[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ode mnie!
Lorie obeszła go i zawyła jak lwica. Samiec zawahał się przez moment, po czym
rozluznił mięśnie. Podniósł dumny, olbrzymi łeb i odwrócił się, prawie tak, jakby gardził Lorie
za jej wstawiennictwo.
Gene pozostał na miejscu, opanowując drżenie.
- Lorie - wyszeptał - proszę cię, Lorie. Jeśli kiedykolwiek coś do mnie czułaś. Proszę.
Lew skoczył w kierunku Gene'a, który odruchowo odwrócił głowę, ale Lorie czule i
delikatnie powstrzymała bestię gestem i samiec zawrócił. Potem bez dalszego wahania
odwrócił się i równym kłusem podbiegł wzdłuż drogi.
Gene obserwował, jak lew się oddala. Po kilku chwilach zniknął w ciemności. Obejrzał
się. Lorie także zniknęła, ale nie wiedział gdzie. Wolno, cały obolały, skierował się w stronę
domu. Pchnął niezaryglowaną bramę wejściową, wspiął się schludną ścieżką prowadzącą do
drzwi frontowych i zapukał.
Po paru minutach drzwi otworzyły się. Z domu wyszedł wysoki, siwy mężczyzna w
drogim garniturze, trzymający szklankę martini w ręku.
- Cześć - powiedział wylewnie. - Co się stało?
- Lwy - odpowiedział Gene i upadł.
Powodowany współczuciem wybrał się na pogrzeb Mathieu. Dzień był zimny i nie
przyszło zbyt wielu ludzi. Liście szeleściły pod nogami, gdy podchodzili równo w kierunku
grobu jak żołnierze na warcie. Niebo było czyste i błękitne, tylko kilka chmur kłębiło się
wysoko w górze.
Pani Semple i Lorie stały obok grobu. Obie były ubrane na czarno, a ich piękne twarze
skrywały woalki. Nagrobek był skromny i prosty, prawdopodobnie nie kosztował zbyt wiele.
Napis na płycie głosił:  Mathieu Besta. Od kochających przyjaciół."
Gene spóznił się. Zaparkował białego new yorkera przy cmentarnej bramie. Maggie
przyjechała z nim, ubrana w elegancki czarny płaszcz, który specjalnie dla niej kupił. Podeszli
krętą ścieżką w stronę uczestników pogrzebu. Nikt nie patrzył w ich kierunku. Odnieśli
wrażenie, może niesłusznie, że nie byli mile widziani.
Ksiądz zakończył właśnie modlitwy. Pani Semple pochyliła się, wzięła w rękę garść
suchego piasku i rzuciła ją na wieko trumny. Lorie stała obok, cicha i nieporuszona, z rękoma
oplecionymi wokół brzucha, jakby była w zaawansowanej ciąży.
- Ona jest bardzo piękna - wyszeptała Maggie. - Nigdy jeszcze nie widziałam jej z
bliska.
- Piękno - odparł Gene - jest często jedynie powierzchowne.
Maggie zmarszczyła brwi.
- Widać, że jesteś politykiem. Mówisz banały. Uśmiechnął się delikatnie.
- Ktoś już mi to kiedyś powiedział. Dawno temu.
Pani Semple i Lorie opuściły cmentarz, nie patrząc nawet w kierunku Gene'a.
Adwokaci przejęli sprawę w swoje ręce. Poinformowano Gene'a, że Lorie zgadza się na
cichy, tani rozwód. Prosiła tylko o wystarczającą ilość pieniędzy, aby móc utrzymać dziecko,
jeśli, jak podejrzewała, jest w ciąży.
Gene i Maggie postali chwilę dłużej, a potem wrócili do samochodu.
- Wiesz co? - zagadnął Gene w drodze do Waszyngtonu.
- Tak?
- Zawsze obwinia się tych ludzi, którzy nie potrafią się bronić.
- Ludzi? Czy zwierzęta?
- W tym przypadku zwierzę. Jedno zwierzę.
- Ale on naprawdę zabił pana Semple. Czy Mathieu Besta, jak go tam zwał.
- To prawda. Ale kto go wypuścił? On był tylko ślepą bestią. Prawdopodobnie wolałby
pozostać w klatce do końca życia, wychodząc od czasu do czasu na arenę, a potem pójść z
godnością na emeryturę, zasłużywszy na sztuczne zęby.
- Nie rozumiem, jak możesz żartować z zębów po tym, co przeżyłeś.
Gene wzruszył ramionami.
- Prawdę mówiąc, dziś wydaje mi się to zupełnie nierealne.
- Dlatego dzisiaj tam poszedłeś?
- Może. Poza tym czułem się w pewnym sensie odpowiedzialny. Czasami myślę, że
gdyby nie ja, ten biedny człowiek żyłby do dzisiaj.
Maggie zdjęła czarny słomkowy kapelusz.
- Jasne, a ty byłbyś martwy.
Gene zwolnił przed czerwonymi światłami. Promienie porannego słońca wdarły się do
samochodu, rozświetlając włosy Maggie. Po drugiej stronie ulicy widniał obdarty, wyblakły
plakat cyrku Romero z realistycznym obrazkiem lwa przeskakującego przez obręcz. W
samochodzie obok, ciemnozielonym buicku, mężczyzna w kapeluszu kłócił się z żoną.
- Maggie - zaczął Gene.
- Słucham?
- Co byś powiedziała na propozycję pozostania u mnie?
Maggie odwróciła się w jego stronę z uśmiechem.
- Jeśli tylko czujesz się na siłach...
KEILLER, Lorie Semple.
Pani Lorie Semple Keiller, była żona Gene'a Keillera, z Merriam, Maryland,
dziewczynka, Sabina, w Szpitalu Sióstr Miłosierdzia, Merriam. Hakhim-al farikka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • razem.keep.pl