[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Isabel postąpiła kilka kroków naprzód i ujrzała ogiera. Douglas szeptał coś do
zwierzęcia, lecz nie słyszała słów; widziała, jak głaszcze jedwabistą szyję konia, a Pegaz
odwzajemnia mu się, skubiąc pieszczotliwie jego ramię.
Douglas wiedział, że Isabel go obserwuje; słyszał jak z impetem wchodziła do stajni.
Pomyślał, że musi być bardzo zdenerwowana albo specjalnie narobiła tyle hałasu, by zwrócił
na nią uwagę.
Chciał zyskać trochę na czasie, bo wiedział, że jeżeli teraz zacznie z nią rozmowę,
straci opanowanie i urazi jej uczucia... a tego nie chciał.
- Douglasie, jak długo jeszcze zamierzasz mnie ignorować? Wreszcie odwrócił się i
spojrzał jej w oczy.
- Zastanawiałem się, dlaczego znowu złamałaś dane mi słowo. Przecież obiecałaś, że
nie będziesz wychodzić z domu w nocy, pamiętasz? Prosiłem cię o to i tłumaczyłem, że nie
mogę jednocześnie cię chronić i pracować w stajni... Isabel odstawiła tacę z jedzeniem na
stojący obok wóz.
- Taak, pamiętam... ale pomyślałam, że pewnie zgłodniałeś i...
Przerwał jej ostro.
- Czy przypominasz sobie, dlaczego prosiłem cię, byś nie wychodziła z domu po
zmroku?
- Douglasie, nie musisz traktować mnie jak dziecko! Dokładnie wiem, co i dlaczego
ci obiecałam! Niepotrzebnie ci powiedziałam, że raz... tylko raz... ludzie Boyle'a przyjechali
po pijanemu tu na ranczo. To dlatego chciałeś, bym nie wytykała nosa z domu.
- Zapomniałaś o czymś.
- Naprawdę?
Douglas spojrzał na nią przeciągle.
- Zapomniałaś, że usiłowali włamać się do domu. Miał rację. Nie powinna
ryzykować, przychodząc tutaj;
lepiej, żeby została w domu z dzieckiem... jej obowiązkiem jest bronić małego
Parkera. Och, Boże! Winchester! Zapomniała o nim, zostawiła go w kuchni pod oknem!
- Zupełnie o tym nie pomyślałam. Jesteś zadowolony? Przyznaję, że zle zrobiłam...
ale ostatnio miałam tyle na głowie... Przepraszam... muszę już iść.
Odwróciła się na pięcie i pospiesznie wyszła ze stajni.
- Isabel, gdzie jest strzelba?
80
Nie odpowiedziała mu; dokładnie wiedział, gdzie jest strzelba, skoro jej ze sobą nie
przyniosła. Zapytał tylko po to, by poczuła się winna, i dopiął swego, doprowadzając Isabel
do wściekłości.
Douglas pierwszy dotarł do domu i poszedł sprawdzić, czy Parkerowi nic się nie stało.
Dziecko spało smacznie w szufladzie na stole; Douglas chciał go przenieść do sąsiedniego
pokoju, ale ręce miał umazane smarem, postanowił więc najpierw się umyć. Isabel stała obok
niego patrząc na synka, ale Douglas nie odezwał się do niej nawet słowem. Nadeszła pora, by
zdecydować o przyszłości, a Douglas nie zamierzał dłużej zwlekać z tą rozmową. Złapał
czysty ręcznik i mydło, po czym wrócił do stajni, gdzie w cynowej wannie przygotował sobie
kąpiel.
Obmył się z brudu, ale zimna woda nie ugasiła ognia, jaki go trawił na samą myśl o
Isabel. Choćby nawet zanurzył się w przerębli, i tak nadal płonąłby z pożądania.
Musi odjechać stąd jak najszybciej, lecz przecież nie może tego uczynić, dopóki Isabel
nie zdecyduje się, dokąd, na miłość boską, chce pójść. Unikała odpowiedzi na nurtujące go
pytania już stanowczo za długo, i do rana będzie musiała podjąć decyzję. Douglas wiedział,
że musi jakoś stłumić żądzę, zanim zamieni się w oszalałe zwierzę, lecz był na to tylko jeden
sposób - znalezć się jak najdalej od obiektu swych westchnień.
Od tej chwili wszystko się zmieni. Włożył czyste ubranie i zgasiwszy świeczkę w
latarni, wrócił do domu. Isabel czekała na niego.
Tacę z nietkniętą kolacją zaniósł do kuchni, po czym wrócił do pokoju.
- Musimy porozmawiać - powiedział szeptem, nie chcąc obudzić dziecka. - Ale
najpierw zaniosę Parkera do drugiego pokoju.
- Chcesz go wsadzić z powrotem do komody? - spytała spokojnie.
- To nie czas na ironię, Isabel. Musimy...
- Ironię? Nie wierzę w to, co przed chwilą usłyszałam! Zostaw tę szufladę na stole i
chodz ze mną. Chcę ci coś pokazać.
Pospieszyła do sypialni, a on poszedł za nią, nie chcąc wywoływać nowej kłótni. Gdy
tylko znalezli się w pokoju, Isabel zamknęła drzwi i wskazała dramatycznym gestem na
śpiwór leżący obok łóżka.
- Co to ma znaczyć? Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego spałeś dziś na podłodze,
skoro miałeś do swej dyspozycji wygodne łóżko? Na dodatek wolne? Zdaje się, że wiem
dlaczego, lecz chcę to usłyszeć od ciebie.
- Jak sądzisz, dlaczego spałem na podłodze? - zapytał, patrząc jej w oczy.
81 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl