[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jillian powiedziała nam, \e wasze mał\eństwo to
umowa handlowa.
- Mo\na to tak nazwać - mruknął Dax.
- Chciałabym usłyszeć, jak ty to nazywasz. - Skrzy\owała
ręce na piersiach.
Swoją postawą zaskoczyła Daksa. Kto by pomyślał, \e w
tak drobnej osóbce znajdzie Jillian gorliwą obrończynię?
- To sprawa między mną a moją \oną - oświadczył
spokojnie.
- Wedle słów Jillian był to tylko manewr czysto handlowy
- potwierdziła Frannie, włączając się do rozmowy. - Ale
zobaczywszy was razem, stwierdziłam, \e sprawa jest bardziej
skomplikowana.
Dax rzucił jej niechętne spojrzenie.
- Znamy się z Jillian od dzieciństwa - oznajmił.
- Jill nie jest taka twarda, na jaką wygląda - wtrąciła
Deirdre. - Nie wiem, czemu wróciłeś do Baltimore i jaki jest
prawdziwy powód, dla którego Jillian zgodziła się z tobą
zamieszkać, ale proszę o jedno. Nie zrób jej krzywdy.
- Nie krzywdz jej ju\ więcej - dodała Frannie.
Dax uniósł brwi. Zastanawiał się, co na jego temat Jillian
opowiedziała znajomym.
- Kto mówił, \e to zrobiłem? Frannie miała teraz powa\ną
minę.
- Nikt nie mówił nic. Ktoś bardzo skrzywdził ją przed
laty. Mo\esz przysiąc, \e nie byłeś to ty?
- Posłuchaj, Jillian i mnie kiedyś łączyło wiele. Są jednak
pewne sprawy, które wymagają wyprostowania. To nie ja... -
Zamilkł nagle. Nie potrafił kłamać, patrząc tym kobietom
prosto w oczy. Przecie\ wrócił po to, \eby skrzywdzić Jillian.
I nawet mu się to udało. Ale zwycięstwo okazało się mniej
słodkie, ni\ to sobie wyobra\ał. - Skrzywdziłem Jillian -
przyznał spokojnie. - I wcale nie jestem pewny, czy ponownie
tego nie zrobię. W ka\dym razie nie będzie to działanie
rozmyślne. - Podniósł ręce.
- Będę ci wdzięczna, jeśli w obecności zaprzyjaznionych
ludzi przestaniesz stawiać mnie w kłopotliwej sytuacji -
wycedziła Jillian, ukazując się w drzwiach.
Była gotowa do kłótni. Od dwudziestu czterech godzin
przebywała pod dachem Daksa i od starcia przy Frannie,
Deirdre i ich mę\ach nie odezwała się do niego ani słowem.
Dax siedział rozparty w fotelu. Podniósł wzrok.
- Przestań mnie prowokować.
Jillian dopiero w tej chwili zobaczyła Christine bawiącą
się w pobli\u i postanowiła zaprzestać walki. Spojrzała na
zegarek.
- Co zjesz na kolację? Czy kiedy pani Bowley ma
wychodne, ja powinnam przyrządzać posiłki?
Dax westchnął przesadnie głęboko.
- Jasne, \e nie. Chyba \e masz na to ochotę. Pani Bowley
zwykle przygotowuje zawczasu jakąś zapiekankę.
Christine nadal siedziała na podłodze. Obok niej walały
się lalki i części garderoby. Od chwili, gdy Jillian weszła do
pokoju, mała nie spuszczała z niej wzroku i uwa\nie słuchała
ka\dego słowa.
- Och, tato, to makaron z tuńczykiem - jęknęła. - Usiadła
Daksowi na kolanach i zajrzała mu w oczy. - Mo\emy
zamówić pizzę?
Dax roześmiał się i przeciągnął ręką po pleckach
dziewczynki. Uszczęśliwiona Christine zaczęła piszczeć.
- Nie - odparł. - Lubię zapiekankę z tuńczykiem.
- Ale ja jej nie znoszę - oświadczyła Christine.
Jillian odwróciła się z zamiarem opuszczenia pokoju.
Poczuła się samotna. Zazdrosna o dziecko. Nie mogła dłu\ej
oglądać uwielbienia malującego się w oczach dziewczynki
spoglądającej na ojca. I jego czułego wzroku.
Przystanęła w drzwiach.
- Zobaczę, mo\e uda się zrobić coś innego. Zapiekankę
wło\ę do zamra\alnika. Kiedy pewnego dnia wyjdę z domu z
Christine, chętnie ją zjesz - oświadczyła Daksowi.
Poszła do kuchni. Ujrzawszy torbę pełną pomidorów,
postanowiła zrobić spaghetti. Napełniła garnek z wodą. Potem
przygotowała przyprawy i właśnie zabierała się do krojenia
świe\ej papryki, gdy weszła Christine. Spojrzała nieufnie na
macochę i szybko ulokowała się w odległym kącie kuchni.
Jillian pokroiła paprykę i cebulę. Kiedy wrzucała
pomidory do wrzącej wody, przy blacie pojawiła się Christine.
- Co robisz? - spytała zaciekawiona.
- Sos do spaghetti.
Jillian wyjęła z wrzątku pomidory i wrzuciła je do zimnej
wody, \eby łatwiej ściągnąć z nich skórkę.
- Lubię taki sos - poinformowała ją dziewczynka. Jillian
milczała. Czuła niechęć do tego dziecka, mimo \e nie ponosiło
odpowiedzialności za winy ojca.
- Tatuś mówił, \e będziesz teraz moją macochą -
oświadczyła Christine.
- Tak - przyznała Jillian.
- Mam tak cię nazywać?
- Oj, nie. - Mimo woli Jillian się roześmiała. - To
brzmiałoby okropnie. Jak postać z bajki. Moi przyjaciele
nazywają mnie Jill. Mo\esz tak się do mnie zwracać.
- Nie mam \adnych przyjaciół - oznajmiła dziewczynka.
Jillian zrobiło się \al samotnej i smutnej Christine. Dobrze
znała te odczucia. Nie \yczyłaby ich \adnemu dziecku.
Odło\yła nó\, odwróciła się i uklękła przed Christine.
Przestraszona dziewczynka cofnęła się nerwowo, ale
Jillian udała, \e tego nie zauwa\a.
- W poniedziałek zabiorę cię do nowej szkoły. Zało\ę się,
\e szybko znajdziesz tam przyjaciół. - Uśmiechnęła się, chcąc
uspokoić dziecko. - Czy tatuś opowiadał ci o mojej rodzinie?
Christine zaprzeczyła ruchem głowy. Przycisnęła do piersi
lalkę.
- Masz teraz cioteczne rodzeństwo oraz ciocię i wujka. -
Jillian zamilkła. Przecie\ nie było nic złego w tym, \e dziecko
pozna jej rodzinę. Czy Dax powiedział córce, \e Jillian będzie
z nim tylko przez pół roku? Chyba nie.
Oczy Christiny rozszerzyły się.
- Mam cioteczne rodzeństwo?
- Tak. - Jillian wyprostowała się i wróciła do przerwanej
roboty. Zciągała skórkę z pomidorów i wkładała je do
miksera. - Jenny ma prawie cztery latka. Jej urodziny
wypadają prawie miesiąc po twoich, to znaczy w listopadzie.
Ma nowego braciszka, jeszcze niemowlaka. To John
Benjamin, którego w skrócie nazywamy J.B.
- Będę mogła je zobaczyć?
- Oczywiście. W przyszłym tygodniu wybierzemy się tam
na kolację.
- Co teraz zrobisz? - spytała Christine, wskazując palcem
pomidory. Straciła zainteresowanie nową rodziną i Jillian
odetchnęła z ulgą.
- Utrę pomidory na masę, a potem wło\ę do du\ego
garnka i dodam resztę składników, \eby sos był smaczny. I
postawię na bardzo małym ogniu. Lubisz pulpeciki?
Christine skinęła główką.
- To dobrze, bo ja te\. Zrobię kilka, zanim ugotuje się sos.
- Mogę ci pomóc?
Dziewczynka skręcała na palcu jasny lok. Starannie
unikała wzroku Jillian. Jak często nie zwracano uwagi na
pytania zadawane przez to dziecko? Christine zachowywała
się tak, jakby z góry spodziewała się odmowy.
- Oczywiście. Im szybciej nauczę cię gotować, tym
wcześniej mnie zastąpisz.
Christine uśmiechnęła się blado. Jillian poznała po jej
oczach, \e miała ochotę radośnie zachichotać, ale się bała. Jak
traktowała ją matka? Jillian postanowiła przy najbli\szej
okazji zapytać o to Daksa.
- Nigdy nie mówiłaś, \e umiesz gotować. - Za ich plecami
rozległ się głęboki, męski głos.
- Nigdy o to nie pytałeś. - Zdając sobie sprawę z tego, \e
Christine uwa\nie słucha, Jillian przyjęła rzeczowy ton.
- Kuchnia w twoim mieszkaniu wyglądała na prawie nie
u\ywaną - ciągnął Dax.
Jillian otworzyła lodówkę i wyjęła paczkę mielonej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl