[ Pobierz całość w formacie PDF ]

usłyszała. Coś takiego może naprawdę przyprawić o dreszcze. W dodatku
tutaj, w naszym mieście.
Dotarli do termosów i Wagner nalał kawę do kubków. Wziął kawałek
ciasta i usiadł na kościelnej ławie trochę z dala od reszty zgromadzenia,
które cicho rozmawiało. Zazwyczaj był dość towarzyski, ale dzisiaj
potrzebował czasu, żeby przemyśleć parę spraw. Może w ogóle nie
powinien był przychodzić. Wydawało mu się, że nagle powstała
niewidzialna granica pomiędzy obywatelami a policją. Wyczuwał, że
rozmówca oczekuje od niego odpowiedzi, co wcześniej zdarzało się
Johnowi bardzo rzadko.
Ludzka ciekawość była dla Wagnera czymś nowym. Zwykle mało kto
interesował się jego pracą. Wydarzenia ostatnich dni zmieniły jednak ten
stan rzeczy i wiele osób pytało go przed próbą o śledztwo.
Ułamał kawałek ciasta i powąchał je. Pachniało rodzynkami,
kandyzowanymi owocami i przywodziło na myśl Boże Narodzenie, mimo
że był dopiero pazdziernik.
Ciekawe, że charakter przestępstwa miał dla ludzi aż takie znaczenie -
pomyślał, przeżuwając ciasto. Morderstwo zawsze wywoływało
wzburzenie, niezależnie od motywu. To jednak nie miało porównania z
ostatnimi wydarzeniami - dziecko w rzece, a teraz  Grafficiarz w szpitalu",
jak nazwała go prasa... Albo ją, oczywiście, bo równie dobrze mogła to
być kobieta. Te dwa wydarzenia poruszyły całe miasto. Ludzie
zatrzymywali Wagnera na ulicy i dzielili się z nim mniej lub bardziej
przemyślanymi komentarzami, w których można było dostrzec cień
nienawiści, zarzuty kierowane przeciw obcym, chociaż nikt właściwie nic
nie wiedział. Jego dorosła córka, która właśnie jest w ciąży, oznajmiła, że
boi się rodzić w szpitalu i zdecydowała się na poród w domu, a
doświadczona koleżanka z komendy rozpłakała się i zapytała drżącym
głosem, czy coś jest nie tak z całym światem, czy zło zwyciężyło. Jej syn
był w Nowym Jorku 11 września i widział upadek World Trade Center, a
ona przez dwa dni nie wiedziała, czy syn żyje, bo nie działały linie
telefoniczne. Teraz kobiety wyrzucają swoje dzieci do rzeki Arhus, ktoś
pisze o śmierci na czołach noworodków. Co będzie następne?
W pracy różni ludzie zalewali inspektorów informacjami i
wskazówkami, które i tak nie przydawały się do niczego. Zawsze tak było.
Większość zgłoszeń o tym, co ludzie widzieli albo słyszeli, była do
niczego nieprzydatna. Tak naprawdę tylko jedna wiadomość w ciągu
całego dnia mogła okazać się użyteczna. Dostał ją od dziennikarki, ale w
rzeczywistości była to rzecz, do której policjanci sami powinni byli dojść.
Wagner popijał ciasto kawą, podczas gdy inni rozeszli się po kościele.
W jednym rogu siedziały trzy alty i najwyrazniej dyskutowały o nutach.
Od czasu do czasu któraś z nich chciała pokazać, jakie powinno być
frazowanie i głos rozlegał się w pomieszczeniu. W innym miejscu dwóch
tenorów rozmawiało ściszonymi głosami, studiując freski, które niedawno
zostały odsłonięte.
Pomyślał o dziennikarce. Była nowa. Przez te wszystkie lata zdążył już
ich poznać, niektórych nawet trochę bliżej. Każda gazeta i każda stacja
telewizyjna miała swoich stałych reporterów kryminalnych, z reguły
mężczyzn. Byli to albo starzy wyjadacze, którzy dokładnie wiedzieli, o co
pytać, a o co nie. Rezultat ich pracy był zwykle dobry, ale i
przewidywalny. Albo młodzi mężczyzni, zazwyczaj świeżo po studiach,
którzy zrobiliby wszystko, żeby artykuł trafił na pierwszą stronę. Gorliwi i
dociekliwi, ale też żądni krwi. Tacy, którzy chętniej dokładali historii
okrucieństwa i krwi, niż skupiali się na człowieku.
No i była ta nowa. Trochę niepewna siebie i nieortodok-syjna Dicte
Svendsen z  Gazety" z wiecznym nieładem na głowie i małą blizną przy
ustach, nadającą jej wyglądowi nieco niedbałości. Tak jakby uszło czyjeś
(a już na pewno jej) uwadze, że właściwie dziennikarka była całkiem
ładna. Nie klasycznie, ale na swój sposób. Wyglądała tak, jakby już od
dawna była zbyt zajęta, żeby przyjrzeć się sobie w lustrze i spojrzeć w te
szaroniebieskie oczy, które przypominały oczy czujnego zwierzęcia. Nie
wspominając już o płynnym geście, którym odgarniała włosy z oczu.
Zgodnie z umową przyjechała na komendę tego samego popołudnia.
Bez dyktafonu, co nie było dla niej typowe.
- Lepiej będzie, jeśli zadzwonię pózniej do pana i przeczytam -
powiedziała.
Z wrażenia omal nie spadł z krzesła. Bardzo rzadko zdarzało się, by
dziennikarze sami proponowali, że pokażą mu swój artykuł, zanim
zostanie puszczony do druku.
-W ten sposób unikniemy nieporozumień - wyjaśniła i pochyliła się
lekko w jego stronę, trzymając w ręku notatnik.
Pomyślał, że sprawia wrażenie bardzo otwartej. W taki naturalny
sposób. Albo bardzo chce, żeby tak było, a naprawdę coś ukrywa. Nie
mógł się zdecydować.
- Jest tak, jak już panu mówiłam. Muszę napisać na jutro artykuł o tym,
co się stało w szpitalu. To moja przyjaciółka znalazła dziecko z napisem na
czole. Powinien pan o tym wiedzieć.
To też go zaskoczyło. Wielu innych dziennikarzy zatrzymałoby tę
informację dla siebie, wtedy wywiad wyszedłby jeszcze lepiej.
-I mam coś, co może się wam przydać. Jeśli jeszcze tego nie wiecie.
Nastawił uszu. Z jakiegoś powodu był pewien, że Dicte nie chce mu
wciskać kitu. Musiało to być coś ważnego, skoro sama tak uważała.
Siedzieli w jego biurze. Poprosiła o wodę mineralną, którą teraz ostrożnie
wzięła do ręki i wlała do nie całkiem czystej szklanki. Odnotował w
pamięci, że trzeba wyczyścić zmywarkę. Musiał pamiętać, żeby
powiedzieć o tym w kuchni. Naprawdę musiał myśleć o wszystkim.
- Chodzi o ręczniki, w które zawinięte było dziecko znalezione w rzece
- powiedziała. - A przynajmniej o jeden z nich. Najprawdopodobniej był
kupiony w Magasinie.
Zdawał sobie sprawę z tego, że się na nią gapił. Widziała, jakie
wrażenie zrobiła na nim ta wiadomość.
- Skąd pani o tym wie?
Opowiedziała mu. W myślach przeklinał swoich ludzi, że nie poszli
tym tropem. Przynajmniej jemu nic na ten temat nie było wiadomo.
Pózniej przeprowadziła z nim wywiad w sprawie noworodka w
szpitalu i musiał przyznać, że powiedział jej więcej, niż zrobiłby to w
innych okolicznościach. Postąpił głupio? Z reguły nie mówił
dziennikarzom ani nikomu innemu nic ponad to, co było niezbędne. Albo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl