[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sicie dostosować się do panujących tam zasad.
Dzieci pokiwały głowami, już mniej niechętnie.
- U Teddy'ego nie wolno wspinać się na oparcie kanapy - bąknął Zach.
R
L
- Właśnie - powiedziała zadowolona Nina i zaczęła wyliczać: - Jeśli będziecie
chcieli skorzystać z telefonu, musicie najpierw zapytać mnie o pozwolenie. Nie możecie
też zapraszać kolegów na noc, kiedy pan Hanson będzie miał gości...
Dzieci słuchały uważnie. Ale nagle odniosła wrażenie, że czynią wysiłki, by nie
wybuchnąć śmiechem. Wzrok Zacha powędrował gdzieś poza nią, a ona, pełna podej-
rzeń, zerknęła do lustra, które wisiało obok kanapy.
Dostrzegła Davida, który stał w drzwiach i przedrzezniał ją. Kiedy mówiła, czego
nie mogą robić, marszczył brwi i kiwał groznie palcem, a potem uśmiechał się łobuzer-
sko do dzieci.
- Więc jeśli będzie padać, musicie zdejmować buty przed wejściem do domu i... Co
robisz?! - Odwróciła się gwałtownie do Davida i przyłapała go na kolejnym wygłupie.
Jej syn zakrył gwałtownie usta dłonią, a Izzy zachichotała.
David speszył się trochę, ale zaraz się do niej uśmiechnął.
- Strasznie dużo tych zasad - zauważył.
Spojrzała na niego groznie. Czyżby ją krytykował? Powinien jej raczej podzięko-
wać za to, że stara się chronić to jego cholerne mieszkanie!
- Co takiego? - spytała wyniośle. - Po prostu chcę nauczyć moje dzieci, jak mają
się zachowywać w czyimś domu.
- A ja chcę, żeby czuły się tu jak u siebie. No, lody się zaraz rozpuszczą. Chodzcie.
Dzieci podskoczyły na kanapie.
- Zaraz! - Nina wyciągnęła dłoń, żeby je uspokoić.
- Czemu nie? - zdziwił się David.
- Powinieneś powiedzieć:  Czy możemy zjeść lody?" - wyjaśnił Zach.
- Aaa... Więc czy możemy?
Nina pokręciła głową.
- Nie o to chodzi. Nie pozwoliłam wam jeszcze nigdzie iść - zwróciła się do dzieci.
- Ale pozwolisz, prawda mamo? - zapytała błagalnie Izzy.
Nina wciągnęła głęboko powietrze.
- No, niech będzie.
R
L
Rodzeństwo natychmiast popędziło do kuchni. Natomiast David zajął miejsce Za-
cha.
- Co robisz? - zdziwiła się.
- Przecież pozwoliłaś iść tylko dzieciom - zauważył.
- Nie sądzę, żebym mogła ci czegokolwiek zabraniać - powiedziała zrezygnowana.
- Nawet tych wygłupów.
David pochylił się w jej stronę.
- Naprawdę bardzo przepraszam. To się już nie powtórzy. - Zbliżył się do niej
jeszcze bardziej. - Wiem, że czujesz się nieswojo w tej nowej sytuacji, ale mnie się ona
bardzo podoba. Nigdy nie miałem kontaktów z dziećmi. Kiedy moi bratankowie byli ma-
li, bardzo dużo pracowałem. Teraz odżyłem. I nie mów dzieciom, żeby były cicho. Cza-
sami miałem wrażenie, że to mieszkanie jest jak grobowiec.
Nina poczuła nagle, że opada z niej całe napięcie. Za każdym razem, kiedy była zła
na Davida, on potrafił ją jakoś udobruchać, mówiąc coś po prostu, zwyczajnie. Dosko-
nale go rozumiała, chociaż miała dzieci na co dzień. Wiele jej koleżanek z pracy nie
miało nikogo i często zostawały po godzinach, by wypełnić sobie jakoś tę pustkę.
- Chciałbyś mi jeszcze coś powiedzieć? - spytała.
- Tylko tyle, że lody rzeczywiście już na nas czekają. Możemy iść?
Kiwnęła głową.
- No pewnie.
Poszła za nim do kuchni. Była pełna obaw, że mieszkanie z nim będzie dużo trud-
niejsze, niż jej się początkowo wydawało.
Mimo bólu w krzyżu już następnego ranka zabrała się do urządzania swojego po-
koju i biura, tak by można tu było wygodnie mieszkać i pracować. David proponował co
prawda, żeby przez jakiś czas odpoczęła i zajęła się dziećmi, jednak Zach i Izzy byli za-
absorbowani grami, a ona chciała jak najszybciej zacząć pracę. Miała nadzieję, że dzięki
temu sytuacja stanie się jednoznaczna. Teraz czuła się trochę dziwnie.
Szybko dostosowała się do stylu pracy Davida. Nie było to szczególnie skompli-
kowane, ale musiała pamiętać, że on, w przeciwieństwie do brata, wolał kończyć rozpo-
R
L
częte zadanie, zanim wziął się do następnego. Prawdę mówiąc, było jej to na rękę, po-
nieważ nie musiała pamiętać o zbyt wielu rzeczach i robić sobie dodatkowych notatek.
Natychmiast zauważyła też zmianę w zachowaniu Davida. Co prawda był wyraznie
zadowolony z tego, że udało mu się ją namówić, by u niego zamieszkała razem z dzieć-
mi, ale w czasie pracy jakby o tym zapominał i był poważny i odległy, tak jak w firmie.
Całe szczęście.
W poniedziałek zadzwoniła do Hanson Media, by powiedzieć Davidowi o wyni-
kach wizyty Zacha u lekarza. Doktor Reed okazał się świetnym specjalistą. Przejrzał wy-
niki badań Zacha i osłuchał go, a potem zmienił mu leki na, jak powiedział, nieco lżejsze.
Zaproponował też nowe badania, głównie testy alergiczne.
Kiedy David odebrał telefon, zapytał tylko swoim profesjonalnym tonem:
- Tak, słucham? W czym mogę ci pomóc?
Nina uznała, że ten powrót do oficjalnego tonu jest jak najbardziej na miejscu.
Przecież zadzwoniła do niego w godzinach pracy. Powinna pamiętać, że David jest jej
pracodawcą.
Od południa porządnie sobie popracowała. Potem, koło piątej, odebrała dzieci ze
szkoły, zadowolona, że może to zrobić. Ale coś jej wyraznie dolegało. Zaczęła ją boleć
głowa i gardło. Wiedziała, że dzieci chętnie poszłyby po prostu do McDonalda, ale ona
wolała, żeby zjadły coś zdrowego i świeżego. Dlatego posadziła je przy kuchennym sto-
le, żeby odrobiły lekcje, a sama zajęła się przygotowywaniem obiadu.
Robiła właśnie zapiekankę z brokułów i papryki, co jakiś czas opierając się o
szafki, bo kręciło jej się w głowie, kiedy David przyszedł do domu.
Wyglądał na zmęczonego. Przez chwilę nic nie mówił, tylko ją obserwował. W końcu po-
kręcił głową.
- Nie powinnaś gotować. Wyglądasz, jakbyś miała zemdleć.
- Dzień dobry - powiedziała z naciskiem. - Nic mi nie będzie. Robię właśnie za-
piekankę. Dostaniesz trochę, jeśli będziesz grzeczny.
Głowa bolała ją coraz bardziej, zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nawet nie
wiedziała, kiedy David wyjął jej z ręki łyżkę, którą nakładała brokuły i kawałki papryki
na warstwę makaronu.
R
L
- Lepiej usiądz, bo naprawdę zle wyglądasz - poradził jej. - Pewnie wystraszyłaś
dzieci. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl