[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oplataÅ‚y ko¬lumny podcieni. Nieco dalej, na podwórku, wÅ›ród zgni¬Å‚ych liÅ›ci, niezgrabionych po
zimie, i soczyÅ›cie zielo¬nych kÄ™p mÅ‚odej trawy, rudozÅ‚ota kura prowadzaÅ‚a pie¬rzaste, żółte
kurczÄ™ta. Pilar przystanęła, wdychajÄ…c gÅ‚Ä™¬boko aromatyczne powietrze, by uspokoić rozkoÅ‚atane
serce.
Sielankową scenę zakłócił złowróżbny cień lecącego nisko nad ziemią jastrzębia. Kura zagdakała, a
kiedy żół¬te kulki wtuliÅ‚y siÄ™ pod jej skrzydÅ‚a, zamarÅ‚a, lekko drżąc. JastrzÄ…b przeleciaÅ‚ obok,
zakreślił koło, przeleciał nad nią jeszcze raz i odfrunął, by zniknąć w końcu za szczytami wysokich
drzew. Pilar odprowadzaÅ‚a go wzro¬kiem, zaciskajÄ…c dÅ‚onie na balustradzie. A kiedy siÄ™ wreszcie
otrząsnęła; powolnym krokiem udała się do swego pokoju.
N a razie Refugio nie zamierzaÅ‚ wprowadzić swej groz¬by w czyn. Mężczyzni dÅ‚ugo nie
wychodzili z jadalni, dziewczyna słyszała, jak naradzają się półgłosem. W miarę upływu czasu
coraz bardziej żaÅ‚owaÅ‚a, że jest ta¬ka w gorÄ…cej wodzie kÄ…pana. U czucie osamotnienia potÄ™¬gowaÅ‚
fakt, że zawsze braÅ‚a udziaÅ‚ w ich dyskusjach i ra¬zem z nimi snuÅ‚a plany.
Nie powinna byÅ‚a używać takich mocnych słów, za¬rzucać mu, że jej grozi. Ale do furii
doprowadziło ją jego bezwzględne przekonanie, że ma prawo dyktować jej, co ma robić. Niech mu
się nie wydaje, że dzieląc z nią łoże, zyskał przywilej dysponowania jej osobą. Sama jest sobie
panią i musi zadbać o własne dobro, a nie oglądać się na innych. .
Pod wieczór mężczyzni po raz drugi tego dnia wyszli z domu. Pilar usłyszała, że Isabel wróciła do
swego poko¬ju, wiÄ™c postanowiÅ‚a do niej zajrzeć.
PolubiÅ‚a dziewczynÄ™ pomimo jej skÅ‚onnoÅ›ci do fanta¬zjowania. Nawet staraÅ‚a siÄ™ zbliżyć do niej
podczas po-
dróży statkiem. Tym razem jednak kierowaÅ‚a siÄ™ czy¬stym wyrachowaniem. ZamierzaÅ‚a wyciÄ…gnąć
z niej, co uradzono w jadalni.
Isabel niewiele potrafiła powiedzieć. Razem z doną Luisą przeniosły się do kuchni krótko po
wyjściu Pilar. Usłyszała tylko, jak Refugio nakazywał Enrique zajrzeć do tawern i szynków w
pobliżu portu. MiaÅ‚ siÄ™ zoriento¬wać, czy w najbliższym czasie jakiÅ› statek bierze kurs na
HiszpaniÄ™, oraz poszukać kontaktu z miejscowymi prze¬mytnikami, którzy krÄ™cÄ…c siÄ™ po
okolicznych rzekach i zatokach, szmuglowali hiszpańskie towary. Ich pomoc mogłaby okazać się
bezcenna, gdyby po odbiciu Vicen¬te musieli szybko wynieść siÄ™ z miasta. Nie należaÅ‚o bo¬wiem
zanadto liczyć na poczucie sprawiedliwości senora Miró, kiedy planowało się atak na jego nowego
poborcę podatkowego, szczególnie gdy ten niewątpliwie nie omieszkałby poinformować
gubernatora, kim jest Refu¬glO.
ByÅ‚a już noc, kiedy do uszu Pilar dobiegÅ‚y gÅ‚osy po¬wracajÄ…cych mężczyzn, skrzypienie kół oraz
parskanie mułów. Z ponurÄ… satysfakcjÄ… stwierdziÅ‚a, że jednak wy¬brali jej plan. LeżaÅ‚a,
nasłuchując. Odgłosy oddaliły się, gdy odprowadzili zwierzęta do stajni na tyłach obejścia. Nieco
pózniej wszyscy weszli do domu.
Zaskrzypiały drzwi. Refugio po ciemku wsunął się do sypialni, po czym szybkim, pewnym krokiem
zbliżył się do łóżka. Usłyszała szelest zdejmowanego ubrania, a po chwili materac ugiął się pod
jego ciężarem.
Leżała sztywno wyprostowana na swojej połowie łoża, starając się spokojnie i głęboko oddychać.
Niepotrzebnie się wysilała. Refugio nawet nie próbował jej dotknąć, a już wkrótce usłyszała jego
równy oddech. Powoli roz¬luzniÅ‚a napiÄ™te mięśnie. KamieÅ„ spadÅ‚ jej z serca. Na¬prawdÄ™ poczuÅ‚a
ulgę. Mogła wreszcie spokojnie zasnąć.
Gdy się rano obudziła, jego już nie było.
Aż trudno było jej uwierzyć, że pojutrze zaczną się święta. Czas spędzony na morzu wydawał się
taki niere¬alny, nie wiadomo kiedy minęła zima. ByÅ‚ Wielki PiÄ…tek. Dona Laiza wybieraÅ‚a siÄ™ na
poranną mszę do kościoła Zwiętego Ludwika. Prosto stamtąd szła na umówione spotkanie z
gubernatorem. Wdowa kazała wyciągnąć z szopy na podwórku rozklekotany kabriolet i zaprząc do
niego konia, który pasÅ‚ siÄ™ na Å‚Ä…ce za komórkÄ…. Postano¬wiÅ‚a sama powozić dwukółkÄ… i
zaproponowaÅ‚a Pilar, że¬by siÄ™ z niÄ… zabraÅ‚a dla towarzystwa.
Dziewczyna bardzo się ucieszyła z nadarzającej się okazji. Włożyła odpowiednią do doniosłego
charakteru Å›wiÄ™ta szarÄ… sukniÄ™ z biaÅ‚ym stanikiem, zarzuciÅ‚a na gÅ‚o¬wÄ™ mantylÄ™ z biaÅ‚ej koronki i
ze zdecydowanÄ… minÄ… za¬jęła miejsce na Å‚aweczce obok doni Luisy.
Tego dnia dzwony zgodnie z tradycjÄ… Wielkiego PiÄ…t¬ku nie wzywaÅ‚y wiernych na mszÄ™. Pilar
mechanicznie odmawiaÅ‚a modlitwy, nie mogÄ…c skupić myÅ›li na nabo¬Å¼eÅ„stwie. Nie potrafiÅ‚aby
nawet opisać wnętrza kościoła, które oprócz paru drewnianych figur świętych, zgodnie z francuską
manierÄ… zbyt jaskrawych i sztucznie upozo¬wanych, nie wyróżniaÅ‚o siÄ™ niczym szczególnym.
Po mszy Pilar rozstała się z doną Luisą. Stwierdziła, że ma parę spraw do załatwienia i zjawi się w
domu dopie¬ro po poÅ‚udniu. Kiedy wdowa usiÅ‚owaÅ‚a dociec, jakie to sprawy jÄ… zatrzymujÄ… w
mieście, jedynie pokręciła głową i odeszła, machając ręką na pożegnanie.
N areszcie mogÅ‚a przedsiÄ™wziąć jakieÅ› kroki, które do¬prowadzÄ… do wyrównania rachunków z
ojczymem. Dziwnie na nią działała świadomość, że po długiej, uciążliwej podróży jej poszukiwania
lada chwila dobieg¬nÄ… koÅ„ca. Ku swemu zaskoczeniu nie odczuwaÅ‚a lÄ™ku przed spotkaniem z don
Estebanem. Ten bezwzględny człowiek w swoich knowaniach zawsze posługiwał się najemnikami,
sam nigdy nie splamił rąk krwią. Był na to
zbyt sprytny. WolaÅ‚, żeby inni zaÅ‚atwiali za niego ciem¬ne sprawki. Nie miaÅ‚ ochoty nadstawiać
karku i bardzo uważaÅ‚, żeby nie kojarzono jego osoby z żadnÄ… z popeÅ‚¬nionych zbrodni.
Najmniejszy cień podejrzenia mógłby zrujnować mu karierę. Dlatego swego czasu tak bardzo mu
zależało na usunięciu Pilar i wszelkich innych osób, które mogłyby go oskarżyć o przyczynienie się
do Å›mier¬ci drugiej żony. Pilar szÅ‚a do niego, wierzÄ…c, że wyracho¬wanie don Estebana gwarantuje
jej nietykalność.
Dom, który wskazali jej przechodnie, wyglÄ…daÅ‚ do¬kÅ‚adnie tak, jak go opisaÅ‚ Refugio. MiaÅ‚
pobielone Å›cia¬ny, dach kryty poczerniaÅ‚ym gontem i zielone okiennice. Rynsztok na bÅ‚otnistej
ulicy przed wejściem rozlewał się w szeroką kałużę. Pływały w niej odpadki z kuchni i
eks¬krementy. Nie dostrzegÅ‚a nigdzie don Estebana, a zam¬kniÄ™te szczelnie w tak piÄ™kny dzieÅ„
okiennice kazały przypuszczać, że nikogo w domu nie było.
Pilar przeszÅ‚a powoli wÄ…skÄ… drewnianÄ… kÅ‚adkÄ…, przerzu¬conÄ… wzdÅ‚uż domu nad bÅ‚otem, [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl