Wyszedłem od Dana Dunkleya lekko skołowany.
Cieszyłem się, że zdobyłem miejsce na cmentarzu dla
Pobby'ego i Dingan, ale czułem też bolesną pustkę pod
żebrami, która nie chciała zniknąć. Nie mogłem uwierzyć, że
opal tak szybko wymknął mi się z rąk. Opał, który znalazłem
sam na działce Williamsonów. Zdawało mi się, że żyję w
jakimś śnie. Wszystko działo się tak szybko.
Kaznodzieja okazał się małym, wątłym człowieczkiem,
popijającym piwo z zielonej butelki na pniu drzewa
sandałowego za swoim mizernym kościółkiem. Wyjaśniłem
mu, o co chodzi. Po dłuższym milczeniu spojrzał na mnie i
powiedział:
- Dobrze, zrobię to, młody Ashmolu. A teraz podaj mi
jakieś fakty na temat tych wymyślonych przyjaciół, żebym
mógł wygłosić mowę pożegnalną.
Zastanawiałem się długo i solidnie i w końcu
powiedziałem:
- Cóż, byli spokojni i zawsze chodzili razem. Lubili
lizaki, fioletowe batoniki i chrupki.
Kaznodzieja zapisał te dane w swoim notesie. Powtórzył
słowa  fioletowe batoniki" i  chrupki".
- I chodzili się kąpać z Kellyanne na basen w Bore.
A potem wyrecytowałem listę wszystkich rzeczy, których
się dowiedziałem o Pobbym i Dingan.
Pobby był o rok starszy od Dingan.
Dingan była ładna, bardzo ładna. I sprytna jak lisica.
Nie zostawiali za sobą śladów, bo chodzili w tym samym
miejscu co Kellyanne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl