[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rozmawiać. Czuję się niepotrzebna.
- Rozumiem, co czujesz, i jest mi naprawdę przykro - odparła
Carey. - Niestety, mamy teraz ważne sprawy do omówienia. - I
zniknęła.
Honey nastawiła uszu. Naradzają się? Podeszła na palcach do
drzwi, potem pchnęła je leciutko i przyłożyła ucho do szpary.
- Co napisał? - To chyba Jake.
-  Jestem w posiadaniu informacji, które mogą pana
zainteresować" - usłyszała głos Matta.
143
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To może być podstęp. Nie wiemy, po której ten Hatch jest
stronie. To ja powinienem iść na spotkanie zamiast ciebie. Mnie nie
jest tak łatwo obezwładnić. - To mówił Marcus.
- Nie, muszę pójść sam - odparł Matt. - W końcu Hatch zwrócił
się do mnie. A nuż ma coś ważnego do powiedzenia. Każda nowa
informacja jest dla nas na wagę złota.
- Gdyby Violet żyła, wszystko byłoby inaczej -westchnęła
Gretchen. Z tonu jej głosu oraz ciszy, jaka potem zapadła, Honey
domyśliła się, że chodzi o ich biologiczną matkę.
- Musimy ułożyć plan działania - odezwał się Jake. - Na razie
robię, co mogę, aby odnalezć Faith i uprzedzić ją o zagrożeniu.
Gretchen niedługo skończy rozszyfrowywanie taśm od Henry'ego, z
których się dowiemy, co właściwie z nami zrobiono.
- Ale nadal za mało wiemy o planach Koalicji -wtrącił Matt
Tynan. - Dlatego muszę iść na to spotkanie. Do mnie bezpośrednio nic
nie mają, więc powinienem być bezpieczny.
- Senhora, co pani robi?
Honey odskoczyła od drzwi. Głos Rafaeli musiano usłyszeć w
pokoju, bo zapadła tam cisza. W następnej chwili Marcus wkroczył do
kuchni. Na widok Honey zaczerwienił się ze złości.
- Podsłuchiwałaś?
- Oczywiście - odparła butnie. - A co niby mam robić, skoro nikt
nie chce mi powiedzieć, co się tutaj dzieje?
- Ciebie to nie dotyczy.
144
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Jak to nie? Zacha porwali zamiast Jake'a, Violet zmarła w
podejrzanych okolicznościach, a Mattowi tylko się wydaje, że nic mu
nie zagraża. Jestem twoją siostrą i mam prawo wiedzieć, czy coś
przypadkiem mi nie grozi.
- Nie wykręcaj kota ogonem. Węszysz i podsłuchujesz z czystej
ciekawości, żeby potem wypaplać wszystko nie wiadomo komu i po
co.
Honey poczuła się dotknięta do głębi serca. Dwie najbliższe
osoby - Marcus i Carey - nigdy nie wpadły na to, co tak naprawdę się
kryje pod jej wygłupami? Nie wiedzą, że nie jest taka, jaką udaje?
- Skoro nie chcecie mojej pomocy, to pocałujcie się w nos! -
oświadczyła, idąc ku drzwiom na dwór.
- Ty miałabyś nam pomóc? Ciekawe jak?
Z trudem się opanowała. Odwróciła się powoli.
- Znam Samuela Hatcha.
- Jakim cudem? - zdumiał się Marcus.
- Były agent CIA, którego zmuszono do przejścia na emeryturę?
Który nie może się z tym pogodzić i trzyma się kurczowo wspomnień
dawnej chwały? O tego Hatcha wam chodzi? Tego, który wydzwania
do Białego Domu, zamęczając każdego, kto okaże bodaj cień
zainteresowania jego chlubną przeszłością?
- Do czego zmierzasz?
- Spróbuj pomyśleć. Wiem, że to nie jest twoja mocna strona, ale
się postaraj. - Wiedziała, że trafiła w jego czuły punkt i będzie potem
145
Anula
ous
l
a
and
c
s
żałować swoich słów, ale na razie musiała mu odpłacić pięknym za
nadobne.
Wyszła z podniesioną głową, zatrzaskując za sobą drzwi. Wzięła
skuter i pojechała na południową plażę. Niech ich wszystkich diabli
porwą!
Nad brzegiem morza kobiety z obu wiosek oprawiały świeżo
złowione ryby. Honey wyruszyła na poszukiwanie Palomy.
- Muszę najpierw odetchnąć świeżym powietrzem - powiedziała
półgłosem.
- Odkąd to mówisz do siebie?
Joe! Odwróciła się.
- Czasami lubię porozmawiać z kimś mądrym. -Nie uśmiechnął
się. - Wciąż jesteś na mnie zły?
- Płaczesz?
- Wcale nie. - Otarła oczy ręką. - Miałam bardzo nieprzyjemną
rozmowę. Jeżeli chcesz się nade mną pastwić, to nie chcę cię widzieć.
- O nie, moja panno! Uganiasz się za mną po całej Portugalii, a
kiedy chcę porozmawiać, odsyłasz mnie do wszystkich diabłów?
- Nie przesadzajmy. Jedna mała wysepka to jeszcze nie cała
Portugalia.
Popatrzył jej uważnie w oczy. Kogo w nich zobaczy?
Zwariowaną trzpiotkę, która rzuciła się wpław, żeby zwalić na niego
swoje niechciane dziewictwo? Czy może kobietę, która umie go
zainteresować i rozbawić? Czekała z niepokojem na odpowiedz.
146
Anula
ous
l
a
and
c
s
Dziwne, jak bardzo pragnęła, by wybrał tę drugą. Azy napłynęły jej do
oczu.
- No, nie trzeba. - Delikatnym ruchem otarł jej policzek. - Nic się
nie stało. Nie jestem zły, tylko nie rozumiem. Przejdzmy się -
zaproponował.
- Wiem, że postąpiłam nie fair - chlipnęła, całkowicie
rozbrojona.
- W końcu nie jest tak, że zostałem obezwładniony i zgwałcony.
- Gdybyś się dłużej opierał, kto wie, czy bym się do tego nie
posunęła.
Nareszcie się roześmiał. Minęli tymczasem wioskę i dotarli do
dawnego kamieniołomu. Honey usiadła na wystającym głazie.
- Powinnam cię uprzedzić - rzekła - ale byłam w sytuacji bez
wyjścia. I to z własnej winy. Dopiero teraz zrozumiałam, że nie mam
prawa użalać się nad sobą z powodu mylnego wyobrażenia o sobie,
jakie sama stworzyłam.
Max spojrzał na nią zaskoczony. Znowu powiedziała coś, co
dokładnie wyrażało jego własną sytuację. On zrobił to samo.
Pozwolił, by uznano go za człowieka, który myśli wyłącznie o
pomnożeniu majątku, a kiedy chciał od tego uciec, miał pretensje do
ludzi, którzy mu w tym przeszkadzali.
- Jesteś niezwykle przenikliwa - rzekł, siadając przy niej.
- Naprawdę tak myślisz? - ucieszyła się.
- Oczywiście. Mówisz rzeczy, które zmuszają człowieka do
zastanowienia się nad sobą.
147
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Opowiem ci bajkę o pewnej księżniczce - odezwała się Honey
po namyśle.
- Księżniczce Elise?
- Tak, to jedno z jej imion. Otóż księżniczka mieszkała w
pięknym pałacu, miała tatusia i mamusię oraz nianię, którzy tak
bardzo ją kochali, że zdmuchiwali najmniejszy pyłek sprzed jej stóp.
Ale tatuś był zawsze zajęty ważnymi sprawami, a mamusia mieszkała
w wieży z kości słoniowej i nie mogła się zajmować swoją małą
córeczką. Księżniczka miała też dwóch wielkich wspaniałych braci.
- Goliatów?
- Jeden z nich faktycznie okazał się Goliatem.
- Też bardzo ją kochali?
- Bardzo - przyznała. - Wszyscy bardzo ją kochali. Chcieli, żeby
była szczęśliwa i uprzedzali każde jej życzenie. Jeśli poprosiła o
promyk księżyca, przynosili jej tarczę w pełni, jeśli zapragnęła
posadzić kwiatek, zakładali dla niej cały ogród, żeby nie musiała
brudzić sobie rączek, a kiedy chciała zostać dżokejem, zrobili
wszystko, żeby miała do dyspozycji najlepsze wierzchowce. W
zamian oczekiwali od niej tylko jednego: aby nic nie robiła i
upodobniła się w przyszłości do swojej mamusi.
- I zamieszkała we własnej wieży z kości słoniowej? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl