[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozsądna, bez względu na to, jak silne targały nią emocje. W tej chwili nie mogła
się opanować. A przecież właśnie teraz wszystko zdawało się być na dobrej drodze.
Ojciec odzyskiwał z dnia na dzień zdrowie i radość życia, a jej książka osiągnęła
sukces. Oczy mimo to nadal pełne były łez, gdy podążyła myślami wstecz, ku
mrocznej i samotnej przeszłości. Nie powstrzymywała płaczu, ukryła twarz w
dłoniach i pozwoliła, by wraz ze łzami odpłynęły także wspomnienia. W oddali
usłyszała krzyk mew, krążących ponad strumieniem. Po chwili dopiero ocknęła się,
spojrzała na pogodne, bezchmurne niebo i odetchnęła głęboko świeżym,
orzezwiającym powietrzem. Znów była pełna chęci życia. Czuła się oczyszczona,
jej świadomość stanowiła w tej chwili białą, niczym nie skalaną kartę, czekającą na
ruch pędzla w ręce utalentowanego artysty. Niestety, obraz, jaki pojawił się na
karcie przejął ją przerażeniem. Pragnęła jak najszybciej wymazać z pamięci tę
postać z leniwym uśmiechem na twarzy i rudym płomieniem włosów. Na jej życie
miało się złożyć malarstwo, książki i Londyn. "Rachunek" nie uwzględniał Paula
Burforda. Powinna ostatecznie pozbyć się myśli o nim. To Tania była kobietą,
której pragnął  śliczna, niewinna Tania, która pokochała kogoś innego, raniąc
uczucia Paula. Jedyne, co mogła teraz uczynić, to całkowicie poświęcić się pracy.
Musi przecież ofiarować parę swych obrazów, by Dolores sprzedała je podczas
festynu lub przyozdobiła nimi dom.
Następnego dnia po powrocie z Londynu Dolores zaprosiła Ros do Kelrozen.
Nagły podmuch wiatru, który zerwał się, unosząc ze sobą pył i kurz z pobliskiego
garażu, uderzył z całą siłą w twarz przechodzącej tamtędy Ros. Nim zdążyła
przymknąć powieki, poczuła, że coś ostrego wpadło jej do oka. Na oślep, ze
łzawiącym okiem pobiegła w stronę wejścia. Z impetem wpadła wprost w objęcia
Paula, stojącego na schodach.
 Chyba powinienem częściej wyjeżdżać, jeśli tak mnie witasz po powrocie 
zażartował i dopiero teraz spostrzegł zaczerwienione, spuchnięte oko dziewczyny.
 Odwróć się do światła i stój spokojnie.
Delikatnie, czystą chustką usunął pyłek.
 Teraz lepiej?
Zamrugała powiekami i skinęła głową.
 W porządku.
Wciąż jeszcze widziała go przez łzy. Starała się zapanować nad sobą.
 Dzięki za udzielenie pierwszej pomocy  rzekła odsuwając się o krok.
 To drobnostka dla starego skauta. Właśnie szedłem na przystań. Chcę rzucić
okiem na budowę.
Nie zdążył dokończyć, gdy nagle lunął gęsty deszcz.
 To nic pilnego. Poczekam, aż ulewa się skończy.
 Dolores czeka na mnie.  Ros chciała odejść.
 Nie odchodz, Ros. Usiądz na chwilę  nalegał.  Chcę ci coś powiedzieć.
 Ros jednak nie słuchała, udała, że bardzo się śpieszy.
 Czy to pilne?
 Dla mnie tak  odparł poważnie.  Wybacz, ale muszę cię spytać o Jasona i
Tanie...
"Nie!"  Z trudem powstrzymywała się, by nie krzyknąć. Była przerażona.
Powiedzieć mu prawdę znaczyło to samo, co wbić mu nóż w serce.
 Jason kupił stary dom nie opodal, prawda? I chce go odnowić  spytał, siląc
się na obojętny ton.  Czy wiedziałaś o tym wcześniej?
Kilka dni temu Tania i Jason poprosili ją, by wybrała się z nimi i obejrzała dom
z niewielkim skrawkiem ziemi. Jason zamierzał go kupić. Byli tak podnieceni tym
faktem, że radość aż promieniała z ich twarzy.
 Tak  szepnęła.  Wiedziałam. Jason marzył o tym od dawna.
Ros była pewna, że na tym się nie skończy i rzeczywiście nie myliła się.
 A Tania? Co ona ma wspólnego z jego wielkimi planami? Zdaje się, że jest w
nie poważnie zaangażowana?
Za oknem deszcz miarowo uderzał o szyby. Ros poczuła, jak po plecach
spływają jej krople zimnego potu.
 O to powinieneś zapytać Tanie!  krzyknęła bezradnie.  Albo Jasona! Nie
mnie!
Jego ruchy były szybkie i spokojne. Nim zdążyła się zorientować, stał już za jej
plecami, opierając ręce na jej ramieniu.
 Ros, proszę cię, posłuchaj  nalegał.  Zrozum, że to dla mnie bardzo ważne...
 Wydawało mi się, że słyszę czyjeś głosy  rozległ się dzwięczny głos
Dolores.
 Do diabła!  syknął Paul przez zaciśnięte zęby.
 Czy zdążyłaś przed deszczem, Ros?  spytała Dolores z sąsiedniego pokoju.
Ros odskoczyła jak najdalej od Paula.
 Tak  jęknęła.  W ostatniej chwili.
 Posłuchaj, Ros...  pośpiesznie odezwał się Paul.  Wrócę tu za godzinę. Czy
możesz tu na mnie poczekać? Albo nie, może mógłbym przyjść do twojej
pracowni? Nikt nam nie będzie przeszkadzał. Musimy porozmawiać.
Serce łomotało jej jak przestraszony ptak. Próbowała się uspokoić, maskując
swą panikę chłodnym uśmiechem.
 Nie dziś, może innym razem.
 Innymi słowy: pilnuj swego nosa i odczep się, tak?  jego głos stał się nagle
chłodny i obojętny.  To właśnie miałaś na myśli?
 Zdobyła się na odwagę, by unieść głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
Zobaczyła w nich smutek i żal. Ros przeszedł dreszcz.
 Mniej więcej.
 Chodz wreszcie, Ros!  nagliła Dolores.  Czeka nas dużo pracy, musimy
zaczynać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl