[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wystawił złą diagnozę, że dopilnuję, by nie leczył ludzi. Był taki
czas, że śledziłam jego karierę. Czytałam artykuły o nim w
lokalnej prasie, wchodziłam na strony, na których ludzie się o nim
wypowiadali, że „znakomity specjalista”, „ciepły człowiek”, że
„kogoś uratował”. I może faktycznie tylko raz źle zdiagnozował
objawy. Może inny lekarz też odesłałby nas do domu, może ja też
ponoszę winę za śmierć męża, bo powinnam wcześniej
zainterweniować, widziałam przecież, jak Adam cierpi. Ludzie
popełniają błędy, ci drodzy naszemu sercu również. To nie znaczy,
że przestają nas kochać.
– Czy wybaczyłaś temu lekarzowi? – Majka odwróciła się w
stronę Alicji.
– Jeszcze nie, ale nie ma już we mnie tak silnej chęci zemsty.
Ból zelżał. Życie biegnie dalej, czy tego chcemy, czy nie.
KOLACJA U ZOSI
Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali,
zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu
pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek, uciekając od
miłości, ucieka od samego życia.
Zamyka się w sobie.
ks. Jan Twardowski
Antonina
Podeszła do wnuczki. Drżącą, starą dłoń wyciągnęła w jej
kierunku. Położyła ją na ramieniu dziewczyny. Jej wnuczka miała
podkrążone oczy i szarą cerę. Mało spała w nocy.
– Przepraszam – powiedziała.
Majka patrzyła chwilę na babcię. W końcu wyciągnęła dłoń
w jej kierunku. Jej oczy zaszły łzami.
– Kocham cię – powiedziała.
Tosia przylgnęła do wnuczki. Tuliły się przez dłuższą chwilę.
– Jesteś wszystkim tym, co najlepsze w moim życiu –
powiedziała Antonina.
– Nie przesadzaj – przez łzy zaśmiała się Majka. – Był też
dziadek, no i Janek.
Tosia również się uśmiechnęła.
– Zadzwonimy po mamę? – powiedziała dziewczyna.
– Jeśli tylko chcesz?
– A ty?
– Pewnie, że chcę.
Majka skinęła głową. Niczego tak teraz nie pragnęła, jak
spędzić jak najwięcej czasu ze swoją mamą. Opowiedzieć jej o
tym, co ostatnio robiła, zjeść razem kolację, pójść z nią na spacer i
przytulić się do niej.
Majka rozmawiała z Wandą, a Antonina usiadła w fotelu.
Uśmiechnęła się do siebie przez łzy. „Ile już za mną przeżytych
wiosen? Ile ponownych narodzeń, odrodzeń? Ile wzruszeń, żalu,
śmiechu i łez? Ile tego życia?” – rozmyślała kobieta. Istota życia:
miłość. Ta, która czasami kuleje, i ta, co nas rani, ta poważna i ta
roześmiana. Ta najprawdziwsza z prawdziwych, która potrafi
wybaczyć.
Matylda
Zauważyła, że przez ostatnie dni częściej się uśmiechała.
Cieszyła się, że jest wśród ludzi, jej serce znowu żwawiej biło.
Odradzała się do życia. Wiosna pełna zieleni, ciepła, wzruszeń.
Wiosna, która przyniosła pogodzenie.
Matylda zamknęła oczy i wróciła do najpiękniejszych
wspomnień. Pamięta zapach włosów Ani, jej uśmiech i to, jak
jadły razem lody, jak skakały na trampolinie i jak mała wołała do
niej „mamusiu”. Kiedyś panicznie bała się tych wspomnień, teraz
sama je przywołuje.
Wczoraj była z Tosią na pobliskim cmentarzu. Zapaliła
świeczkę na grobie nieznajomego dziecka. Pomyślała o cierpieniu
jego rodziców. Nie jest na świecie sama ze swoim bólem.
Pomodliła się i przyrzekła sobie, że musi odwiedzić grób córki.
Teraz była na to gotowa.
Dziś od samego rana lepiła z Zosią pierogi. Część ugotowały
i odsmażyły, drugą połowę ugotowały przed samą kolacją i
okrasiły cebulką i skwarkami.
Matylda tak bardzo się cieszyła, że może być pomocna.
Alicja
Pod stołem Krzyś złapał Alę za rękę. Po chwili duża męska
dłoń zacisnęła się na jej drugiej dłoni. Siedziała z uśmiechem na
twarzy między dwoma mężczyznami. Nie, na pewno nie kochała
Michała. Jeszcze nie. Była nim w jakiś sposób zauroczona. Już nie
broniła się przed tym uczuciem. Wiedziała, że Adam byłby
szczęśliwy, wiedząc, że ona układa sobie na nowo życie. Zawsze
pragnął jej szczęścia. Po skończonej kolacji wstała od stołu i
podeszła do okna.
Wnikliwie przyglądała się przyrodzie będącej w
największym rozkwicie. Zachodzące słońce oblewało świat złotym
blaskiem. Na krześle leżał plecak. Wyjęła z niego swój notatnik.
– Posłuchajcie – powiedziała z powagą w głosie do
zgromadzonych. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę. –
Skończyłam.
– Co skończyłaś? – zapytała Ewa.
– To! – Ala wyciągnęła przed siebie rękę z grubym notesem.
– Pisać książkę? – Majka pierwsza złapała za zeszyt.
– Ta-da! – zawołał Krzyś. – Moja mama jest pisarką.
– Jeszcze nie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl