[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pierwszy w życiu do Zakopanego, aby uczęszczać na wykłady urządzone przez Towarzystwo
Kursów Wakacyjnych. Wykłady Feldmana o Wyspiańskim i %7łeromskim, Brzozowskiego,
Mieczysława Limanowskiego i innych były  ciekawe, mądre, jakich ze względu na cenzurę
nie można było urządzać w Warszawie. Ale już po pierwszych wykładach- pisze Jaroszyński
 doszedłem do przekonania, że wycieczki w góry były dla mnie ciekawsze od wykładów,
więc wiałem z wykładów w góry. Kamery wówczas ze sobą nie zabrałem, gdyż
przedostawanie się przez granice było ryzykowne i człek przejeżdżał komorę w Szczakowej z
duszą na ramieniu. Od tej pory już, co rok prawie w czasie wakacji jezdziłem do
Zakopanego ...
Uważając, że format 9x12 jest za mały, Jaroszyński nabył kamerę  pocztówkową .
Styczniowy numer  Fotografa Warszawskiego z r.1907 zawiera wzmiankę o
przyjęciu inż. Jaroszyńskiego do Towarzystwa Miłośników Fotografii w Warszawie /był
pózniej członkiem jego zarządu/; od tego czasu zabrał się energicznie do fotografowania i
zaczął robić powiększenia. Pracował w technice bromowej, ozobromowej, pigmantowej i
gumowej.  Kółko fotograficzne w Tow.Mił.Fotografii było dość żywo czynne. Wymiana
zdań, odczyty, pokazy znacznie pobudzały zainteresowanie fotografią. Ale to jeszcze
wszystko robiło się na kliszach i ze statywu.
Od r.1907 inż.Jaroszyński zwiedza- najpierw z braćmi, potem z dr.Ostrowskim inne
góry: Wysokie Taury /Gross Glockner/, góry Oetztalskie /Wildspitze/, Dolomity Wschodnie,
Ottler, Monte Rosa, Montblanc w przejściu z Chamoinx do Rifugio Torino i Courmayeur z
biwakiem w śniegu na wysokości 4.000 metrów /opis tej wycieczki, odbytej bez przewodnika
z W.Kręckim, A Ojrzyńskim i dr. T. Ostrowskim, z 12 fotografiami znajduje się w  Ziemi z
r.1910, nrnr. 40-43/, Dolomity Zachodnie /Brenta, Adamello/, znów Ortler i grupę Brenty. W
r,1908 porzuca kamerę 9x12 ze statywem na rzecz aparatu Block-Notes Gaumonta 6x9 ,
potem stereoblock-notes 6x13. Płyt używał Lumire a i Guilleminota ortochromatycznych.
Dopiero po pierwszej wojnie światowej zaczął fotografować na błonach kamerą 6x6  Certo
z Tessarem. Robił co najmniej po 300 zdjęć w ciągu każdych wakacji.
W latach 1923-4 i 1935-46 był członkiem Zarządu Głównego P.T.T
Druga wojna światowa pozbawiła Jaroszyńskiego całego sprzętu i całego dorobku
fotograficznego. Spalił się powiększalnik Butchera, stereodrom, biblioteka fotograficzna i
wszystkie zbiory negatywów, odbitek stykowych i powiększeń. Obecnie tedy twórczość jego
można poznać prawie wyłącznie na podstawie reprodukcji w pismach i książkach, jednego
pięknego pigmentu znajdującego się w posiadaniu prof. J.Landego w Krakowie i
wspomnienia licznych przezroczy demonstrowanych ongiś w warszawskim oddziale
Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego oraz wspaniałego  Matterhornu /pigment/, który
wisiał w Polskim Towarzystwie Fotograficznym w Warszawie i zapewne uległ zniszczeniu
podczas ostatniej wojny.
Twórczość inż.Jaroszyńskiego leży na pograniczu dobrego dokumentu
/krajoznawczego i pamiętnikarskiego/ i artyzmu. Do zupełnego przekroczenia progu sztuki na
stałe brak mu zapewne tylko mocniejszej jego potrzeby. Nie przyszedł do Tatr jako artysta,
szukający pobudki i okazji do wypowiedzenia się artystycznego, lecz jako taternik wyzyskał
świetnie opanowany warsztat fotograficzny, aby wiernie oddać przedmiot umiłowania. Tylko,
że Jaroszyński- studiujący wydawnictwa fotograficzne od r.1902, członek Warszawskiego
Towarzystwa Miłośników Fotografii, stale bywający na odczytach i dyskusjach w
Towarzystwie  już inaczej rozumie  wierne oddanie przedmiotu niż Szubert, Eljasz lub
Bizański, inaczej nawet niż Karłowicz, Klemensiewicz lub Małachowski. Uświadamia sobie
różnorodność tego przedmiotu, tych gór, zależnie nie tylko od punktu widzenia, lecz także od
oświetlenia i stanu zachmurzenia.
 Zdjęcia bez chmur są nieefektowne pisze, szczególnie, jeśli niebo jest kredowe . I
w innym miejscu:  ....szukałem i efektów. No, więc chmury najwięcej mogły je dawać. /Ale
chmur nigdy nie wkopiowywałem, jeśli ich w istocie nie było/ ; a plastycznym
potwierdzeniem tego jest m.in. wcale interesujący  Widok z Grands Mulets /- z ilustracji do
opisu wycieczki na Montblanc /Ziemia nr.41 z r. 1911, str. 769/. Robił go  tak jak i
Matterhorn- nie znając jeszcze fotografii Vittoria Selli, które poznał dopiero w r.1920 i które
uważa za  prześliczne i wprost zadziwiające .
Być może,że dodatni wpływ na twórczość Jaroszyńskiego wywarła znajomość prac i
artykułów Jana Bułhaka, które zaczęły się pokazywać w  Fotografie Warszawskim
począwszy od końca r.1910, a jeszcze wcześniej w  Ziemi /od 5 lutego 1910, ale te nie były
tak uderzające/; jako wzorowe przykłady komponowania obrazów fotograficznych, zwłaszcza
pod względem waloru, mogły istotnie wywierać potężne wrażenie i wpływ. Sam inż.
Jaroszyński powiada o Bułhaku:  W kompozycji był to talent przewyższający wszystkich,
jacy dotychczas byli i nieprędko będą. Tego, co on umiał i potrafił, nauczyć się nie można,
wiec szkoły nie stworzył. Był unikatem Widocznie wpływu Bułhaka na siebie
inż.Jaroszyński nie odczuwał. Prawda, że z co najmniej dwudziestu jego prac
reprodukowanych w Fotografie Warszawskim począwszy od lutego 1909 i w Ziemi chyba
najlepsze są  Koperszady Polskie ,  Tatry w ziemie i  Portret /nb. taterniczki Malińskiej,
pózniejszej Wernikowej/ w numerach lipcowych, sierpniowym i pazdziernikowym Fot.War
1913 oraz Czarny Staw Gąsienicowy z juhaską i krową na pierwszym planie w Ziemi z 1
listopada 1913. Lecz postęp ten mógł być także wynikiem samoistnego rozwoju
wewnętrznego albo innych wpływów. Osobiście jestem zdania, że bardzo ładnie  Tatry w
zimie wyrażają wizję pokrewną zarówno bułhakowskiej, jako też- może więcej- fałatowskiej
/krakowskie mury obronne w śniegu o świcie, szeroko znane z reprodukcji kolorowej na
pocztówce, wyd. Czernieckiego w Wieliczce/. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl