[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z bufetowych, którą poprosiłam o dodatkową porcję kawy zapragnęła odegrać rolę ważnej
i mającej dużo do powiedzenia. Nie dość, że odmówiła, niby słusznie argumentując, że kawa jest
ekscytująca i niezdrowa, już to był przykry afront, poleciała jeszcze wrednie z jęzorem do
pielęgniarki, aby zdać sprawozdanie, jaka to ja jestem na tę ich lurę zawzięta. A wiadomo,
niezadowolona z pacjenta pielęgniarka to surowe napomnienie i przykrość murowana.
Jestem jednak spokojna, że taki numer więcej się już nie powtórzy. Od kiedy wpadłam na
pomysł, aby się nimi wyręczać w przynoszeniu z miasta papierosów, płacąc oczywiście za
fatygę, pozostajemy z dziewczętami w poufałej komitywie.
Z naturalnym wyrozumieniem raczą mnie od razu podwójną porcję kawy, mając w nosie jej
ewidentną szkodliwość. Możliwe też, że oszczędzają tę używkę na innych, mniej potrzebujących,
bo zdarza się, że same z siebie konspiracyjnie mi przynoszą zupełnie nieoczekiwaną rezerwę.
I na tym właśnie polega poratowanie blizniego w biedzie. Nie dość, że dzięki nim
zażegnałam kryzys nikotynowy, to jeszcze kofeinę mi fasują. Tylko patrzeć, jak zaczną mi tu
znosić flaszki.
W ogóle ostatnio, muszę się pochwalić, coś często chwalona jestem za miły sposób bycia, za
schludność i porządek utrzymywany w pokoju. No i pewnie, taka pacjentka samodzielna, czysta
i grzeczna niechby została sobie tutaj jak najdłużej.
Nie robi pielęgniarkom historii o kilka zbędnych ukłuć przy okazji montowania kroplówki,
jeszcze podziękuje. Za salowe samorzutnie odwala lwią część ich roboty. Bo lubi. Lekarzom we
wszystkim potakuje z całym należnym respektem dla ich doświadczenia i wiedzy. A do tego
płaci. Nawet to swoje odchylenie ma zupełnie nieszkodliwe, niegrozne. Bazgrze sobie po
cichutku całymi dniami te swoje kartki. Tak, oby więcej takich pacjentek.
A niech ich diabli.
* * *
I jak tu nie wierzyć w horoskopy?
Budzę się wcześnie, godzina szósta rano. Mile brzmiący głos radiowej spikerki właśnie
przepowiada najbliższą przyszłość poszczególnym znakom zodiaku. W tle sympatyczna
muzyczka. Trochę rozbawiona wyławiam horoskop dla siebie.
 Ryby. Ryby, uwaga. Dziś nadszedł czas waszego przebudzenia. Wykorzystajcie tę szansę,
nie przegapcie jej. Potraktujcie przemiany, jakie was spotkają, jak najbardziej serio.
I proszę. Albo jest to sugestia albo faktycznie coś zaistniało, dokonując we mnie
fantastycznych przeobrażeń. Czuję się, jakby ktoś dowcipny wylał mi na głowę kubeł zimnej
wody. Strzepuję, otrząsam z siebie tę wodę razem z resztkami snu. Zmyły się i gdzieś przepadły
wszystkie nocne majaki. Spłynął i zniknął na dobre cały koszmar czarnej otchłani. Otworzyły się
oczy, mózg zaczął normalnie pracować. Ja się naprawdę  rozbudziłam . Ja już czuwam, myślę
i czuję.
Od kilku dni nieśmiało się obserwuję i nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jestem nie ta sama.
Zupełnie inaczej myślę i reaguję. Czuję się wyzwolona. Jak gdyby ktoś przenicował mnie na
drugą stronę albo mnie odczarował, odmienił. I jest to tak wspaniałe, a jednocześnie
nieoczekiwane, że aż szokujące.
Kiedyś spytałam moją lekarkę o fizjologiczny obraz przemian utożsamianych z depresją.
Chciałam wiedzieć, co dzieje się w takim chorym mózgu. Zdziwiła mnie jej odpowiedz jasno
precyzująca, że chodzi najczęściej o czysto mechaniczny zanik płynu okołomózgowego, który
nawilżając odpowiedzialne za nasze emocje nerwowe komórki, warunkuje ich sprawność i dobry
stan. Każde w związku z tym leczenie antydepresyjne, między innymi, właśnie ten biochemiczny
niedobór niweluje. To by się nawet zgadzało. Najwidoczniej po tej całej baterii lekarstw,
wreszcie i mnie się w końcu coś nawilżyło. I bardzo dobrze.
Myśli i odczucia, jeszcze kilka dni temu gwałtowne i czarne, uspokoiły się teraz, uładziły,
ułożyły w logicznym układzie. Cudowne przeobrażenie, które zmienia bezmierny chaos
w klarowną i sensowną treść. To trochę podobnie, jak w tej popularnej układance dla dzieci 
puzzle.
Najpierw są dziesiątki pokawałkowanego sensu, strzępki nieokreślonych treści zawartych
w drobinach kolorowego kartonu. Dalej widzimy uzasadnioną bezsilność sapiącego z utrudzenia
Malucha, który bardzo się stara, usiłując dopasować jeden kawałek do drugiego. Nikt mu jednak
nie dał nawet wzoru. Trudno mu jest więc przede wszystkim zacząć. Nie ma pojęcia, jak się do
swojej układanki zabrać, gdyż nie wie, co ma właściwie przedstawiać ten jego obrazek. I nagle
wyłania się przed nim chociażby najmniejszy, ale już logicznie spójny pierwszy fragment.
Maluch jest inteligentny i to wystarczy. Odtąd pójdzie mu jak z płatka. Leżący przed nim stosik
kartoników rozpracuje już świadomie i wybiórczo. Zrozumiał zasadę, rozszyfrował system, może
być spokojny o końcowy wynik. Teraz to już tylko kwestia cierpliwości. I podobnie jest ze mną.
Ciężko to szło i powoli, lecz wyłonił się wreszcie w mej świadomości realny obraz sytuacji.
Znów potrafię myśleć logicznie i jasno. Do swoich przeżyć nabrałam pewnego dystansu. Moje
reakcje nie są już tak drastyczne, ostre. Uległy jakiemuś wyciszeniu, wyhamowaniu.
W pełni zdaję sobie sprawę z położenia w jakim się znajduję. Co tu dużo mówić, nie jest to
położenie najlepsze. Chcę jednak wierzyć, że dwie pierwsze i najtrudniejsze fazy choroby 
protest i desperację mam już za sobą. Teraz powinna się rozpocząć faza ostatnia, jaką stanowi
odbicie się od dna, oderwanie. A ma ona przynieść konkluzje, rozwiązania pozwalające zamknąć
przebyty etap oraz zapoczątkować konieczny do kontynuacji życia niejaki remont psychiki,
odnowienie duchowe.
Już nawet zaczynam, choć jeszcze nieśmiało, konkretyzować pewne pomysły, zamiary. Pełna
dobrej woli, próbuję formułować nareszcie bardziej już konstruktywne wnioski. Nie będę ich
jednak na razie przytaczać. Niech się jeszcze przetrawią, skrystalizują, okrzepną. Jedno jest
pewne i nagle oczywiste, że trzeba walczyć, że warto żyć. %7łyć wreszcie inaczej, lepiej, po raz
pierwszy od tak dawna z nadzieją. A to już jest bardzo dużo! To jest wszystko.
Póki co, trzeba się skoncentrować na rehabilitacji, która też może okazać się ani prosta, ani
łatwa. Zaczynam powoli rozumieć, że mój pobyt tutaj powinnam wykorzystać jako możliwość
wypoczynku, psychicznego odprężenia. To moje  przebudzenie potraktować jako życiową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl