[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ręce na szyję, posłusznie idąc za nim, kiedy pociągnął ją w
stronę łóżka. Rzuciła szlafrok na podłogę. Niedługo znalazły się
też tam ich ubrania, a Ricardo przyciągnął ją do siebie i skłonił,
żeby się na nim położyła. Trzymał ją mocno, pokazując, jak
bardzo jej pożąda.
Gabriella spojrzała mu w oczy. Powoli usiadła na nim okrakiem
i pozwoliła, żeby w nią wszedł. Potem zaczęła poruszać
biodrami. Ricardo chwycił ją w pasie. Cudownie było czuć go w
sobie, wiedzieć, że to ona kontroluje sytuację, określa rytm.
Nagle Ricardo podniósł ją i jednym ruchem przewrócił na plecy,
wchodząc w nią jeszcze głębiej. Teraz to ona musiała się
poddać, wydając z siebie ciche krzyki rozkoszy. Kochał się z nią
do chwili, kiedy nie była już w stanie tego znieść. Błagała go o
spełnienie, aż w końcu oboje jednocześnie przeżyli orgazm i
padli wyczerpani na poduszki.
Ricardo leżał na plecach z zamkniętymi oczami. Właśnie
przeżył coś zupełnie innego niż to, czego doświadczał przez
ostatnie kilka lat. Seks z innymi kobietami był dla niego tylko
ćwiczeniem, sposobem na spędzanie czasu. Z Gabriellą jednak
wszystko było inaczej, naturalnie i zmysłowo. Spojrzał na nią,
leżącą nago obok niego. Poczuł nagły przypływ zazdrości,
S
R
przypomniawszy sobie jak śmiała się do Jamiego. Nigdy nie
pozwoli innemu mężczyznie jej dotknąć, poprzysiągł sobie.
Odwrócił się w jej stronę i pocałował jedną z jej idealnych,
młodych piersi.
Nie, Ricardo, proszę. Już nie. Nie dam rady.
Mhm. - Nie zwracał na nią uwagi, całując jej sutki, przygryzając
je i ssąc, aż Gabriella miała wrażenie, że umrze z rozkoszy.
Znów poczuła to ciepło pomiędzy udami. Zaledwie kilka minut
temu myślała, że jest tak spełniona, że nie może się ruszać. A
jednak jej biodra nieświadomie wyginały się ku niemu, jej ręce
szukały jego ciała.
Ricardo wsunął się w nią delikatnie i gładko, jakby dopełniając
czegoś, wysyłając jej wiadomość, że posiadają na wszystkie
sposoby i nie pozwoli jej uciec.
Ale prawda była taka, że nie chciała nigdzie uciekać.
S
R
ROZDZIAA DZIEWITY
Kolację podano na tarasie. Do posiłku serwowano szampana i
doskonałe austriackie wina. Rozmowa toczyła się wartko i
atmosfera była niezwykle przyjemna. Po raz pierwszy, odkąd
poznała męża, Gabriella widziała go w pełni zrelaksowanego.
Zmiał się razem z nimi, opowiadał zabawne historie i
zachowywał się zupełnie inaczej niż ten autokratyczny
mężczyzna, do którego przywykła.
Więc, co robimy jutro? - zapytał Ruddy, kiedy usiedli w
wiklinowych fotelach, pijąc drinki. Srebrzyste światło księżyca
odbijało się w wodzie, tworząc niezwykły klimat.
Jutro? - włączył się Ricardo.
Wybieramy się na kolejną motocyklową wycieczkę. Dołączysz
do nas?
- Gdzie chcecie jechać?
Chcieliśmy pojechać na południe, może zatrzymać się na lunch
nad jakimś jeziorem.
Muszę jutro wyjechać - odparł. - A ty Gabriello też powinnaś
wracać do domu. Jest kilka spraw, które wymagają twojej
obecności w Maldoravii.
S
R
Ale Ricky, są wakacje. Gabriella świetnie się bawi. Nie psuj jej
tego.
Nie miałem takiego zamiaru - powiedział sztywno. -
Oczywiście, jeśli chce zostać, nie będę jej na siłę wyciągał.
Spojrzał na Gabriellę, siedzącą pomiędzy Constan-zą i Jamiem.
- A więc? - Jego ton sugerował, że powinna go
posłuchać.
Poczuła nagły przypływ gniewu. To, że poddała mu się w łóżku,
nie oznaczało, że pozwoli się traktować jakby to był
dziewiętnasty wiek.
- Chyba zostanę. Obiecałam dzieciom, że zabiorę
je na ryby. Nie chciałabym ich rozczarować.
Ruddy i Jamie wymienili spojrzenia, co nie umknęło uwagi
Ricarda. Miał już coś powiedzieć, ale zacisnął usta.
Zwietnie. Jak sobie życzysz - powiedział, wstając ze szklanką w
ręku. - Przepraszam, Constanzo, ale jestem zmęczony i chyba
dokończę drinka na górze. Zamówię helikopter na siódmą
trzydzieści.
Nic z tego, nie pozwolę ci hałasować na moim trawniku tak
wcześnie. - zaprotestowała jego siostra. - Co za brak
wychowania, siódma trzydzieści! Nic dziwnego, że Gabriella
chce zostać. Jesteś naprawdę nieznośny!
Gabriella czuła się złapana w pułapkę. Z jednej strony chciała
być z Ricardem. A z drugiej - on zachowywał się tak, jakby
wierzył, że skoro należała
S
R
do niego w łóżku, to spełni każde jego życzenie. Nic z tego,
pomyślała, ubierając się na wycieczkę. I tak zresztą już go nie
było.
O dziewiątej trzydzieści zeszła na dół na śniadanie.
Ach, tutaj jesteś. - Constanza uśmiechnęła się i wskazała jej
miejsce obok siebie. -Nie słyszałam, jak Ricardo wyjeżdżał, a
ty?
Ja też nie. Może pojechał samochodem.
Zapytam Hansa, lokaja. Na pewno go widział. Więc wybierasz
się z chłopcami na wycieczkę?
Tak. Chociaż pogoda nie zapowiada się najlepiej-
Masz rację - zgodziła się Constanza, kiedy Gab-riella usiadła.
Podała jej tosty. - Prognoza przewiduje opady deszczu.
Dzień dobry. - Ruddy i Jamie weszli do jadalni, obaj przystojni i
gotowi na kolejny wesoły dzień. - Już przygotowaliśmy motory.
Powinniśmy chyba wyjechać przed jedenastą. Co ty na to, Gabi?
Pewnie. Ale Constanza mówi, że pogoda może się pogorszyć.
Tak myślisz? - Ruddy podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. -
Niebo jest pochmurne, ale nie ma się czym martwić. Jeśli
zacznie padać, zatrzymamy się gdzieś na drinka i już.
Brzmi niezle - powiedział Jamie, dołączając do pań przy stole i
nakładając sobie na talerz szynkę i jajka.
Punktualnie o jedenastej byli gotowi do wyjazdu. Gabriella
usiadła za Ruddym i ruszyli piękną drogą
S
R
wzdłuż jeziora. Jadąc, mijali malownicze wioski z małymi,
białymi domami o malowanych okiennicach i ludzmi ubranymi
w tradycyjne stroje.
Godzinę pózniej byli już w Tyrolu. Chmury, wcześniej jasne i
lekkie, teraz wisiały nad nimi nisko i groznie. W oddali słychać
było odgłosy nadchodzącej burzy.
- Zatrzymajmy się na lunch. Wydaje mi się, że ta
restauracja jest niedaleko stąd - zawołał do nich Jamie,
kiedy jechali obok siebie po pustej drodze.
Dziesięć minut pózniej dojechali do małego hotelu na brzegu
jeziora. Na zewnątrz wystawiono długie stoły, a na jednym z
nich ułożone były wędliny, sery i inne smakołyki.
Jak tu ślicznie - wykrzyknęła Gabriella, zdejmując kask i
odrzucając swoje długie, czarne włosy na plecy. Potem zdjęła
kurtkę i spojrzała w niebo. - Siadamy na zewnątrz? Zaraz może
zacząć padać.
Och, zjemy tylko szybki lunch - powiedział Ruddy. Kiedy
siadała, rzucił jej zagadkowe spojrzenie. Zamówili wędliny, ser,
kiełbasę na gorąco i butelkę lokalnego wina. Ruddy wciąż
napełniał jej kieliszek, a jego ręka leżała tuż przy jej dłoni.
Słuchajcie, chciałbym odwiedzić przyjaciela, który mieszka
kilka kilometrów stąd - powiedział nagle Jamie, nalewając im
kolejny kieliszek. - Macie coś przeciwko temu, żebyśmy się
rozdzielili i spotkali pózniej w Grazu?
Nie, absolutnie - odpowiedział beztrosko Ruddy.
Myślisz, że to rozsądne? - zapytała Gabriella.
S
R [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl