[ Pobierz całość w formacie PDF ]

batÄ™ z cukierkami (spodobaÅ‚o ci siÄ™ wczoraj?) i Å¼e skleimy
domek z okienkami, tylko trzeba skÄ…dÅ› zdobyć klej. GÅ‚owa
mnie bolaÅ‚a, zagrzaÅ‚am herbatÄ™ i pomyÅ›laÅ‚am, że teraz mog-
Å‚oby siÄ™ tak zdarzyć, że zapomnÄ™ wyÅ‚Ä…czyć gaz i spalÄ™ dom,
że to siÄ™ może mi przydarzyć w każdej chwili, ostatnimi cza-
sy i tak siÄ™ jeszcze dziwiÅ‚am swoim zdolnoÅ›ciom znajdowa-
nia drogi, niegubienia pieniÄ™dzy i kluczy oraz tak sprytnego
104
odpowiadania na listy, że nikt nic nie podejrzewa! Nikt nic!
Ale jeśli to się zdarzy, zanim odejdę na wieki, to kto ocali Tim-
ka? Kto go ocali? W domu zawsze muszÄ… być ludzie, a skÄ…d,
skąd tych ludzi wziąć?
WÅ‚aÅ›nie wtedy rozlegÅ‚ siÄ™ grom z jasnego nieba, dzwonek
do drzwi. Anioł zstąpił do Babilonu.
 Kto tam?  pytam. Znowu jacyÅ› przyjaciele w cudzysÅ‚o-
wie Andrieja? Zapłaciłam, już wszystko zapłaciłam, dranie!
Dobrze, pytam, kto tam, stojÄ…c przy drzwiach z bijÄ…cym ser-
cem. Malec biegnie, żeby otworzyć, on zawsze by otworzył!
Każdemu!
 To ja, to ja  z rozdrażnieniem.
 Kto  ja ?
 Ja, Alona  odpowiada i coÅ› jeszcze tam takiego mówi.
Dzisiaj przecież nie jest dzień jej wypłaty! Oszalała?
 A co siÄ™ staÅ‚o?  pytam w swoim półmroku.
 Mama! Mama przyszÅ‚a  cieszy siÄ™ Timek nie wiadomo
z czego.  To ty?
 Ja, ja  znużonym i rozdrażnionym gÅ‚osem odpowiada
Alona prosto w zamkniÄ™te drzwi.  Otwórz, synku.
Synku!
Otwieram na łańcuch, żeby się upewnić.
 Co ty robisz, mamo?  z udanÄ… ciekawoÅ›ciÄ… pyta mnie
ta niska kobietka. RzeczywiÅ›cie wielkie oczy i rzeczywiÅ›cie
dziecko na rÄ™ku, drugie (druga, przecież druga z kolei w jej
wielodzietnej rodzinie) trzyma się spódnicy. Moja córka ma
na sobie jakÄ…Å› kurtkÄ™, kurtka jest dla niej za maÅ‚a i wyraznie
ze śmietnika.
 Otwieraj, otwieraj  mówi do mnie. Obok widzÄ™ wózek,
ciągle ten sam, tobołek, walizkę. Jak ona to przydzwigała na
nasze piętro?
 Nie mamy pieniędzy, żeby was tu przyjąć! Nie ma!!!
105
Chcę zatrzasnąć drzwi.
Malec mocuje siÄ™ ze mnÄ…. Jego matka z tamtej strony wzięła
klucz i obraca nim w zamku. Klucz od dawna nie pasuje!
I drzwi sÄ… na Å‚aÅ„cuch!
Alona przez szparÄ™ rozmawia z sapiÄ…cym Timkiem:
 Timek, zostaw, nie rób tego, ona cię przytrzaśnie!
 Timeczku, zamkniemy drzwi  mówiÄ™ grzecznie.
 Nie! Nie!  krzyczy Timek.
 Timeczku  ona wtedy  nie próbuj tam z niÄ…& Przecież
ona jest chora! Rozumiesz? Przytrzaśnie cię drzwiami, synku,
ona jest szalona! Nie rób tego, odejdz.
 Tak, odejdz! (to ja).
 Nie!!!
 Odejdz, syneczku!
Splunęłam, poszÅ‚am do swojego pokoju i zamknęłam siÄ™
na klucz, oni tam się szarpali, Timek biegał, słychać było pisk
i inny cienki gÅ‚osik, który wyraznie jak papuga mówiÅ‚:  Ala?
Ala? Ula? . Ich matka gruchała, potem wszyscy przeszli koło
moich drzwi do kuchni, potem do Å‚azienki, w jednej sekun-
dzie się połączyli. Rodzina! Uratował ich Timek, otworzył
im, a teraz jest szczęśliwy, jest ich, ich, jest czÅ‚onkiem ich ro-
dziny! Matka z trójkÄ… dzieci. I to pod to szykowaÅ‚am grunt, po
to nie spałam, głodowałam, leczyłam, uczyłam: żeby Timek
w jednej sekundzie mnie porzuciÅ‚, znienawidziÅ‚. Ala, ala, ula.
W jednej chwili życie straciÅ‚o sens. Ach, jakiÅ› ty sprytny. Jak
to dobrze zagrałeś. Działał wyłącznie na korzyść matki, żeby
dowieść, jaki jest jej oddany! Krótka walka przy drzwiach 
i już! Gotowe! Ach, zdrajco, jedwabiste loczki, jedwabiste
nóżki! Tak jest zawsze, natura ciągnie wilka do lasu, do matki!
Ileż widziaÅ‚am takich matek kukuÅ‚ek, a jak sÄ… kochane przez
swoje porzucone dzieci, w jednej sekundzie wyrzekajÄ…ce siÄ™
tych, którzy je wychowali! Pewna przelotna znajoma jeszcze
106
z czasów mÅ‚odoÅ›ci, pewna Irina (zapamiÄ™taÅ‚am), powiedziaÅ‚a,
że teraz nareszcie wie, że matka nie jest jej matką, dlatego
wÅ‚aÅ›nie byÅ‚y miÄ™dzy nimi takie stosunki, a chodzi teraz na
grób swojej prawdziwej matki Astachowej, bo zastępcza matka
na szczęście zadbaÅ‚a o grób tamtej, która umarÅ‚a przy porodzie
i byÅ‚a robotnicÄ…, mieszkaÅ‚a w hotelu robotniczym sama, bez
męża i rodziny. Na ten wÅ‚aÅ›nie grób Irina byÅ‚a gotowa nosić
kwiaty, a tej prawdziwej matce, która jÄ… karmiÅ‚a i Å¼ywiÅ‚a po-
tem krwiÄ…  figÄ™, chociaż przyznaje nawet, że Ksenofontowa
(z wdziÄ™cznoÅ›ci mówi o niej po nazwisku) jest chora, zaniemo-
gÅ‚a i odchodzi ze swojego wysokiego stanowiska wiceministra.
Irina Astachowa odeszła nawet od męża, bo jego też miała od
Ksenofontowej, z jej letniskowego Å›rodowiska, syna wysoko
postawionego taty. Irina naradziÅ‚a siÄ™ z grobem i wyrzuciÅ‚a
męża, ten pomiot dacz rzÄ…dowych. Teraz mieszka sama z maÅ‚Ä…
córkÄ…, ale w samodzielnym mieszkaniu. Za mÅ‚odu bardzo mi
utkwiÅ‚a w pamiÄ™ci ta historia, miaÅ‚am wrÄ™cz takÄ… nadziejÄ™, że
moja matka okaże siÄ™ też nie mojÄ… matkÄ… i wszystko w koÅ„cu
wróci na swoje miejsce. Nie było mi żal tej klępy Ksenofonto-
wej, ale szkoda byÅ‚o grobu Astachowej, a KsenofontowÄ… w jej
mÄ™skiej marynarce, z fryzurÄ… kosmyk na czoÅ‚o, wyobrażaÅ‚am
sobie trzęsącą się ze zdenerwowania, kiedy postanowiła opo-
wiedzieć (czujÄ…c siÄ™ u schyÅ‚ku życia) swojej córce, kim jest
dla niej w rzeczywistoÅ›ci i na jaki heroizm siÄ™ zdobyÅ‚a, i ile
siÅ‚ w tym celu poÅ›wiÄ™ciÅ‚a. Ksenofontowa chciaÅ‚a jak najlepiej,
a okazaÅ‚o siÄ™, że jak najgorzej, nie znalazÅ‚a dla swojego ży-
cia żadnego uzasadnienia, dostaÅ‚a figÄ™, figÄ™ i jeszcze raz figÄ™!
To ja teraz siedziaÅ‚am, ja siedziaÅ‚am samotnie z krwawiÄ…-
cymi oczami, bo teraz na mnie przyszła kolej siedzieć na tej
kanapie z norkÄ…. To znaczy córka teraz tu siÄ™ przeniesie, a dla
mnie nie bÄ™dzie miejsca i Å¼adnej nadziei. Moja córka zajmie
duży pokój, Timka wyÅ›le z Å‚óżeczkiem do mnie, tak. I bÄ™dzie
107 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl