[ Pobierz całość w formacie PDF ]

moją decyzję. Zawsze kochała słońce i ciepły klimat. Margo i Keith nie
posiadali się z radości, kiedy im zakomunikowałem moją decyzję. Uważam,
że dla nas wszystkich było to najlepsze rozwiązanie.
Hailey wychwyciła jednak w głosie Calluma nutę wahania. Sprawiał
wrażenie bardzo osamotnionego, a na jego twarzy pojawił się wyraz, jaki
często widywała u Paula. Wyraz twarzy mówiący, że cała odpowiedzialność
spoczywa na nim i że w nikim nie ma oparcia. Wyciągnęła rękę i poklepała
go po kolanie.
- Jeśli mogę się wypowiadać, ja też tak uważam. W szpitalu jesteś lubiany,
a Tomowi Brisbane chyba się podoba.
Callum zwalczył pokusę nakrycia jej dłoni. Słowa Hailey dodały mu
otuchy.
- Tak, polubił swój nowy dom - rzekł. W dużej mierze dzięki
popołudniowym wizytom u ciebie, dodał w myśli. Tymczasem ich gondola
zjechała w dół i się zatrzymała. Prawie w tej samej chwili odezwał się pager
Calluma. - Przepraszam, sprawdzę, o co chodzi.
Wyciągnął z kieszeni telefon, a Hailey odprowadziła Toma na bok. Chwilę
przyglądali się klaunom.
- Niestety, muszę jechać do szpitala - oznajmił Callum, podchodząc. -
Przywiezli jakieś dziecko.
- Ja nie chcę stąd iść, tato - odezwał się Tom. - Jeszcze nie jechałem na
karuzeli. Nie mogę zostać?
- Sam nie możesz.
- Nie jestem sam - rezolutnie odparł Tom. - Jestem z Hailey - oświadczył i
wziął ją za rękę.
Hailey spojrzała w dół, napotkała błagalny wzrok chłopca i natychmiast
zmiękła.
- Jak długo to potrwa? - zapytała Calluma. Obiecała pomóc przy
sprzątaniu po pikniku, nie wspominając już o tym, że przyrzekła sobie
trzymać się z daleka od wszystkich facetów o nazwisku Craig, dużych i
małych, chociaż oczywiście każdego popołudnia, gdy wpuszczała Toma do
mieszkania, łamała dane sobie słowo.
RS
66
Callum spojrzał na ich złączone dłonie i doznał wstrząsu. Wyglądali jak
stworzeni dla siebie. Nie powinien, zdecydowanie nie powinien na to
pozwalać.
- Nie dłużej niż godzinę.
Zmieszany spojrzał na Hailey. Po dzisiejszym dniu zacznie ograniczać
kontakty Toma z nią, postanowił. Hailey skapitulowała.
- Zgoda - rzekła z westchnieniem. - No, idz już.
Tom się nie przejmował odejściem ojca. W podskokach biegał od stoiska
do stoiska, a Hailey czuła się zmęczona samym wodzeniem za nim oczami.
Czy to wrodzona żywiołowość, czy śmiertelna dawka konserwantów w
słodyczach, jakie Tom pochłonął?
Minęła godzina. Minęło półtorej godziny. Ludzie powoli zaczęli się
rozchodzić. Piknik miał się zakończyć o piątej i organizatorzy chcieli jak
najszybciej uprzątnąć teren, a potem chwilę odpocząć we własnym gronie.
Impreza była olbrzymim sukcesem i mieli co świętować.
Dochodziła piąta, kiedy Tom po kolejnej rundzie zszedł z karuzeli. Był
bledszy niż zwykle i chwiał się na nogach.
- Niedobrze mi - poskarżył się.
Hailey nie była zaskoczona. Mały zjadł przecież tyle słodyczy. Uklękła
przy chłopcu i objęła go czule. Nagle Tom zgiął się wpół i zwymiotował.
Muszę koniecznie powiedzieć Callumowi, że co za dużo, to niezdrowo,
pomyślała Hailey. Ligninową chusteczką wytarła Tomowi buzię. Zauważyła,
że chłopiec jest rozpalony i ledwo trzyma się na nogach.
Zimny dreszcz przebiegł jej po plecach.
- yle się czujesz? - spytała i lekko nim potrząsnęła.
- Niedobrze mi - szepnął Tom. Głowa opadła mu na ramię. - Gdzie moja
latarka?
Hailey ogarnęło przerażenie. Wciskając ukochaną latarkę w słabiutką
rączkę Toma, myślała: Boże, Boże, nie. To nie może znowu mi się
przydarzyć. Wzięła Toma na ręce i zaczęła biec do bramy parku. Była bliska
paniki, lecz wiedziała, że za wszelką cenę musi dotrzeć do szpitala.
A jeśli nastąpił nawrót choroby? Stanęła i postawiła Toma na ziemi.
Obejrzała mu ręce, nogi i klatkę piersiową, szukając wybroczyn. Kiedy na
nogach odkryła kilka siniaków, których przedtem nie zauważyła, serce
zabiło jej mocniej z przerażenia. Znowu wzięła chłopca na ręce i szybkim
krokiem ruszyła z nim do wyjścia.
RS
67
Tom bezwładnie zwisał w jej ramionach. Tak samo jak Erie, kiedy ojciec
próbował go dobudzić. Przypomniało jej się, jak tłumaczyła zmęczenie Erica
zbyt dużą dawką mocnych wrażeń. Nie może powtórzyć tego błędu!
- Jadę do szpitala! - krzyknęła do koleżanki z komitetu organizacyjnego.
Czuła się winna, że zostawia całe sprzątanie innym, ale Tom jest
ważniejszy. Musi zawiezć go do szpitala, musi oddać go ojcu. Callum. Boże,
przecież powinna go zawiadomić. Wyciągnęła komórkę z kieszeni, wystuka-
ła numer, lecz usłyszała tylko komunikat poczty głosowej. Psiakrew,
mruknęła, czekając na długi sygnał, po którym mogła nagrać wiadomość.
- Callum? - zaczęła. - Tu Hailey. Coś nie tak z Tomem. Jadę do szpitala.
Czekaj w izbie przyjęć.
Na szczęście samochód zostawiła niedaleko bramy. Ostrożnie posadziła
Toma i przypięła go pasem, potem usiadła za kierownicą i drżącymi palcami
włożyła kluczyk do stacyjki. Zmobilizowała całą siłę woli, by
skoncentrować się na jezdzie. Walczyła z pokusą naciśnięcia gazu,
wyprzedzenia weekendowych kierowców, ignorowania świateł. Droga do
szpitala zajęła jej dziesięć minut, a każda z nich zdawała się wiecznością.
Z piskiem opon zajechała przed oddział ratunkowy. Tymczasem Tom się
obudził i kiedy wyciągała go z samochodu, spytał:
- Gdzie jesteśmy?
- W szpitalu, kochanie - szepnęła.
Głos z trudem przechodził jej przez gardło. Modliła się w duchu do
wszystkich świętych, by temu dziecku nic złego się nie stało. Nie tracąc
czasu na zamykanie drzwi, wzięła chłopca na ręce i wbiegła z nim do szpi-
tala.
- Hails?
Omal nie zemdlała, słysząc głos Rilli.
- Bogu niech będą dzięki! - wykrzyknęła i podała jej Toma. - Jest Luca?
Tom ma gorączkę, silne wymioty, a na nogach siniaki - relacjonowała w
telegraficznym skrócie. - Sprowadz Lucę!
Rilla spojrzała na chłopca, który uśmiechnął się do niej wesoło i wcale nie
sprawiał wrażenia chorego. Za to Hailey wyglądała, jak gdyby miała zaraz
zemdleć.
- Błagam, nie stój - ponaglała Hailey. - Trzeba mu zmierzyć temperaturę,
zrobić morfologię. Jemu potrzebny jest lekarz, do diabła! - krzyczała
histerycznie.
RS
68
Rilla przyjrzała się siostrze. Wiedziała, skąd bierze się jej panika i
wiedziała, jak postępować.
- Już wzywam Lucę - rzekła opanowanym tonem. - Callum wie? - spytała.
- Nagrałam mu się na pocztę głosową.
Rilla kiwnęła głową, notując w pamięci, by po rozmowie z Lucą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl