[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uratować, pamiętaj o tym!
- Boże - szepnął Bjarni.
Nie bał się już wymawiania imienia Bożego w obecności elfów. Opowieść Tiril o
Tannhäuserze pomogÅ‚a mu pozbyć siÄ™ lÄ™ku, że popeÅ‚nia bluznierstwo. UważaÅ‚, że Bóg go
zrozumie.
Ta myśl była mu wielką pociechą.
Przez ciasny otwór wsunął się do wąskiej groty, wiodącej dalej w głąb. Otwór w skale
wydrążyły zapewne przed wiekami prądy wodne.
Teraz został sam.
To przerażało, paraliżowało zmysły.
Ale świadomość, że ktoś na niego czeka, i to już od stuleci, najpierw z nadzieją, potem
w rozpaczy i rezygnacji, dodała mu spokoju, którego tak bardzo potrzebował.
Idę, królu elfów, spieszę, by cię uwolnić!
Kiedy już wydawało mu się, że czołga się przez dobrych kilka mil, zatrzymał się i
jeszcze raz zawołał, cicho, nieśmiało, jakby nie wierzył, że usłyszy odpowiedz:
- Hop! Hop! Królu elfów? Jesteś tam?
- Jestem - słowa napłynęły z przerażającej bliskości, wypowiedziane w dziwacznym
języku islandzkim, jakby król pierwszy raz się nim posługiwał. Bjarni nie miał pojęcia, jak
elfy porozumiewają się między sobą. Ale jedno wiedział na pewno: istota była śmiertelnie
zmęczona.
Bjarni nie śmiał się poruszyć.
- Powiedz mi, królu, jak mogę cię uwolnić? Mam zaledwie czternaście lat i niewiele
wiem. Nie otrzymaliśmy żadnych wskazówek, a chciałbym postąpić właściwie, tak abym
wszystkiego nie zepsuł.
Melodyjny głos odparł:
- Nie mogę ci pomóc, młody Bjarni.
Chłopiec westchnął. Widać nie będzie to łatwe.
- W każdym razie udało się nam pokonać ducha złego biskupa, który cię tu uwięził,
królu - rzekł z otuchą w głosie. - Upiór chciał nas zatrzymać na moście, ale Móri i jego duchy
zniszczyły go potężnymi zaklęciami.
117
- To bardzo budująca wiadomość.
Bjarni zawahał się.
- Królu... czy mogę cię dotknąć?
W głosie dała się słyszeć wesołość:
- Chyba nawet powinieneś. Nie bój się, nie rozsypię się na kawałki.
Dotknąć elfa? Jakie to uczucie? Czy to niebezpieczne? A może już na zawsze
pozostanie we władzy elfów? Ale przecież matce i jemu obiecano...
Bjarni postanowił zapomnieć o strachu i zamiast tego skupić się na swym zadaniu. To
sen, myślał, żeby się pocieszyć. A we śnie nie jest się za nic odpowiedzialnym, można robić,
co siÄ™ chce.
Prędko się przekonał, że to słuszne nastawienie. Pozbył się wszelkich zahamowań.
Wszystko to mi się śni, i już. Znię, że dokonuję bohaterskiego czynu.
Doszedłszy do tego przekonania, nareszcie zdobył się na sprawdzenie, co jest koło
niego, przestał się bać, że zrobi coś niewłaściwego. Podczołgał się jeszcze dalej i nagle
zorientował się, że korytarz się rozszerza.. Mógł wstać.
- Jestem tutaj - rozległ się głos tuż obok, tak blisko, że wystarczyło sięgnąć ręką.
Chociaż piękny głos brzmiał stosunkowo spokojnie, Bjarni wychwycił w nim
niesłychane napięcie, drżącą nadzieję po tak długim czekaniu bez widoków na przyszłość.
Trudne do wyobrażenia zmęczenie istoty, która się poddała.
Nareszcie czekanie dobiegło końca.
Ale gdyby Bjarni popełnił jakiś błąd... Co by się wówczas stało?
Nie było nikogo innego, kto mógłby uratować króla elfów.
- Wszystkie elfy czekają na zewnątrz - powiedział Bjarni królowi na pociechę. - A
teraz przepraszani, ale mimo ciemności muszę zorientować się w sytuacji.
- Oczywiście!
Bjarni wyciągnął rękę, poczuł delikatny, miękki materiał. Klatka piersiowa, barki.
Król elfów był znacznie mniejszy od niego.
- Powiedz, co mam zrobić? - spytał, cofnąwszy rękę. - Chciałbym postąpić właściwie.
- Znasz siÄ™ na czarach?
- Nie, wcale.
- Wielka szkoda!
- Ale ci, co są ze mną, potrafią czarować - pospiesznie zapewnił Bjarni. - W grocie
koło wodospadu czeka Dolg. Może on...
118
- Dlaczego sam tu nie przyszedł?
- Ponieważ nie jest człowiekiem czystej krwi.
Człowiek czystej krwi? Cóż to znowu za określenie? Ale król nie reagował na
głupstwa, jakie plótł Bjarni.
- Zły czarnoksiężnik wiedział, co robi - rzekł król elfów z nie skrywaną goryczą. -
%7ładen człowiek nie zdołałby tu wejść, a nawet gdyby mu się to udało, musiałby znać się na
czarach. Kto jednak dzisiaj to potrafi?
- Ojciec Dolga jest czarnoksiężnikiem, ale on czeka na moście, nie przypuszczam
więc...
- Oczywiście, nie możesz iść tam i wrócić, nie ma na to czasu. Możesz podjąć tę jedną
jedyną próbę. Ale tylko biała runa może znieść działanie złego zaklęcia, którym mnie spętał.
Bjarni jeszcze raz obmacał króla, wyczuł na nadgarstkach metalowe okowy, którymi
przykuto go do skały. Podobne obręcze miał wokół kostek i szyi.
- Mój Boże, cóż za barbarzyństwo - szepnął chłopiec. Ojej, znów wymieniłem imię
Boże, ale najwidoczniej nic to nie zaszkodziło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl