[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogarnęło ją współczucie.
- ...i jakoś nie wyszło - dokończyła za nią.
- Rzeczywiście - potwierdziła Alisa.
Ich spojrzenia skrzyżowały się i obie poczuły, że się dobrze
rozumieją i że zostaną przyjaciółkami.
- Mam wrażenie, że w tobie Justin znalazł właśnie tę kobietę, której
potrzebował.
Amy zerknęła na Justina, który stał w głębi ogrodu. Czy to los ich
połączył w jakiś przedziwny sposób? A może kryło się w tym coś więcej
niż tylko sprawa prawnej opieki nad dziećmi i umowy, którą Justin zawarł
z Panem Bogiem? Może się spotkali, ponieważ byli sobie przeznaczeni i
mieli się pobrać?
93
R S
Ta myśl, zrazu lekka jak piórko, uderzyła ją po chwili z całą mocą.
Los? Przeznaczenie? Słowa te brzmiały jak wyjęte z bajki, a przecież Amy
nie miała jeszcze dwunastu lat, kiedy pożegnała się z bajką o Kopciuszku.
Poza tym tak się złożyło, że nie przeżyła nigdy żadnego romansu.
Ale co by było, gdyby na tym świecie istniał jeden jedyny
przeznaczony jej mężczyzna, i tym mężczyzną był Justin?
Amy przymknęła oczy, próbując zebrać myśli. Jeśli tak, to niech Bóg
ma ich oboje w swojej opiece.
Wszyscy spędzili miły wieczór, wypełniony szczebiotem dzieci i
dobrym jedzeniem. Wreszcie niebo zasnuło się ciężkimi, burzowymi
chmurami i wkrótce lunął deszcz. Co sił w nogach popędzili do domu,
szukając schronienia.
Nicholas przystanął na chwilę i obejrzał się za siebie, wskazując z
żalem stół.
- Babeczki z owocami! Nie zdążyłem spróbować!
- Zaraz ci przyniosę! - powiedziała Amy i pospieszyła z powrotem na
ratunek babeczkom.
Wyprzedził ją jednak Justin i porwał plastikowy pojemnik. Drugą
ręką złapał Amy za ramię i wyprowadził spod ulewy pod daszek altany.
Mokre włosy kleiły mu się do głowy, a z brody skapywały krople
deszczu.
- Jesteś okropnie mokry - zaśmiała się Amy.
- A ty myślisz, że jesteś sucha? - mówiąc to, potrząsnął głową i
opryskał ją wodą.
Amy podniosła ręce, aby osłonić twarz.
- Przestań!
94
R S
Gdy odgarnęła z twarzy włosy, zobaczyła, że bawełniana koszulka
przylgnęła jej do piersi i stała się prawie przezroczysta. W tej chwili
spostrzegła na sobie wzrok Justina i, zawstydzona, zasłoniła piersi rękami.
- Aadna historia - bąknęła.
- Bardzo ładna - powiedział, taksując ją wzrokiem. - Gdyby
urządzano konkursy na mokre bawełniane koszulki, ty z pewnością
dostałabyś pierwszą nagrodę. Ale wolę, żeby inni cię w tym stroju nie
oglądali.
Mówiąc to, zdjął przez głowę swoją koszulę i pomógł jej się ubrać.
Amy nie wiedziała, jak zareagować na ten szarmancki, opiekuńczy
gest z jego strony. Stała pod daszkiem altanki i spoglądała w oczy Justina,
a w głowie kłębiły się jej różne myśli. Ten mężczyzna z obnażonym
torsem był tym samym człowiekiem, który mieszkał wiele lat w domu
opieki dla chłopców i który dał pieniądze koledze, by ten mógł pojechać na
święta do rodziny. I tym samym człowiekiem, który świetnie umiał liczyć i
który był tak wspaniałym kochankiem. Jej mężem.
Nie mogąc się powstrzymać, wspięła się na palce i pocałowała go.
Zarzuciła mu ręce na szyję i poprzez swój pocałunek usiłowała powiedzieć
to wszystko, do czego nie chciała się przyznać przed samą sobą, a tym
bardziej przed nim. Poczuła, jak bardzo jest zaskoczony i jak mocno jej
pragnie, i pomyślała, już nie po raz pierwszy, że i ona jego pragnie.
Justin odsunął się nieco, aby lepiej się jej przyjrzeć.
- Za co ten pocałunek? - zapytał.
Amy przez jakiś czas nie mogła wydobyć z siebie głosu ani uciszyć
serca, ani pozbierać myśli.
- Chciałam ci podziękować - odrzekła wreszcie, żeby coś
powiedzieć. - Za to, że mi oddałeś swoją koszulę.
95
R S
Justin odsunął z jej czoła mokre włosy i po chwili milczenia odezwał
się:
- Może kiedyś mi się zrewanżujesz.
Póznym wieczorem, kiedy dzieci już zasnęły, Justin odszukał Amy,
która w pokoju na dole wyglądała przez okno, patrząc na księżyc w pełni.
- Zastanawiałam się właśnie, czy zejdziesz dziś na dół. Ostatnio
siedziałeś w swoim pokoju zagrzebany po uszy w wykresach i tabelach
giełdowych - zauważyła.
- Sezon handlu na giełdzie zbliża się do końca - usiłował się
wytłumaczyć Justin, ale sam dobrze wiedział, że starał się jej unikać.
Kiedy ujrzał ją w poświacie księżyca, kiedy ogarnął wzrokiem jej
kształtną, kobiecą sylwetkę i przypomniał sobie, jak wyglądała w
strumieniach deszczu, prawie naga, zaczął się zastanawiać, czy powinien
unikać jej również dzisiaj.
- Sezon handlu? Sądziłam, że giełda jest czynna przez cały rok -
odezwała się Amy i spojrzała na niego pytająco.
- To prawda, ale istnieje też teoria, że najlepiej się handluje między
pazdziernikiem a majem. Ponieważ do maja już niedaleko, skupiam uwagę
głównie na krótkoterminowych transakcjach.
- Co cię najbardziej pociąga w twojej pracy? Justinowi sprawiła
przyjemność jej kobieca ciekawość.
- Pociąga mnie złudzenie, że panuję nad sytuacją. Oczywiście nie
panuję nad rynkiem giełdowym, ale kiedy analizuję notowania i stosuję
różne teorie do wykresów notowań, okazuje się, że potrafię wygrać.
- Czy świętujesz wygraną?
- Na ogół nie.
Amy przez chwilę wpatrywała się w niego, po czym powiedziała:
96
R S
- Pewnie dlatego nie świętujesz, że zawsze wygrywasz.
- No, dość często - przyznał.
Odsunęła się od ściany i z uśmiechem wskazała na niego palcem,
mówiąc:
- Jeśli tak świetnie sobie radzisz w pracy, że zapraszają cię maklerzy
giełdowi, abyś do nich przemówił, to twoje  dosyć często" musi znaczyć
 prawie zawsze".
Justin ujął ją za rękę i przyciągnął do ust.
- W spekulacjach giełdowych istnieje pewna subtelna różnica między
pewnością siebie a nadmierną pewnością siebie. I przekroczenie tej granicy
może cię kosztować majątek. Mnie powodzi się tak dobrze dlatego, że
wyczuwam tę różnicę i skupiam się na dyscyplinie i samym procesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl