[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Proszę uważać i mieć go cały czas na głowie.
 Dobrze.  Jej głos był tylko trochę głośniejszy od szeptu, ale i tak nie był w stanie ukryć
emocji. Serce jej podskoczyło, gdy Ross przełknął ślinę. Przesunął palce z jej podbródka i
dotknął twarzy. Poczuła narastającą rozkosz. A kiedy najdelikatniej w świecie pocałował ją w
usta, miała wrażenie, że śni. Jakby czas się zatrzymał.
Otworzyła oczy, ale Ross już odszedł. Przystanął w drzwiach, a kiedy się do niej
uśmiechnął, miała wrażenie, że zanurza się w wielkim, ciepłym oceanie.
 Uważaj na siebie, Heather.
 Ty także, Ross  wyszeptała, choć nie była pewna, czy ją usłyszał. Wyszła na korytarz i
podeszła do windy. Wiedziała tylko, że musi się znalezć na dachu przed pojawieniem się
helikoptera.
Na górę jechały razem z Abby. Heather odpowiadała na jej pytania, lecz czuła się jak
zdalnie sterowany automat. Kiedy wjechały na ostatnie piętro i chciały wyjść na dach, nie
mogły się uporać z zamkniętym włazem. Heather, chociaż się bardzo starała, nie mogła
przypomnieć sobie kodu.
 Pozwól, że ja spróbuję.  Abby szybko wcisnęła odpowiednie cyfry, po czym
uśmiechnęła się szeroko.  Miło jest wiedzieć, że jesteś równie wrażliwa jak my wszystkie,
Heather.
 Co proszę?  Heather otworzyła klapę w dachu, przytrzymując ją tak, by wiatr nie
rozwalił jej o mur.
 Na wdzięki przystojnego mężczyzny, oczywiście. A muszę przyznać, że niewielu jest
tak przystojnych jak oficer Tanner!
Abby roześmiała się, gdy Heather zrobiła zakłopotaną minę. Jeżeli ludzie zaczną
zauważać jej reakcję na Rossa, sytuacja stanie się naprawdę poważna.
 Pospieszmy się  zawołała, zamykając klapę. Nadlatywał helikopter. Gdy siadał na
lądowisku, obie przywarły do ściany. Kiedy biegły na pokład, podmuch wiatru wytwarzanego
przez śmigła wirnika był niesamowity. Ktoś z załogi najpierw podał rękę Abby, potem
Heather, i wciągnął je do środka. Ledwo zdążyły zapiąć pasy, jak maszyna podniosła się do
góry. Otoczyła szpital, po czym skierowała się w stronę rzeki. Lecieli nad dachami domów w
niewiarygodnym huku. Patrząc przez okno, Heather poczuła, że życie wymyka się jej spod
kontroli.
Nie powinna była dopuścić do tego, co stało się w magazynie. Azy szczypały ją w oczy.
Kochała jednego bohatera i nie powinna popełnić błędu, zakochując się w drugim.
ROZDZIAA PITY
 Chcę, żebyście jak najszybciej usunęli dach z tej furgonetki. Musimy wydostać ludzi.
Nie wolno dopuścić do rozprzestrzenienia się pożaru. To wszystko może zaraz wylecieć w
powietrze, a oni znajdują się na linii ognia.
Ross obejrzał się na swoich ludzi, którzy pospieszyli wykonać jego polecenia. Ekipa z
Hexton przyjechała pierwsza, ale zapewniono ich, że lada moment przybędą posiłki.
Po wybuchu została wielka wyrwa w ziemi. Wydobywały się z niej gęste smugi dymu i
płomienie, w powietrzu unosił się swąd ropy. Nieznany był los trzech mężczyzn, którzy
demontowali cysternę, było jednak mało prawdopodobne, by którykolwiek z nich przeżył
następstwa kolejnego wybuchu.
Podmuch zniósł także frontową ścianę jednego z magazynów w pobliżu doku. Budynek
był w trakcie przeróbki na luksusowe mieszkania i nikt nie umiał powiedzieć, ile osób
pracowało na budowie w krytycznej chwili. Kierownik udzielił wymijającej odpowiedzi i
Ross podejrzewał, że niektórzy robotnicy pracują na czarno. Postanowił więc przycisnąć go
do muru.
 Chciałbym zamienić słówko, panie Bradburn  powiedział, poklepując mężczyznę po
ramieniu. Od przybycia Rossa, Ray Bradburn nie odejmował komórki od ucha i nie wyglądał
na zadowolonego, że mu się przerywa.
Widząc minę Rossa, musiał jednak dojść do wniosku, iż odmawianie dalszej współpracy
byłoby z jego strony błędem.
 W czym mogę pomóc, panie oficerze?  zapytał, siląc się na uprzejmość.
 Pomoże mi pan, podając liczbę pracujących przy tamtym magazynie ludzi.  Ross nie
zamierzał tracić czasu na zbędne wstępy. Spieszył się, miał do wykonania konkretne zadania,
a poza tym musiał się upewnić, że Heather jest bezpieczna.
Kiedy Bradburn zaczął kręcić, Ross wszedł mu w słowo:
 Przepisy bezpieczeństwa i higieny pracy mówią wyraznie, że pracodawcy mają
obowiązek prowadzić wykaz zatrudnionych robotników. Ma pan chyba jakiś system
umożliwiający im codzienne wpisywanie się na listę.
 Hm, tak, oczywiście.  Bradburn czuł się coraz bardziej nieswojo.  Ale... jak by to
powiedzieć... nie zawsze wszyscy o tym pamiętają, rozumie pan.
 Rozumiem.  Ross się zniecierpliwił. Taka rozmowa może trwać wiecznie.  Tylko
skończmy już z tymi żartami, panie Bradburn. Naprawdę nie interesują mnie pańskie metody
prowadzenia interesu. Zresztą nie jest pan pierwszą osobą, która płaci robotnikom gotówkę do
ręki i nie wpisuje tego do ksiąg. Aleja muszę wiedzieć, ilu w budynku jest ludzi.
 Siedmiu  wydusił wreszcie Bradburn.  Dwóch stałych plus pięciu pracujących
dorywczo, chyba Ormian. Takie czasy, ale czy nie mogłoby to pozostać między nami?
Rozumie pan...
Ross odszedł, nie słuchając dalszego ciągu, choć fakt zatrudniania ludzi na czarno
wywoływał w nim złość.
Trzeba było kontynuować akcję ratunkową. Na szczęście przybyły już kolejne ekipy
strażackie. Pojawiły się też karetki. Dostrzegł sanitariuszy przenoszących pierwszą ofiarę
wypadku do jednej z nich, ale wciąż nie widział Heather.
Szybko powiadomił kolegów, że w magazynie przebywa siedem osób i że los trzech
pozostałych nadal jest nieznany. Straż pożarna z Rosedale przywiozła ze sobą odpowiedni
sprzęt, postanowiono więc usunąć blokujący wejście do magazynu gruz. Inna załoga miała
wesprzeć ludzi z Hexton i wspólnymi siłami zapobiegać rozprzestrzenianiu się ognia. W
basenie doku cumowało kilka jachtów, które również mogły się zapalić.
Po wydaniu niezbędnych poleceń Ross udał się na poszukiwanie Heather. Z daleka
rozpoznał jedną z pielęgniarek ze szpitala św. Gertrudy, pospieszył więc w tamtą stronę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl