[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dzięki. Wypiję z ochotą, bo jest bardzo zimno.
 Zaczął rozcierać zziębnięte ręce.
 Jak się tu dostałeś?
88 FIONA HOOD-STEWART
 Przyleciałem do Edynburga swoim samolotem,
a pózniej wynająłem samochód.
 Rozumiem  powiedziała, patrząc na niego chłod-
no.  Myślę, że mogę za to podziękować Pearce owi.
 Nie obwiniaj go. Zarzuciłem haczyk i w końcu się
wygadał. Ale nie dał mi numeru telefonu do ciebie.
 Jestem pod wrażeniem. Muszę zapytać Pearce a,
skąd wie, czy powinien ujawniać, czy nie moje sekrety.
Przyjechałam tutaj, żeby być sama, mieć ciszę, spokój
i pisać książkę.
 Wiem o tym  powiedział Victor łagodnym gło-
sem.  I nie przyjechałem, żeby cię niepokoić. Ja...
 Nie? To dlaczego tu przyjechałeś?
 Przede wszystkim, żeby cię przeprosić za moje
zachowanie ostatnim razem  powiedział spokojnie.
Ręka jej drżała, kiedy nalewała whisky do szkla-
neczki.
 To łaskawie z twojej strony. Mogłeś to zrobić
przez telefon.
 To było niemożliwe, bo nie znałem twojego nu-
meru.
 Mogłeś poczekać, aż ja do ciebie zadzwonię.
 A zadzwoniłabyś?
 Nie mam pojęcia. A poza tym, co mamy sobie do
powiedzenia?
 Mimo wszystko...
 Co, mimo wszystko?  przerwała mu ze złością.
Przesunęła się w stronę kominka, żeby zwiększyć dys-
tans między nimi.  Jesteś żonatym mężczyzną, Vic-
torze Santander. Masz zobowiązania. To nie moja spra-
BRAZYLIJSKI MAGNAT 89
wa, w jaki sposób żyjesz, ale chcę cię zapewnić, że nie
chcę być żadną częścią twojego życia.
 Rozumiem  powiedział wolno Victor. Więc ona
sądzi, że ciągle jestem żonaty. Lepiej pozwolić spra-
wom bardziej dojrzeć. To nie jest odpowiedni moment
na spowiedz.
 Zapewniam cię, że jest mi przykro, że cię obra-
ziłem. Nie przyjechałem tu, żeby się z tobą kłócić. Czy
nie możemy zawrzeć rozejmu? W końcu jest Boże
Narodzenie  przypomniał.  Nawet wrogowie zawie-
szają wojny w tym okresie.
Popatrzyła na niego przez moment i serce jej złagod-
niało.
 Co masz na myśli?  spytała i nagle pomyślała, że
byłoby przyjemnie, gdyby nie musiała być w święta
sama.
 Bo widzisz  mówił spokojnie  będę sam w świę-
ta i ty prawdopodobnie również. Pomyślałem więc, że
moglibyśmy połączyć siły i spędzić je razem, querida.
 Tak? A gdzie planujesz się zatrzymać?
 Mógłbym zamieszkać w miejscowym hotelu  po-
wiedział z uśmiechem i spojrzał tak, że roztopiłby
najtwardsze kobiece serce.
Araminta myślała przez chwilę, następnie, pomimo
swej niechęci, powiedziała:
 Możesz zostać tutaj. Jedyny hotel jest dziesięć
kilometrów stąd. W końcu w tym domku są dwie
sypialnie.
 Dziękuję. Zaraz przyniosę swój bagaż z samo-
chodu.
90 FIONA HOOD-STEWART
 Poczekaj chwilę...
 Tak? Zaprosiłaś mnie, czyż nie?
 Och, tak, zaprosiłam cię.  Araminta z rozpaczy
wyrzuciła w górę ramiona, zbyt zakłopotana, żeby zro-
zumieć własną reakcję.
 Querida, nie denerwuj się.  Victor podszedł
do niej i położył jej ręce na ramionach.  Nic się
między nami nie zdarzy, jeśli nie będziesz tego chciała.
Obiecuję.
 Jestem tego świadoma  powiedziała, wiedząc, że
obawia się swoich własnych reakcji.
 Jakie mamy menu na świąteczny lunch?  spytał
Victor, kiedy po przyniesieniu bagażu siedzieli przy
ogniu.
 Nie mam pojęcia. Nie planowałam niczego.
 Nie planowałaś bożonarodzeniowego lunchu?
 spytał zdziwiony.  Jutro pojedziemy do Edynburga
i zrobimy świąteczne zakupy.
 Nie widzę w tym sensu  odpowiedziała wzburzo-
na, ciągle jeszcze zawzięta i skora do walki z entuzjaz-
mem Victora.
 Proszę, Araminto, zrób przerwę w swojej złości
 poprosił, pijąc łyk whisky.  Cieszmy się, że spędzimy
ten czas razem.
 Widzisz, ja nie chcę zaczynać wszystkiego od
początku, rozumiesz? To może jest dobre dla ciebie, ale
nie dla mnie.
 To znaczy, że potrzebujesz jakichś uzasadnień?
 Nigdy tego nie powiedziałam.
 Co więc sugerujesz? Mamy spędzić święta, pod-
BRAZYLIJSKI MAGNAT 91
czas których opowiesz mi o swoim nieudanym małżeń-
stwie, a ja o swoim?
 Nigdy tak nie mówiłam. Kto ci powiedział, że
moje małżeństwo było nieudane?
 Dokładnie tak to brzmiało. Nie masz innych su-
gestii?
 Nie mam i dlaczego jesteś taki straszny? Nie
powinnam się godzić, żebyś tu został  powiedziała ze
łzami w oczach.
Victor patrzył na nią skonsternowany. Może był zbyt
szorstki i zuchwały. Poczuł nagle złość na siebie same-
go. Co było w tej kobiecie, że reagował przy niej w tak
niezwykły sposób?
Podszedł do niej i powiedział:
 Przykro mi, minha linda. Nie chciałem zranić
twoich uczuć, querida.  Otoczył ją ramionami.  Chyba
stałem się zbyt pragmatyczny.  Dotknął delikatnie jej
policzka.  Nie odprawiaj mnie, Araminto. Zachowa-
łem się podle i jest mi z tego powodu przykro. Daj mi
jeszcze jedną szansę.
 Dlaczego?  spytała.  Dlaczego, jeśli wszystko,
czego chcesz, to chwila przyjemności? Tak powie-
działeś.
 Nie jestem pewien, czy jestem gotowy na coś
więcej w tym momencie, querida. Dlaczego nie mo- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl